Niemiecki kontrwywiad broni państwa przed radykalną lewicą „marzącą o powrocie do przeszłości”. Pod lupą służb specjalnych znaleźli się politycy postkomunistycznego ugrupowania Lewica (Die Linke).
Szef niemieckiego kontrwywiadu, Heinz Fromm nie ma najmniejszych wątpliwości, że służby mają prawo obserwować liderów Lewicy. Podkreślił, że nikt polityków Lewicy nie śledzi, nie podsłuchuje telefonów, nie nagrywa rozmów ani też nie prowadzi żadnych innych działań operacyjnych. Gromadzimy tylko informacje ogólnie dostępne. Artykuły prasowe autorstwa obserwowanych osób, teksty ich oficjalnych wystąpień czy też publikowane dokumenty partyjne – tłumaczy Fromm.
Na opublikowanej liście obserwowanych polityków jest niemal całe kierownictwo postkomunistycznego ugrupowania. Lewica jest legalną partią, posiada 76 posłów w Bundestagu, ponad setkę burmistrzów w całym kraju, współrządzi w Brandenburgii i jest reprezentowana w parlamentach 13 z 16 krajów związkowych RFN.
Politycy rządzącej Niemcami CDU przypominają, że postkomuniści ślą życzenia urodzinowe do Fidela Castro, żądają obalenia kapitalizmu i chcą wprowadzenia w kraju ustroju o nazwie „demokratyczny socjalizm”. Żądają również rozwiązania NATO, a przynajmniej wystąpienia Niemiec z sojuszu. Według partii Angeli Markel, warto wiedzieć, co planują osoby o takich poglądach.
W raporcie kontrwywiadu znalazły się znamienne cytaty z programu postkomunistycznej partii - „Celem demokratycznego socjalizmu jest gruntowna przemiana istniejących stosunków własnościowych oraz władzy" – brzmi jeden z nich. W innym mowa jest o „przezwyciężeniu dominacji kapitalistycznej własności w gospodarce". Według niemieckich służb w programie Die Linke „uderza podobieństwo do Manifestu Komunistycznego z 1848 roku”.
Źródło: „Rzeczpospolita”