W środę miało miejsce publiczne wysłuchanie w sprawie zmian w ustawie o zgromadzeniach publicznych. Projekt nowelizacji jest krytykowany za zbytnią restrykcyjność.
Nowelizację zapowiedziano po ubiegłorocznych burdach, wywołanych przez środowiska lewackie w trakcie Marszu Niepodległości. Złożony projekt negatywnie oceniają środowiska patriotyczne i przedstawiciele opozycji. Przepisy ustawy krytykują także organizacje pozarządowe, w tym Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
- To są niebezpieczne przepisy mające na celu uniemożliwić pikietowanie czy manifestowanie tylko dlatego, że odbywają się w bliskiej odległości. Poza tym ustawa zakazuje posiadania materiałów pirotechnicznych, a przecież za pożarowo niebezpieczne można uznać zapałkę czy zapalniczkę ? komentuje dla Naszego Dziennika mecenas Łukasz Moczydłowski, który przygotował analizę prawną ustawy. - Część zawartych w niej przepisów jest po prostu bezmyślna, część niebezpieczna dla wolności zgromadzeń - ocenia prawnik. Wnioskodawcy wysłuchania publicznego powołują się także na orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, orzekającego w kwestii realizacji konstytucyjnych wolności.
- Obecna władza dąży do wprowadzenia państwa policyjnego - twierdzi Robert Winnicki z Młodzieży Wszechpolskiej, współorganizator Marszu Niepodległości. - Widać intencję, w którą stronę to zmierza. Rok temu znowelizowano ustawę o stanie wojennym zmienioną pod wpływem tzw. cyberataków. Dzisiaj widać, że tylko z tego powodu państwo może sięgnąć po najostrzejsze środki, jakie ma do dyspozycji - ocenia Winnicki.
Źródło: naszdziennik.pl
mat