Rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej Grzegorz Żurawski, poinformował, że zmiany zakładają, iż rodzice dzieci sześcioletnich nadal będą mieli w przyszłym roku szkolnym możliwość, a nie obowiązek, zapisania dziecka do pierwszej klasy. Przesunięcie o rok reformy obowiązkowego obniżenia wieku szkolnego z siedmiu do sześciu lat zapowiedział tuż przed wyborami premier Donald Tusk. Pomysł posłania do szkół wszystkich sześciolatków już w 2012 roku był autorskim projektem minister Katarzyny Hall. Z danych zebranych we wrześniu przez MEN z 2262 gmin wynikało jednak, że do szkół poszło jedynie 23,6 proc. sześciolatków, których nieobowiązkowo zgłosili rodzice. Zanosiło się więc na to, że w 2012 r. spotkają się w szkołach niemal całe roczniki sześcio – i siedmiolatków – ponad 700 tys. dzieci. Szkoły nie były na to przygotowane.
Zapowiedź przesunięcia terminu spowodowała, że rodzice tych z ok. 374 tys. dzieci urodzonych w 2006 r., którzy nie chcą posłać ich w wieku sześciu lat do pierwszej klasy, nie mogą zaplanować ich edukacji. Nie wiem, co za kilka miesięcy czeka Antka. Liczę na to, że będzie mógł zostać w przedszkolu, ale nie jestem tego pewna – powiedziała w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Pani Iwona z Warszawy, mama pięciolatka. Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców w rozmowie z dziennikiem dodała, że codziennie do stowarzyszenia napływają e-maile od rodziców dzieci z rocznika 2006, którzy z powodu ciągłych zapowiedzi zmian nie wiedzą, czy muszą zapisywać swoje pociechy do szkół.
Do pomysłu obowiązkowego rozpoczęcia edukacji przez sześciolatków negatywnie odnoszą się organizacje zrzeszające rodziców oraz opozycja. PiS postuluje rozciągnięcie dobrowolności aż do roku 2020, a więc do momentu, gdy do szkół pójdą dzieci urodzone w roku 2014. Na rozpatrzenie czeka również obywatelski projekt złożony przez Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców, w którym proponuje się przywrócenie obowiązku szkolnego od lat siedmiu.
Źródło: „Rzeczpospolita”