Przez pierwsze 174 dni roku pracujemy nie na swoje, lecz na wydatki państwa. Dzień wolności podatkowej w 2011 r. przypadł w Polsce dopiero 24 czerwca.
Centrum im. Adama Smitha już po raz osiemnasty podsumowało wszystkie podatki, jakie odprowadzamy do państwowej kasy. Z wyliczeń przedstawionych przez ekspertów centrum wynika, że udział wydatków sektora publicznego to 48 proc. całego PKB. Oznacza to, że przez pierwsze 174 dni roku pracujemy nie na swoje, lecz na rządowe wydatki. W porównaniu z ubiegłym rokiem dzień wolności przesunął się na niekorzyść podatników o jeden dzień, w zestawieniu z 2008 rokiem - o 10 dni. To najgorszy wynik od 6 lat.
Dzień wolności podatkowej jest wtedy, gdy (średnio) łączny dochód od początku roku zrównuje się z (przewidywanymi) zobowiązaniami podatkowymi na bieżący rok, a więc symbolicznie obywatele przestają płacić państwu, a zaczynają zarabiać na siebie. Do obliczenia, kiedy ów dzień przypada, służy stosunek udziału wydatków publicznych do produktu krajowego brutto. Za dane przyjmuje się założenia budżetowe opracowane przez Ministerstwo Finansów.
W Polsce udział sektora wydatków publicznych w produkcie krajowym brutto (PKB) wynosi niemal połowę wszystkich dóbr wytworzonych w naszej gospodarce. Fakt ten ma miejsce, pomimo że na skutek przeforsowanej przez rząd ustawy dotyczącej tzw. składek na OFE na początku 2011 roku w tegorocznym budżecie od łącznej kwoty 23 mld zł tzw. rozchodów odjęto 9 mld zł, które trafią z kieszeni podatników bezpośrednio do ZUS (o tyle formalnie obniżone zostały wydatki rządu). Mimo to pracujemy na rzecz państwa o jeden dzień dłużej, więc gdyby nie kreatywna księgowość ministra Vincenta Rostowskiego, która już powoli zaczyna się sypać, ukazując realną sytuację gospodarczą kraju (ostatnie dane mówią o inflacji sięgającej 5 proc., co przy wzroście gospodarczym na poziomie 4 proc. w rzeczywistości oznacza, że mamy nie wzrost, lecz regres gospodarczy w ubiegłym roku o 1 proc., który został opóźniony nałożeniem na obywateli niewidzialnego od razu podatku inflacyjnego), to moment ten przypadłby jeszcze kilka dni później.
Rządy Platformy Obywatelskiej, nawet jeśli zakończą się w tym roku, obywatele jeszcze długo będą odczuwali po zawartości portfela. W ciągu 4 lat ekipa Donalda Tuska zadłużyła Polskę na kwotę blisko 300 miliardów złotych, wskutek czego dziś każdy Polak przychodzący na świat jest obciążony długiem blisko 20 tys. złotych, które będzie musiał spłacić za nieroztropność polityków. Pożyczki zaciągnięte przez Edwarda Gierka zostały spłacone dopiero kilka lat temu. Kiedy zostaną uregulowane długi Tuska, nie sposób nawet przewidzieć.
[...]
Pełny tekst:
"Nasz Dziennik"