Każdego roku 15 marca Węgrzy wspominają rozpoczęcie rewolucji 1948 roku. Odbywają się liczne uroczystości państwowe mające upamiętnić krew bohaterów, którzy zginęli w walkach o wolność. Dzień ten zwany jest również dniem marcowej młodzieży. Tradycyjnie w tym dniu Węgrzy noszą trójkolorową kokardkę w barwach narodowych przypiętą do piersi. W tym roku, w trudzie świętowania tego dnia, chcą pomóc niemieckie grupy o charakterze lewackim. Zaczadzone propagandą bojówki, wybierają się nad Dunaj by dać odpór "postępującej tam faszyzacji" życia politycznego. W samych Niemczech też zapowiadane są protesty pod Węgierską ambasadą.
Czym jest niemiecka pomoc i troska o demokrację, mogliśmy się przekonać podczas naszego Święta Niepodległości. Zaproszone przez polski skrajnie lewicowy think-tank bojówki Antify, pokazały, że w "obronie" demokracji nie uznają żadnych granic. Pamiętamy o burdach i niepokojach społecznych w tym dniu, prowokowanych w dużej mierze przez niemieckich lewaków. Tym razem Antifa się nie wybiera, może jeszcze Węgry nie są tak "brunatne" jak Polska?
O działaniach i planach lewicy niemieckiej dla "Frondy" mówi prof. Zdzisław Krasnodębski - Z tego, co wiem, 24 marca mają odbyć się manifestacje pod węgierską ambasadą w Berlinie. Są różne organizacje w Niemczech, które rzekomo "walczą o demokrację" w tym kraju. Robi to Partia Zielonych, jest również ugrupowanie "Europa Union", które nie jest skrajnie lewicowe i też protestuje. Niektóre ugrupowania wybierają się nawet na Węgry, w dzień narodowego święta, ale nie znalazłem wśród nich niemieckiej Antify.
Lewica, w krytyce Węgier, posuwa się do absurdalnego protestu przeciwko pokazywaniu sztuki pochodzącej z tego kraju - Niemiecka lewica uważa, że demokracja na Węgrzech jest ograniczana, a ten kraj obecnie postrzega się w złym świetle, krytykując nawet wystawę malarstwa w Budapeszcie, ukazującą historię tego narodu - mówi prof. Krasnodębski.
Źródło: fronda.pl
luk