Z ks. abp. Rino Fisichellą, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji, rozmawia Agnieszka Gracz z "Naszego Dziennika".
Europy nie da się zrozumieć bez dziedzictwa chrześcijańskiego, które przez lata ją kształtowało. Dziś w wielu krajach widzimy próby odcinania się od korzeni chrześcijańskich. Czym to grozi?
- Niestety, efekty tego odcinania się od korzeni chrześcijańskich widzimy wszyscy. Po pierwsze, kryzys doświadczany teraz na płaszczyźnie ekonomicznej i finansowej przede wszystkim uwidacznia kryzys fundamentów etycznych. Jeśli uwzględniane byłyby zasady etyki, czyli te, które odwołują się do dziedzictwa ludzkości, i o których chrześcijaństwo mówiło przez wiele wieków, dziś nie doświadczalibyśmy takiej sytuacji. Byłoby mniej cynizmu i mniej indywidualizmu.
Mam również na myśli sytuację antropologiczną współczesnego człowieka, który dziś jest w kryzysie. Współczesny człowiek jest napełniony lękami, zamknięty w sobie. Proszę zauważyć, że człowiek, który coraz bardziej zamyka się w sobie i jest ogarnięty przez strach, w konsekwencji prowadzi również narody Europy do zamykania się w sobie. Dziś żyjemy pośród wielkich egoizmów narodowych. Polityka europejska nie jest efektywna właśnie dlatego, że jest ograniczona przez egoizmy. Proszę spojrzeć, paradoksalnie, dziś wyeliminowaliśmy granice państw, a indywidualizm jest większy. W minionych wiekach było wiele granic, ale był też wspólny udział, określony matrycą, którą były chrześcijańskie korzenie. Brak relacji z chrześcijaństwem w konsekwencji doprowadził do poważnego kryzysu etycznego w Europie.
Dramatem naszych czasów jest to, że w chrześcijańskich krajach do władzy dochodzą takie ugrupowania, które forsują ustawodawstwo zupełnie sprzeczne z prawem Bożym, a nawet naturalnym. Czy dzieło nowej ewangelizacji może się powieść bez zastępów dobrze przygotowanych katolików świeckich, którzy odpowiedzialnie zaangażowaliby się także w życie społeczno-polityczne?
- Jest to bardzo ważny temat. W wielu państwach nowa ewangelizacja powinna w bardzo zdecydowany i silny sposób dotykać zaangażowania katolików w życie publiczne. Katolicy nie mogą być ani dyskryminowani w społeczeństwie za to, że są katolikami, ani też nie mogą milczeć, ponieważ ich zaangażowanie jest fundamentalne dla rozwoju społeczeństwa. Im bardziej społeczeństwo jest dojrzałe, czyli im bardziej jest demokratyczne, tym bardziej powinno odczuwać pragnienie uczestnictwa i odpowiedzialnego zaangażowania ze strony katolików. Oczywiście katolicy powinni też angażować się w życie społeczne, włączać się w struktury. Przede wszystkim mam tu na myśli politykę, myślę również o stowarzyszeniach, związkach zawodowych, środowiskach akademickich, uniwersytetach, które są ośrodkami tworzenia kultury, a więc społeczeństwo cywilne potrzebuje na tych wszystkich płaszczyznach obecności katolików.
A co z takimi katolickimi, chrześcijańskimi politykami, którzy uważają, że w działalności publicznej powinni pozostawić swoje religijne przekonania przed drzwiami urzędów, w których pracują?
- Nie podzielam takiego stanowiska. Mieć wiarę chrześcijańską oznacza, że zawsze, w każdej sytuacji polityk ma te same poglądy, które nigdy nie są sprzeczne z uniwersalnym rozumem. Tak więc zarówno katoliccy politycy zaangażowani na płaszczyźnie życia politycznego, jak i ci, którzy nie są katolikami, a działają na płaszczyźnie publicznej, są na drodze dążenia do dobra wspólnego, dobra człowieka. Każdy z nich powinien być gotowy do zaangażowania się na rzecz szacunku i ochrony życia i godności każdej istoty ludzkiej. Wiara nie jest w sprzeczności z podstawowymi zasadami, które odkrywamy wewnątrz prawdy danej nam w prawie naturalnym. Dlatego też nie akceptuję takiej postawy polityków.
Katolik w polityce nie może być wewnętrznie podzielony. Katolik zaangażowany w działalność polityczną nie może wspierać zabijania dzieci poczętych, promować praw, które są sprzeczne z prawem naturalnym. To powinno być oczywiste dla katolika.(...)
Czy w obliczu ataku na chrześcijański model rodziny, do którego dochodzi w świecie, może Ekscelencja powiedzieć, dlaczego my, ludzie wierzący, nie możemy nigdy ustąpić w walce o poszanowanie życia ludzkiego i tradycyjnego modelu małżeństwa?
- Przede wszystkim zawsze zwracam uwagę, że nie powinno się nigdy używać przymiotnika "tradycyjny" w stosunku do określenia rodziny. To, co my proponujemy, nie jest "tradycyjną rodziną", jest po prostu rodziną. Nie istnieją inne formy rodziny. Rodzinę tworzą kobieta i mężczyzna, którzy w swojej małżeńskiej wzajemnej miłości przyjmują i rozumieją bogactwo przekazywania i przyjęcia nowego życia. To jest właśnie rodzina, a wszelkie inne modele, które współczesna kultura próbuje narzucić, nie są prawdziwą rodziną. Tak więc nie możemy myśleć, że bronimy czegoś tradycyjnego. Chcemy zwrócić uwagę na rodzinę, ponieważ ma ona również ważne znaczenie społeczne, ponieważ jest podstawą społeczeństwa. Społeczeństwo opiera się na rodzinach, co więcej, społeczeństwo przyjmuje ją jako model własnej struktury i relacji. Potrzebujemy jednak nie tylko promocji rodziny, ale i obrony jej godności i życia ludzkiego, by pozwolić się jej rozwinąć. Oczywiście prowadzi to do konfrontacji z różnymi ideologiami, ale naszą siłą jest zachowanie źródeł prawdy, która nie może zostać zniszczona.
Tekst jest tylko fragmentem rozmowy Agnieszki Gracz z ks. abp. Rino Fisichellą. Całość wywiadu dostępna tutaj.