Wielką demonstrację w Budapeszcie zorganizowali dziennikarze przychylni rządzącej partii Fidesz, aby pokazać, że prawica wciąż może zebrać tłumy na stołecznych ulicach. Setki tysięcy osób zgromadzonych w celu poparcia rządu Orbana to czytelny sygnał dla Unii Europejskiej, iż węgierski rząd nadal cieszy się poparciem społeczeństwa.
Demonstracja nazwana "Marszem Pokoju" była największym zgromadzeniem od czasu objęcia władzy przez rząd Orbana w 2010 r. Według organizatorów, w Budapeszcie mogło zgromadzić się nawet około miliona osób. Demonstranci podkreślali, iż nie chcą, by Węgry musiały kłaniać się Zachodowi. "Nie chcemy być dominium, nie chcemy być kolonią" - mówił wydawca Andras Bencsik zwracając się do tłumu.
Od momentu dojścia do władzy Wiktora Orbana Węgry systematycznie zmieniają konstytucję, zapisały w jej preambule odwołanie do Boga, zmieniły nazwę kraju z Republiki Węgierskiej na Węgry, a w ostatni piątek w nowelizacji konstytucji partia socjalistyczna (odpowiednik polskiego SLD) została uznana za "organizację przestępczą" jako dziedziczka partii komunistycznej, w związku z personalną ciągłością obu formacji.
Szef francuskiego MSZ Alain Juppe zapowiedział niedawno, że Paryż dążyć będzie do „zweryfikowania” nowej węgierskiej konstytucji. To ciąg dalszy pokazywania mniejszym krajom Unii, jak niewiele, po akcesji do Wspólnoty, znaczy ich „suwerenność”. Komisja Europejska postanowiła natomiast otworzyć wobec Węgier postępowanie o naruszenie prawa UE ws. ograniczenia niezależności banku centralnego i urzędu ds. ochrony danych osobowych oraz obniżenia obowiązkowego wieku emerytalnego sędziów. Ma to na celu wymuszenie na węgierskim rządzie zmiany konstytucji.