Od wielu lat niemal wszyscy politycy jak mantrę powtarzają, że największym problemem polskiego życia gospodarczego jest długotrwały proces zakładania firm. Jest to co prawda jakaś uciążliwość, ale z punktu widzenia prowadzących firm nie ma to najmniejszego znaczenia. Prawdziwym problemem polskich przedsiębiorców jest fatalne, antybiznesowe i nazbyt rozbudowane prawo gospodarcze.
Jak wygląda w praktyce założenie działalności w Polsce? Ile to trwa i jakie są tego koszty? Najprościej założyć jest jednoosobową działalność gospodarczą. W ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch tygodni może się to udać, jeśli nie natrafimy na dodatkowe przeszkody. Założenie spółki prawa handlowego to już bardziej skomplikowany proces, czas z tym związany również się wydłuża.
Od wielu lat mówi się o jednym okienku, o uproszczeniu procedury zakładania firm. Rząd Donalda Tuska obiecywał zdecydowane uproszczenie prawa i ułatwienia dla przedsiębiorców zaczynających działalność, hasłem wyborczym w 2007 roku były przecież słowa: "Uwolnić energię Polaków". Tymczasem przez 4 lata rządów jedyne, co się udało, aby uwolnić energię przedsiębiorczości, to zlikwidować obowiązek posiadania numeru REGON, choć i tak nie do końca, bo okazuje się, że nie zmieniono wszystkich ustaw, których problem dotyczył. Po drugie, od kilku lat trwają prace nad zmianą ustawy, która zmieniałaby termin otrzymania NIP. Dziś na NIP trzeba czekać do 30 dni, a bez niego nie można wystartować z własną firmą. Wedle zamierzeń rządu, przepisy miały zmienić się w tym zakresie tak, aby z czynności decyzji administracyjnej nadanie numeru NIP stało się czynnością materialno-techniczną polegającą na wygenerowaniu przez system potrzebnego numeru. Przez blisko 4 lata nawet tak prostej, wydawałoby się, zmiany nie udało się dokonać i wdrożyć w życie.
Realne problemy przedsiębiorców
Ale czy to, jak długo rejestruje się firmę, ma tak naprawdę jakieś większe znaczenie? Otóż nie ma. Założenie firmy jest czynnością jednorazową, w niewielkiej liczbie przypadków kilkurazową w ciągu życia. Oczywiście byłoby dobrze, gdyby rzeczywiście procedury były uproszczone, ale w polskich realiach oznaczałoby to tylko budowę swego rodzaju kamuflażu przed tym, co czeka przedsiębiorcę już po założeniu firmy. Dziś bowiem założenie firmy w Polsce przypomina wchodzenie do paszczy lwa. Zakładajcie firmy, zobaczcie, jakie to proste i szybkie - zachwala się. Rząd mówi, że założenie firmy musi być maksymalnie uproszczone, łatwe, przyjemne, w jednym okienku w ciągu jednego dnia i bez żadnych kosztów. No dobrze, niech nawet i tak będzie, ale co z tego. Co dalej? Dla przedsiębiorcy założenie firmy to jest epizod w całej karierze, okazuje się, że dopiero potem natrafia na prawdziwe problemy, o których nawet głośno się nie mówi.
Największym problemem polskich przedsiębiorców - szczególnie tych małych i średnich, ale ich jest przecież najwięcej spośród wszystkich podmiotów prowadzących działalność biznesową, bo blisko 98 proc. - jest, ogólnie rzecz ujmując, fatalne, antybiznesowe i przede wszystkim zbyt rozbudowane prawo gospodarcze.
Charakterystycznych dla swojej branży przejawów i przykładów tego fatalnego prawa każdy przedsiębiorca mógłby pewnie opisać co najmniej kilkanaście. Ale kilka problemów dotyczy bezwzględnie wszystkich. Podstawowym błędem jest płacenie podatków od nieotrzymanych kwot. Wystawienie faktury to jedno, ale zapłata często bywa po 30, 60, 90, a nawet 120 dniach. Czyli podatek przedsiębiorca płaci dużo wcześniej, niż w rzeczywistości osiąga dochód. A co będzie, jeśli kontrahent nie zapłaci? Podatek zapłacony, dochodu brak, pozostaje sąd. Jak działają w Polsce sądy, to już zupełnie inny temat. Niemożność szybkiego dochodzenia należności od niesolidnych kontrahentów, pomimo że dowody są niezbite, jest dużym problemem, a z pewnością irytuje i podważa wiarę przedsiębiorców w skuteczność polskiego państwa. Sądy zajmują się tego typu sprawami kilka lat, i to w najlepszym razie i przy dużym szczęściu.
Kolejny nagminny problem to brak jasnej wykładni prawa gospodarczego. Nie jest ono proste, zrozumiałe dla każdego, tylko trzeba o wszystko pytać prawników albo polegać na interpretacjach. Prawdziwy dramat polega na tym, że interpretacje są często ze sobą sprzeczne. Oczywiście eksperci nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje opinie, tylko przedsiębiorcy, którzy w razie kontroli muszą słono płacić za działanie niezgodne z prawem. Najciekawsze, że często rozbieżne interpretacje prawa występują w samych urzędach, co pokazuje, z jakim prawem mamy do czynienia.
Niejasne i zagmatwane prawo gospodarcze, tysiące ustaw i rozporządzeń, które często są uchwalane hurtowo przez parlamentarzystów, którzy nawet nie czytają tworzonego przez siebie prawa, powodują, że przedsiębiorcy muszą poruszać się w tej gmatwaninie i gąszczu ustaw po omacku. Często te ustawy nie mają żadnego sensu ani pożytku, a jedynie zabierają czas i drogo kosztują.
[...]
Pełny tekst:
"Nasz Dziennik"