Bronisław Komorowski zdecydował w niedzielę o ogłoszeniu żałoby narodowej i podziękował służbom za akcję ratowniczą. W wyniku zderzenia pociągów w sobotę wieczorem, życie straciło 16 osób, rannych jest 57 pasażerów feralnych kursów. Tragedia miała miejsce w okolicach Szczekocin (woj. śląskie). Przyczyny wypadku badają prokuratorzy i Komisja Badania Wypadków Kolejowych.
Do zderzenia pociągów doszło w sobotę ok. godz. 21 koło Zawiercia. Zderzyły się pociąg PKP Intercity relacji Przemyśl-Warszawa Wschodnia "Jan Brzechwa" i pociąg Przewozów Regionalnych Interregio Warszawa Wschodnia-Kraków Główny.
Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa, jadący po właściwym torze - poinformowało Centrum Zarządzania Ruchem Kolejowym PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. Pociąg Intercity Przemyśl-Warszawa składał się z 7 wagonów i lokomotywy; w pociągu Interregio lokomotywa ciągnęła 4 wagony. Siła uderzenia miażdży trzy wagony obu składów. Pociągami podróżowało prawie 350 osób. Obok Polaków obywatele Ukrainy, Hiszpanii, Francji i USA. Łącznie oba składy liczyły 11 wagonów, w każdym z nich znajdowało się ok. 30-40 osób.
Pierwszej pomocy udzielali sobie wzajemnie pasażerowie obu pociągów. Ci, którzy doszli do siebie wyciągali innych na zewnątrz. W ciągu kilku minut na miejscu pojawiły się pierwsze zastępy ochotniczej i państwowej straży pożarnej, karetki pogotowia i policja. Akcję ratowniczą podjęło 450 strażaków, 150 policjantów, na miejscu było 35 karetek pogotowia ratunkowego.
Na miejsce katastrofy udali się premier Donald Tusk, ministrowie transportu Sławomir Nowak, spraw wewnętrznych Jacek Cichocki oraz minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Premier, powiedział, że wszystkie służby ratownicze pracują z wyjątkowym oddaniem.
Prezydent Komorowski zjawił się na miejscu tragedii w niedzielę przed południem. Wieczorem ogłosił, że żałoba narodowa potrwa dwa dni i będzie obowiązywać w całym kraju.
Ratownicy kontynuują przeszukiwanie miejsca sobotniej katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Cały czas pracują prokuratorzy. Ich zadaniem będzie znalezienie przyczyny wypadku, rozpoznanie, czy zawiniła aparatura, czy może był to błąd człowieka. Dyżurni ruchu obsługujący rozjazdy na feralnej trasie zostali poddani badaniom na zawartość alkoholu, jak pokazują wyniki, byli oni trzeźwi.
- Jeżeli faktycznie przyczyną katastrofy okaże się tzw. czynnik ludzki, to należy przede wszystkim uczciwie i rzetelnie ocenić, co było powodem błędu człowieka - czytamy w komunikacie Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP.
Przewodniczący Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych Leszka Miętka widzi przyczyny katastrofy w systemie bezpieczeństwa ruchu kolejowego w naszym kraju. - W Polsce mamy system sterowania ruchem kolejowym, który jest praktycznie sprzed 100 lat. Różni się tylko tym, że kiedyś były urządzenia mechaniczne, dzisiaj są elektryczne. W lokomotywach mamy stare systemy tzw. samoczynnego hamownia pociągiem. To urządzenie, które zapala lampki i włącza sygnał przed semaforem. Nie ma kadr, żeby kontrolować te rzeczy i to niestety się mści. Doprowadzono do tego, że każdy z przewoźników ustala własne zasady bezpieczeństwa ruchu kolejowego. Nie ma żadnej gwarancji, że one są ze sobą spójne. To też się zemści w przyszłości - komentarz czytamy na portalu nakolei.pl
Źródło: Polskie Radio, nakolei.pl
luk