„To się nie powiodło” – tak o polityce wielokulturowości wyraził się w ub. czwartek prezydent Francji Nicolas Sarkozy. W październiku 2010 roku w podobnym tonie wypowiedziała się kanclerz Niemiec. Angela Merkel stwierdziła, że muzułmanie powinni się integrować. Ponad tydzień temu premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown przyznał, że wielokulturowość przyniosła radykalizację młodych muzułmanów na Wyspach.
– To się nie powiodło. Prawda jest taka, że we wszystkich demokracjach za bardzo koncentrowaliśmy się na tożsamości przybyszy, a za mało na tożsamości kraju, który ich przyjmował – podkreślił francuski prezydent w czwartkowym wywiadzie telewizyjnym.
– Pojawia się problem islamu i naszych rodaków-muzułmanów. Nasi rodacy-muzułmanie powinni móc praktykować swoją religię, zgodnie z własnymi przekonaniami, podobnie jak inni obywatele(...) jednak musi to być francuski islam, a nie islam we Francji – podkreślił.
Wypowiedziami Sarkozy’ego poczuli się obrażeni imigranci. Organizacja reprezentująca przybyszy z Afryki, zwróciła się do prezydenta z zapytaniem, co miał na myśli. Podkreślili, że Francja opiera się na różnorodności, która stanowi fundament społeczeństwa. Patrick Lozes, szef Representative Council of Black Associations (CRASN) zaznaczył, że imigranci, którzy wyznają islam są po prostu takimi samymi obywatelami Francji, jak wszyscy inni. Tak samo chcą sprawiedliwości społecznej. Popularna strona muzułmańska SaphirNews zarzuciła prezydentowi, że użył „stygmatyzującej retoryki” by pozyskać głosy na prawicy w nadchodzących wyborach.
Nowa szefowa Frontu Narodowego, Marine Le Pen stwierdziła, że ostatnie wystąpienie prezydenta może obrócić się przeciwko Sarkozy’emu. Przypomniała, że w 2003 r., kiedy pełnił on funkcję ministra spraw wewnętrznych, pomógł utworzyć Radę Muzułmańską. Chociaż wielokrotnie mówił o zamiarze zwalczania wielokulturowości, w gruncie rzeczy ją promował.
Źródło: Reuters, AS