Stało się to, czego od lat obawiali się historycy. Niemieckie propagandowe sformułowanie „polski obóz koncentracyjny” nie jest już tylko zwrotem używanym przez niektórych dziennikarzy, ale trafiło również do szkół. I to tych o profilu historycznym!
Niemcy są dumni ze swojego szkolnictwa które, według wszystkich rankingów stawia tamtejsze szkoły na bardzo wysokich miejscach wśród szkół Europejskich. Tym większe zdumienie i oburzenie musi budzić fakt zorganizowania przez Gimnazjum w Kirchheim spotkania z byłym więźniem KZ-Stutthof, pod hasłem – „spotkanie z byłym więźniem polskiego obozu koncentracyjnego”.
Spotkanie zorganizowano dla najstarszych uczniów – tych z dziesiątej i jedenastej klasy. Gimnazjum, dla którego niemiecki obóz koncentracyjny KZ-Stutthof założony przez Niemców niedaleko wsi Stutthof, w obrębie Wolnego Miasta Gdańska jest "polskim obozem koncentracyjnym", szczyci się historycznym profilem nauczania. Na tym nie koniec. „Maerkische Algemeine Zeitung” informuje o wyprawie uczniów ze szkoły w Werder, którzy m.in. – co wybija w czołówce gazeta – w Polsce odwiedzili „polski obóz koncentracyjny” („polnisches KZ Auschwitz”). W wycieczce udział brali uczniowie z klas o profilu historycznym.
O sprawie informuje „Nasz Dziennik”. Gazeta podkreśla, że w niemieckich mediach w ostatnich dniach znów ochoczo używa się sformułowania „polski obóz zagłady” w związku z premierą filmu „Die Verlorene Zeit” („Stracony czas”), który wszedł na niemieckie ekrany 24 listopada. Z podanych na dziesiątkach portali filmowych informacji wynika, że główna bohaterka Hannah Silberstein z Berlina wraz z rodziną została w 1944 r. osadzona w "polskim obozie koncentracyjnym", gdzie poznała polskiego więźnia. Komentując ten film, także publiczna stacja telewizyjna NDR na swoich stronach pisze o „polskim obozie koncentracyjnym”. To już istna plaga nieprawdy i oszczerstwa względem Polaków.
Jeżeli przyjrzymy się bliżej, w jaki sposób polski rząd podpisywał przedłużanie traktatu o współpracy i przyjaźni polsko-niemieckiej, w którym bojąc się Berlina, nie umieścił żadnych trudnych spraw, jakie ujawniły się podczas dwudziestu lat jego obowiązywania, mam tu na myśli kwestie własności, status mniejszości polskiej w Niemczech, to nie może dziwić, że w kwestii ciągłego stosowania przez niemiecką stronę obraźliwych dla Polski fałszywych nazw "polski obóz koncentracyjny lub zagłady", ta sama władza nie wykazuje żadnej determinacji – mówi w rozmowie z dziennikiem Halina Morhofer-Wójcik ze Związku Kombatantów Polskich w Niemczech. Jej zdaniem, dobór tego typu siatki pojęciowej w sprawie obozów koncentracyjnych nie może być przypadkowy. To rozpisany na długi czas proces stopniowego oswajania opinii publicznej z kłamliwymi sformułowaniami i próba relatywizacji niemieckich zbrodni.
Źródło: naszdziennik.pl