W październiku 1999 roku ogólna liczba ludności osiągnęła poziom sześciu miliardów. Dało to początek zbiorowej histerii w łonie dwóch potężnych ugrupowań ideologicznych promujących kontrolę liczby ludności: lobby pro-choice, które, pod pozorem wyczerpywania się zasobów naturalnych, dąży do drastycznego ograniczenia liczby ludności, zwłaszcza w krajach mniej rozwiniętych.
Patronka eugeniki i planowania rodziny
Margaret Higgins Sanger (1879-1966) założyła w 1921 roku Ligę Kontroli Urodzin, która kilka lat później przekształciła się w Amerykańską Federację Planowanego Macierzyństwa.
W roku 1914 Sanger założyła zalecające kontrolę urodzin pismo „The Rebel Woman”(Zbuntowana kobieta). Dwa lata później, przechodząc od słów do czynów, otworzyła klinikę aborcyjną na Brooklynie. Ścigana za pogwałcenie ustawy zakazującej publikacji treści nieprzyzwoitych uciekła do Europy, gdzie związała się z leninowskim pisarzem H.G. Wellsem. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych założyła pisma „The Birth Control Review” oraz „Birth Control News”, wspierała także pismo Partii Socjalistycznej „The Call”
. W roku 1927 uczestniczyła w organizacji pierwszej światowej Konferencji Ludnościowej w Genewie. W latach 1952-1959 przewodniczyła Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa – potężnej grupie nacisku na rzecz propagowania aborcji na świecie.
Ateistka ostro atakująca chrześcijaństwo była też zaprzysięgłą rasistką, niewahającą się stwierdzić, że
Aborygen z Australii, najgorszy znany gatunek z ludzkiej rodziny, rozwinięty zaledwie o krok bardziej od szympansa, ma tak niewielką kontrolę nad swą seksualnością, że tylko władza policji powstrzymuje go od zaspokajania swoich popędów na środku ulicy. Tak nisko ceniąc ludzkość, Margaret Sanger popierała eugenikę – potworną filozofię, zgodnie z którą cechy dziedziczne mogą zostać ulepszone przez totalitarne mechanizmy prokreacji selektywnej, sterylizacji i eutanazji., zamierzającego pod pretekstem troski o „zdrowie reprodukcyjne” narzucić społeczeństwom antykoncepcję i aborcję, oraz lobby ekologicznego,
Kontrola przyrostu populacji stanowi przedmiot gorących dyskusji w organizacjach międzynarodowych i na spotkaniach międzyrządowych od roku 1994, kiedy to temat zainicjowała odbyta w Kairze Międzynarodowa Konferencja na rzecz Ludności i Rozwoju. Fatalistyczne wizje nieograniczonego wzrostu liczby ludności na świecie osiągnęły apogeum po ogłoszeniu – na krótko przed Konferencją Klimatyczną w Kopenhadze – raportu Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych (w skrócie UNFPA) podpisanego przez Roberta Engelmana. W raporcie tym stwierdzono, że rozpowszechnienie planowania rodziny mogłoby zatrzymać przyrost światowej populacji na poziomie 8 miliardów (obecnie wzrost spodziewany do roku 2050 szacuje się na 9 miliardów), co oznaczałoby
ogromne zmniejszenie emisji dwutlenku węgla. Planowanie rodziny miałoby zatem znacznie większy wpływ na klimat niż powstrzymanie wylesiania na całym świecie.
Jak na ironię, w tym samym czasie
demograficzna zima oraz starzenie się społeczeństw już powodują głębokie zaburzenia społeczno-gospodarcze w krajach rozwiniętych, zwłaszcza w Japonii i Europie. A w Chinach rząd poważnie rozważa odwrót od polityki „jednego dziecka” ze względu na katastrofalne konsekwencje, jakie niesie ona dla równowagi społeczno-gospodarczej azjatyckiego giganta. Przyszłość Chin zapowiada się fatalnie, gdyż będzie to pierwszy kraj, który
się zestarzeje, zanim się wzbogaci.
Tak czy inaczej, szermując argumentem jakoby kontrola liczby urodzeń miała sprzyjać rozwojowi gospodarczemu, międzynarodowe agencje i podmioty prywatne zaangażowane w kontrolę populacji w istocie narzucają krajom mniej rozwiniętym totalitarną i postkolonialną ideologię, zmuszając tamtejsze rodziny do ograniczenia liczby potomstwa.
Eliminacja niepożądanych
W istocie za całym opisanym powyżej lobbingiem stoi eugenika – teoria genetyczno-społeczna, której zwolennicy twierdzą, iż rasę ludzką da się ulepszyć poprzez reprodukcję selektywną, dzięki której cechy pożądane zostaną rozpowszechnione, niepożądane zaś – wyeliminowane (nietrudno zrozumieć, dlaczego eugenika tak interesowała Hitlera i nazistów).
W przeszłości eugenika miała konotacje jawnie rasistowskie, dziś koncentruje się na aspektach społeczno-kulturowych: w ramach promocji dobrobytu i edukacji należy wyeliminowanować biednych i analfabetów.
W lutym bieżącego roku – w ramach konferencji naukowej Technology, Entertainment and Design – Bill Gates wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, że wzrost liczby ludności można zmniejszyć o
być może 10 lub 15 procent, jeśli
wykonamy dobrą robotę w dziedzinie nowych szczepionek, poprawy warunków zdrowotnych i zdrowia reprodukcyjnego. Oświadczenie ze wszech miar paradoksalne – udoskonalenie szczepionek i poprawa warunków zdrowotnych w krajach biednych powinny przecież zaowocować przyrostem populacji! Okazuje się jednak, że poprzez działanie na rzecz
zdrowia reprodukcyjnego Gates rozumie antykoncepcję (łącznie ze sterylizacją) i aborcję.
Trudno się takiej postawie dziwić, wziąwszy pod uwagę, iż ojciec Billa Gatesa, William H. Gates senior przez trzy dekady pełnił funkcję dyrektora fundacji International Planned Parenthood, a jego syn wraz z małżonką przekazał w sumie 36,8 milionów dolarów organizacjom związanym z IPP.
Narzędzie eksterminacji
Największym propagatorem eugeniki jest jednak Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych (UNFPA), utworzony w roku 1969, a dwa lata później przekazany pod auspicje Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Obecnie Fundusz wspiera programy w ponad 150 krajach czterech regionów geograficznych: w krajach arabskich i w Europie, w Azji i w rejonie Pacyfiku, w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach oraz w Afryce Subsaharyjskiej. Teoretycznie celem Funduszu jest
zmniejszenie ubóstwa i zagwarantowanie, że każda ciąża będzie pożądana, a każde narodziny odbędą się w bezpiecznych warunkach. W rzeczywistości Fundusz szantażuje małe i biedne kraje, odmawiając im pomocy finansowej, jeśli nie zmienią swojego ustawodawstwa, aby umożliwić kobietom dostęp do usług w zakresie
zdrowia reprodukcyjnego, czyli do antykoncepcji i aborcji.
Fundusz chętnie sięga po argumenty z dziedziny ekologii. Raport zatytułowany
Facing a Changing World: Women, Population and Climate (
Wobec zmieniającego się świata: kobiety, populacja i klimat) stwierdza, że
ostatni przyrost populacji jest w przeważającej części odpowiedzialny za wzrost emisji gazów o 40-60 procent. Każde narodziny przekładają się nie tylko na emisje, które można przypisać tej osobie w ciągu trwania jej życia, ale również na emisje związane ze wszystkimi jej potomkami. Stąd oszczędności poczynione w emisjach dzięki pożądanym bądź planowanym narodzinom mnożą się z upływem czasu. (…)
Szeroko zakrojone programy planowania rodziny leżą w interesie wszystkich krajów, zarówno jeśli chodzi o problem emisji gazów cieplarnianych, jak i w szerszym kontekście troski o dobrostan.
Po skandalu „Climagate”, który zdyskredytował apokaliptyczne prognozy głoszone przez IPCC, zajmowanie się rzekomym wpływem przyrostu populacji na „globalne ocieplenie” traci jakąkolwiek zasadność, warto natomiast poświęcić kilka słów związkowi między planowaniem rodziny a dobrostanem.
Jak wiadomo, chiński program „jednego dziecka” (od roku 1978 wspierany przez UNFPA) spowodował katastrofalny brak równowagi między liczbą mężczyzn i kobiet. Skutkiem tego obecnie młodzi Chińczycy doświadczają poważnych trudności ze znalezieniem przyszłej żony, a mimo to Fundusz chwali Wietnam za wdrożenie podobnego programu!
Ciekawie rysuje się rasowy aspekt takiej polityki. W Stanach Zjednoczonych czarne kobiety dokonują 36 procent wszystkich aborcji, mimo że stanowią zaledwie 26 procent kobiet w wieku rozrodczym (w Dystrykcie Kolumbii masowo zaludnionym przez czarnoskórych Amerykanów, na każde nowo narodzone dziecko przypada jeden zabieg aborcyjny!). Od 1973 roku, kiedy to aborcja została w USA zalegalizowana, w łonach matek zamordowano ponad 13 milionów czarnych dzieci. To nie zbieg okoliczności, że 78 procent klinik aborcyjnych finansowanych przez Planned Parenthood znajduje się na obszarach zamieszkałych przez mniejszości etniczne.
Przykład kraju Wuja Sama pokazuje, że jedyny wyjątek opierający się tendencjom eugenicznym (i samobójczym) stanowią rodziny wierzące i praktykujące, w których zakłada się posiadanie trojga lub więcej dzieci. Rodziny te – których w Stanach Zjednoczonych jest 41 procent – nie tylko przyczyniają się, w szerokiej perspektywie, do przetrwania narodów, ale przede wszystkim dają świadectwo wypełniania zamiarów Boga, który polecił Adamowi i Ewie:
Bądźcie płodni i rozmnażajcie się (Rdz 1, 28).
"Polonia Christiana", nr 18, 2011