Jest w tym niemal coś z atmosfery bajki „Nowe szaty króla”, że ośmielę się tak wyrazić o niedawnej śmierci Michaela Jacksona. Chociaż pochwały płyną ze wszystkich stron, podkreślając wagę jego kariery muzycznej oraz dziwaczny styl życia, tylko niewiele jest głosów, które wskazywałyby jak wołanie dziecka, że „król jest nagi”. Nie było żadnej treści, żadnego sensu w zmityzowanej egzystencji Jacksona. Był on przykładem nieszczęśliwej samooceny i destrukcyjnych fantazji na temat tego kim by mógł być.

Nie można jednak powiedzieć, że jego śmierć była bez znaczenia. Ona mówi nam wiele o naszej kulturze. Nie jesteśmy świadkami odejścia człowieka, widzimy jak umiera symbol.
Michael Jackson był symbolem rażących sprzeczności rewolucji kulturalnej, która pustoszy nasze społeczeństwo od lat sześćdziesiątych. Jest to narzucana z góry rewolucja w sferze kultury, zmieniająca obyczaje, moralność, muzykę, sposoby bycia i ubierania się. Polega ona na zacieraniu różnic, unikaniu nazywania rzeczy po imieniu, łamaniu społecznych konwenansów i proponowaniu skrajnych sprzeczności.
Michael Jackson, chociaż nie był osamotniony w prezentowaniu tej rewolucji, to jednak przez dziesięciolecia był pierwowzorem, który ujął w swoje dłonie jej sztandar i doprowadził ją do skrajnie dziwacznych konsekwencji.
Wszystko co dotyczyło jego osoby było sprzecznością. W rzeczywistości, jak się wydaje, wycofanie się do surrealistycznego Neverlandu oparł on na założeniu, iż trzeba znieść wszelkie bariery, a wszystkie sprzeczności da się pogodzić ze sobą.
Jackson zatarł różnicę pomiędzy mężczyzną a kobietą, pomiędzy czarnym a białym, homoseksualistą a heteroseksualistą, pomiędzy dorosłym a dzieckiem, logiką a nie-logiką, fantazją a rzeczywistością.
Był on sprzecznością w nieustannie dokonującej się transformacji, w przechodzeniu od jednej rzeczy do drugiej. Był istotą ciągle zmieniającą siebie, uciekał się nawet do chirurgii plastycznej zmieniając swoje naturalne cechy, by dopasować się do ekstrawaganckich humorów i pragnień. Możemy doskonale opisać jego świat jako jeden nieustannie ewoluujący chaos.
Naturalnie, musimy także wspomnieć o skandalach moralnych z jego życia, zwłaszcza zarzutów o wykorzystywanie nieletnich, których zaprosił na noc na swoje ranczo. Choć znacznie mniej poważne zarzuty byłyby wystarczające, by uniemożliwić dalszą posługę kapłanowi, to Jackson wydaje się cieszyć immunitetem od publicznej kompromitacji.
Dlatego Michael Jackson nie był wzorem, który powinno się naśladować, lecz tragicznym symbolem rażących sprzeczności. I chociaż nie wszyscy poszli w jego ślady, to jednak pozostawił po sobie drzwi otwarte dla nienormalności na tyle szeroko, że wkrótce inni mogą się w nich pojawić.
I jeśli istnieje coś, co powinno wykrzyknąć dziecko na widok króla, to powinno to być wołanie, że tzw. król popu był pozbawiony definicji, różnic, moralności i logiki. Dwuznaczność działania, słów, wydarzeń i gloryfikacja sprzeczności spowodowały samodestrukcyjny upadek - i odejście symbolu.
Źródło: tfp.org, AS.