W 2004 r. rządząca w Hiszpanii Partia Ludowa (PP) wbrew wcześniejszym sondażom poniosła klęskę w wyborach. Ku zaskoczeniu samych socjalistów przejęli oni ster rządów w państwie. Czy powodem tej nagłej zmiany był tylko zamach terrorystyczny na stacji Atocha, czy też postawa prawicowej Partii Ludowej? Socjaliści ponownie wygrali wybory dwa lata temu. Prawica, która nigdy nie pogodziła się z przegraną, na cel wzięła premiera José Luisa Rodrígueza Zapatero. Słusznie oskarża go m.in. o dzielenie społeczeństwa, rozkład państwa i wywoływanie duchów przeszłości. Nie ulega jednak wątpliwości, że przyczyny kryzysu na hiszpańskiej scenie politycznej tkwią także w samej Partii Ludowej, która poddała się relatywizmowi etycznemu i progresizmowi.
Konserwatywna część sceny politycznej w Hiszpanii utrzymywała swój etos dzięki głębokim korzeniom religijnym. Jednak w latach 1996-2004 rządząca Partia Ludowa nie chciała lub nie mogła dłużej zwalczać postępującej degeneracji intelektualnej w sferze edukacji, kultury i sztuki; być może dlatego, że sama była już dotknięta tym samym procesem dekadencji. Boom ekonomiczny i sukces rządów José Maríi Aznara przyćmił na pewien czas problem Partii Ludowej z tożsamością, aż krach wyborczy z 2004 r. objawił go niezwykle boleśnie.
W marcu 2004 r., po zamachu terrorystycznym na stacji Atocha, Partia Ludowa ujawniła się jako ugrupowanie bez przekonań, dążące do pokoju społecznego za wszelką cenę, przedkładające kompromis nad prawdę.
Zamach z marca 2004 r. niezwykle wyraźnie ukazał także sceptycyzm intelektualny i relatywizm hiszpańskiego społeczeństwa - Hiszpanie w niepokojącej większości nie chcieli ani poznać szczegółów tragedii, ani o niej myśleć. Wybrali ucieczkę od problemu, zamknięcie się w sobie i bierność. Ten właśnie kryzys intelektualny i moralny skrystalizował się w rządzie Zapatero.
Postać Zapatero jest po części przyczyną kryzysu hiszpańskiej polityki, ale także jego konsekwencją - objęcie rządów przez przywódcę socjalistów to wynik intelektualnej zapaści i zwycięstwa moralnego relatywizmu w społeczeństwie hiszpańskim. Zapatero nie musi szukać oryginalnych pomysłów na zdobywanie poparcia - zwyczajnie płynie z prądem, sankcjonuje panującą inercję kulturalną.
Odrzucenie logicznego myślenia w ekonomii, polityce zagranicznej, edukacji połączyło się z wyraźnym zanegowaniem moralności pojmowanej jako konserwatywna lub religijna przeszkoda na drodze do osiągnięcia wyzwolenia i postępu. Taka postawa lewicy przełożyła się na sukces w wyborach w 2008 r., gdy Zapatero odnowił i potwierdził swój moralnie nihilistyczny projekt polityczny.
Chadecy z Partii Ludowej patrzyli pełni zdumienia, fascynacji i oburzenia na lawinę wyrachowania barbarzyńców z Partii Socjalistycznej (PSOE), których się bali i boją, ale zaczęli powoli podziwiać ich wolność i zdolność do działania na marginesie tego, co racjonalne i moralne. Zarażona już wirusem relatywizmu Partia Ludowa zrobiła następny krok w 2008 r.: dlaczego nie wbić zęba w jabłko, którym rozkoszuje się cały świat? Dlaczego nie skorzystać z okazji, jaką daje brak zasad? Jeśli łatwiej jest zdobyć władzę z pozycji pacyfizmu, internacjonalizmu i sentymentalizmu, to dlaczego nie wskoczyć do tego pociągu?
Od tego czasu polityczną prawicę łączy z lewicą odrzucenie po pierwsze - racjonalnego i logicznego rozumowania, po drugie - zasady kształtowania polityki w oparciu o zasady i wartości moralne obce potrzebom dnia codziennego.
Jak to się przekłada na praktykę życia politycznego? Redukcji ulega wymiar programowy w polityce na rzecz osiągnięcia sukcesu wyborczego.
[...]
Pełny tekst:
"Nasz Dziennik"