Temat numeru
 
Na początku było SŁOWO ...
Ks. Piotr Semenenko


Oto wielka tajemnica! Bóg się rodzi!

Rodzi się w czasie, który się urodził w wieczności.
Staje się Synem człowieczym, który jest Synem Bożym.
Bierze początek, który nie ma początku!
Nie stworzony staje się stworzonym!

Wielka tajemnica! Biją czołem Anieli i Archanieli, korzą się ze czcią wszystkie duchy niebieskie, piastują ją w rozumach swych i w sercach, pełni mądrości i miłości Cherubini i Serafini; weselą się ludzie! Tylko szatani drżą przed nią; tylko źli ludzie, ach, bogdajby drżeli! Tylko źli ludzie, bez rozumu i bez serca, gorszą się i znać jej nie chcą! Lecz niech się gorszą, niech jej znać nie chcą! Tajemnica spełniła się! Istotna, prawdziwa, niewzruszona, wieczna tajemnica stoi i stać będzie na wieki; jednym na zbawienie i szczęście, drugim na upadek i zatracenie.

O, Bracia, nie bądźmyż jak ci ludzie bez serca i bez rozumu! Oczy mają, a nie widzą; uszy mają, a nie słyszą; serce i rozum, mówią, że mają, a nie rozumieją i nie umieją upamiętać się i nawrócić się; nie umieją chwalić; nie umieją kochać Pana swego w Jego najwyższym dla nich akcie miłości. (…)

Bóg się narodził! Głos z nieba zleciał i zwiastował Jego wieczną Ewangelię: W początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo… A Słowo ciałem się stało.

To głos z nieba. Znieśli go stamtąd Anieli, owszem samo Słowo Boże. I powierzyło tę Ewangelię nie rozumowi, ale miłości. Miłość pochwyciła Ewangelię mądrości; uczeń ulubiony, spoczywając na łonie Mistrza, słyszał ją pod tętnem Jego Serca, każde Jego uderzenie, nowy dźwięk z nieba, każde wydawało nowe, wierne echo na ziemi; i kiedy uczeń miłości całą tę pieśń już wysłyszał, i długo, i coraz żywiej w swoim ją wnętrzu wypiastował, wtedy i on swój głos podniósł i puścił na świat cały ów wielki głos z nieba, ową Ewangelię wieczności: W początku było… (…)

Ach, bo tu nas inny głos dochodzi! Tam spod ziemi, gdzieś z głębin przepaści podnosi się nie Ewangelia, nie dobra nowina, ale gadka złowroga; wyje ją jakiś głos ponury. Słuchajcie: „Na początku było nic; a nic było to, co jest; a to, co jest, było nic. Z tego wszystko się stało!”. O wielki Boże! Czy to żart jaki okrutny? Ach tak, to żart straszny, żart piekła z ludzi, żart krwawy, żart morderczy, żart śmiertelny! A ludzie go słuchają? Boże wielki! Słuchają, wielbią, poklaskują, głowy chylą, korzą rozumy. Czyż nie wiecie? Dzisiaj nie ma nad to nic wznioślejszego w mądrości ludzkiej. Ta dzisiejsza najwyższa filozofia: ten jej dogmat główny, ta podstawa, to credo, ta ewangelia! (…)

O Panie, o Mądrości przedwieczna, o Słowo, które prawdziwie byłoś w początku i z którego wszystko się stało, cokolwiek się stało; o Słowo, które jesteś Bogiem, daj mi jeden promień światła Twego, daj mi ten miecz obosieczny, który z Twoich ust wychodzi; niech nim uderzę na tego gada z piekła rodem i przetrącę mu w ustach to jego mężobójcze gadanie.

Bracia moi, wielką mam przed Wami rzecz podnieść, wielkie zadanie poruszyć, nie tylko poruszyć, ale, ile dane jest rozumowi ludzkiemu, wyjaśnić i ukazać. Ta rzecz, to zadanie, jest to zadanie początku. Do tego mnie wiodą te słowa: W początku było Słowo, naprzeciwko których złorzecznik postawił te drugie: „Na początku było nic”. Wiem, że Wy temu ostatniemu nie wierzycie; wiem, że mu odpowiadacie.(…) Ale czy nie widzicie, ilu już ich porwanych? (…)

Zdarza się, że w życiu rzeczywistym potknie się niekiedy taki nieszczęśliwy, spotka coś ukrytego dla swego systematu, jakąś skałę rzeczywistości, o którą trąci; jakąś gołoledź rozczarowania, po której się pośliźnie i upadnie. Wtedy mu zawrót na chwilę przejdzie. Chwila to szczęśliwa! Wtedy można mówić do niego. Tylko nie trzeba mu mówić, że był w błędzie; szał natychmiast wróci; trzeba mu mówić wprost o prawdzie, trzeba mu pokazać światło: być może, że ono go uderzy; być może, że on spojrzy na nie… Szczęśliwy! (…)

Początek tedy jest to, co pierwsze: przed nim, a raczej poza nim, jest tylko wieczność, a on jest tylko punkt środkowy między wiecznością i czasem, a czas cały jest po nim. (…)

N i c jako początek to samo znaczy, co żaden początek, więc wtedy nie byłoby samego początku. Więc n i c nie może być początkiem.

(…) O Bracie, idź za mną dalej, słuchaj mnie jeszcze, a raczej słuchaj Apostoła: w Nim był żywot. Nie tylko początek, ale i żywot. Albowiem i na cóż rzeczy się zaczęły? Na to, aby żyły. Życie jest ich końcem. Ale kto nie ma w sobie początku, nie ma i życia sam w sobie, bo nie ma końca swego i nie może sam sobie być przedmiotem życia i celem, i końcem. Kto dał początek, ten jeden dać może i życie, bo ten jeden jest prawdziwym przedmiotem życia i żywiołem jego, a potem celem i końcem.

To On znowu sam o Sobie mówi. Słuchajcie: Ja jestem – powiada – Alfa i Omega, który jest i który był i który przyjdzie, wszechmocny (Ap 1, 8). Ja jestem – mówi znowu – Alfa i Omega, pierwszy i ostatni (Ap 22, 13). I jeszcze raz mówi: Stało się, Ja jestem Alfa i Omega, początek i koniec (Ap 21,6). Tak to mówi Amen, który jest pierwiastkiem stworzenia Bożego (Ap 3, 14).

(…) Widzisz twój koniec: co za wesele dla twego serca! Widzisz, gdzie twoje życie dzisiaj i gdzie twój żywot na wieki: co za szczęście dla duszy twojej, dla całej twojej istoty! Bracie najmilszy! Obyś miał doprawdy oczy do widzenia, uszy do słyszenia, umysł i serce do zrozumienia i obyś usłyszał, uwierzył, zrozumiał… i żył. (…)

Ach, zaiste, owo pierwsze, niebieskie, jasne słowo jest doprawdy początkiem i końcem; ale to drugie, to czarne słowo nicestwa, nie jest i nie może być ani początkiem, ani końcem. A więc nie może być ani żywotem. A tymczasem ci kaznodzieje nowej prawdy wołają dalej: Z tego, co jest, które było tym, co nic, z tego tedy nic, wyszło stawanie się, istnienie i życie! Doprawdy? Wyszło życie? Ach, my, co patrzyliśmy na prawdziwe życie, widzimy, jakie jest to wasze. Żyjecie tu na tej ziemi przez chwil kilka, żyjecie wiatrem i dymem, szumem myśli i słów próżnych, żyjecie wyziewem uczuć tylko samymi sobą pełnych, żyjecie czymś jeszcze gorszym, ostatkami ostatków; z tych wkrótce nic nie będzie! Nie, nie, u was nie ma żywota, nawet na tym świecie.

(…) Jaki był początek wasz i żywot, taka i droga wasza, i całe życie. Ale taki też będzie i koniec. Żegnam was, już się z wami nie zobaczę. Wy nie widzicie, ale ja widzę koniec, do którego lecicie… Wasza ciemność mojej światłości nie ogarnie, ale moja światłość waszą ciemność przenika i w samym środku jej świeci. Ja widzę drogę waszą, widzę i koniec, który was czeka. Tym końcem nie żywot wieczny, ale śmierć wieczna. (…)

Na początku było Słowo.
Nic nie zrozumieli. Oni na początku położyli nicestwo; a nicestwo spłodziło próżnię, a próżnia spłodziła ciemność; a nicestwo, próżnia i ciemność spłodziły śmierć. Więc ich koniec: śmierć. (...)Nicestwo i śmierć, to ich początek i koniec, to ich alfa i omega, to pierwsza i ostatnia karta ich zakonu, to ono pierwsze słowo, które na początku, powiedział im wąż kusiciel, on stary, i to słowo ostatnie, które im ten sam niszczyciel, to nic wcielone, tam, w przepaści, przez wieki powtarzać będzie!
(…)

O Bracia moi! Po co do Was o tym mówiłem? Po co takie poselstwo dziś do Was przyniosłem? Tę mowę nastręczyła mi owa przedziwna Ewangelia, którą między innymi dziś Kościół czyta. Cała dogmatyczna, jest ona podstawą całej nauki chrześcijańskiej. Więc koniecznie naprzeciw niej postawiła się przeciwna, że tak powiem, ewangelia błędu, która znowu podstawą jest całej nauki i mądrości anty-chrześcijańskiej. Mam nadzieję, że od tych przepaści wy daleko jesteście. Ale my, słudzy tego Słowa i tej światłości, musimy wszędzie te ciemności rozpędzać, kiedy się zdarza pora po temu, musimy gonić za nimi, musimy gonić za braćmi, którzy w nich giną, a wżdy uda się nam uratować kogo z tych nieszczęśliwych! O Boże, gdybyście wiedzieli, Najmilsi, co to za nieszczęście! Gdybym mógł Wam przed oczy cały ten stan przedstawić! Oto narody całe, oto miliony i miliony ludzi nurzają się w tych ciemnościach, oddychając tym dymem i swędem, karmią się tym nicestwem i tą długą, wolną a wszystko pożerającą umierają śmiercią. I to czynią wierni Chrystusowi; bo już nie mówię o niewiernych. (…)

Dzisiaj Boże Narodzenie. Takiego Bożego Narodzenia w duszach Waszych życzę Wam wszystkim, Najmilsi moi! Życzę Wam tedy, aby ten Jezus nowo narodzony, to Słowo Boże odwieczne, w Was samych stało się ciałem, to jest, prawdą i życiem, aby mieszkało między Wami i w Was samych, i aby tam było jak początkiem, tak i końcem, alfą i omegą, pierwszym i ostatnim, aby się w Was z Niego i przez Nie wszystko stało; aby Ono było światłością Waszą, a światłość ta niechaj świeci w Was i z Was pośród wszystkich ciemności, a ciemności niech Go w Was nie ogarną; i niech Wam da władzę stać się Synem Bożym, nie ze krwi ani z ciała, ani z człowieka, ale z Boga zrodzonym i niechaj Wam da żywot Swój, żywot pełen chwały, a chwałę pełną łaski i prawdy, i co dzień powiększając tego żywota i prawdę, i łaskę, i chwałę, niechaj go w Was zakończy i ustali na wieki, wracając z Wami do Początku, w którym było przed wieki. A Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo: to było na początku u Boga. To będzie i na wieki. Amen.


Ks. Piotr Semenenko CR, Kazania na adwent i Boże Narodzenie, Warszawa 2000, s. 35-50. O dobrej i złej nowinie, fragmenty Kazania na Boże Narodzenie, wygłoszonego w Rzymie, w roku 1856.