Dlaczego urodziłem się Polakiem? Jak wyglądałoby moje życie, gdybym przyszedł na świat jako Anglik, Francuz albo Rosjanin? Miałbym wysoką pensję czy tradycyjną rodzinę? Pasjonowałyby mnie nowe technologie czy kantaty Jana Sebastiana Bacha? No i czy byłbym agnostykiem czy chrześcijaninem? A może buddystą?
Chyba każdy z nas stawiał sobie kiedyś podobne pytania. Jedni robili to w chwilach trudnych, znajdując oparcie w złudzeniu, że gdzieś tam, za górami, za lasami, byłoby im łatwiej osiągnąć sukces. Przeklinali przypadek, który - ich zdaniem - zdecydował, że urodzili się w kulturze wiecznych marzeń, a nie w maksymalizującej zysk ekonomiczny zachodniej cywilizacji. Inni, a wśród nich ja, robili to w poczuciu wyższości nad mieszkańcami zsekularyzowanego Zachodu i barbarzyńskiego Wschodu. Dziękowali Bogu, że razem z polskością dał im wiarę, bezgraniczne umiłowanie wolności i narodową dumę. Katastrofa smoleńska weryfikuje oba te sposoby myślenia.
Ludzie, którzy chcieliby uczynić z Polski sprawnie funkcjonującą machinę do bogacenia się, bliźniaczo podobną do niemieckiej czy francuskiej, po 10 kwietnia 2010 roku znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Kolejna polska apokalipsa na nowo odsłoniła bowiem wyjątkowość naszej historii i reanimowała zbiorowe myślenie metafizyczne, eschatologiczne czy choćby symboliczne. Smoleńsk zaczął obrastać mitem, w którym czciciele europejskiego porządku dostrzegli zagrożenie dla ich wizji społeczeństwa jako doskonale zorganizowanego mrowiska. Miała być mrówcza praca u podstaw, gwarantująca wygodne i dostatnie życie, a tu nagle spod ziemi wyleciały motyle o kolorowych skrzydłach - dusze naszych poległych, proroków i świętych, odwracające uwagę od "naprawdę ważnych" kwestii gospodarczych. Okazało się, że miliony Polaków wciąż bardziej kochają wolność niż konsumpcję.
Pragmatycy, którzy jak niepodległości skłonni są bronić najwyżej ciepłej wody w kranie, mają teraz dwa wyjścia. Albo spełnią swoją wielokrotnie powtarzaną groźbę emigracji ("Słowo daję, wyjadę z tego chorego kraju!"), albo będą usiłowali wyśmiać "smoleńską mistykę" w imię "zdrowego rozsądku". Takie rozpaczliwe próby skłonienia Polaków do powrotu na karuzelę konsumpcjonizmu trwają dziś niemal we wszystkich mediach, od TVN 24 po "Rzeczpospolitą". Nie zmienią jednak naszego dziejowego przeznaczenia, które z nową siłą objawiło się w Smoleńsku.
[...]
Pełny tekst:
"Nasz Dziennik"