Suwerenność ograniczona

2012-01-12 00:00:00
Suwerenność ograniczona
 
Suwerenność (franc. souverain – „najwyższy”, „panujący”, zapewne od łac. superans – „dominujący”, „przewyższający”), jak to zwięźle ujmuje Słownik wyrazów obcych PWN, to niezależność władzy państwowej od jakichkolwiek czynników zewnętrznych. Wedle zaś Słownika języka polskiego tegoż samego wydawcy, synonim suwerenności – niepodległość – to niezależność jednego państwa (narodu) od innych państw w sprawach wewnętrznych i stosunkach zewnętrznych. Z prostego rozbioru logicznego powyższych definicji wynika, że nie można być „trochę” suwerennym ani „częściowo” niepodległym.
 
A jednak rozmaici niezależni publicyści do wynajęcia, pop autorytety do zadań specjalnych i płatni eksperci od wszystkiego uczynili sobie stałe zajęcie z rozmywania ostrości tych terminów. Ulubionym ich argumentem jest stwierdzenie, iż są one anachroniczne, niedzisiejsze – adekwatne może w realiach wieku XIX, ale nie XXI. Protekcjonalnie uświadamiają nas, że w dzisiejszym zglobalizowanym świecie (to frazes rozpoznawczy z ich repertuaru) nikt już nie jest w pełni suwerenny – co oswoić ma nas właśnie z konceptem suwerenności „niepełnej”.
 
Wojna z niepodległą Polską toczy się zatem między innymi na froncie dyskursu semantycznego – dość trudnym do jakiejkolwiek obrony przez większość zbałamuconych obywateli. Konsekwentne przesuwanie pól znaczeniowych, naciąganie i wypaczanie oczywistych sensów doprowadziło bowiem do stanu, w którym Polacy nie mają już wspólnego języka, którym mogliby wzajemnie zakomunikować sobie swój opłakany stan.
 
Ktokolwiek spodziewa się, że ponowna utrata ledwie odzyskanej niepodległości zostanie w najbliższej przyszłości oficjalnie ogłoszona – to jest, powiedzmy, wypisana dużą czcionką na pierwszych stronach wysokonakładowej prasy gadzinowej, czy wprost zakomunikowana w głównych programach dezinformacyjnych w koncesjonowanym radio i telewizji – ten, przypuszczam, nie doczeka się. Proponuję więc skupić się raczej na dostępnych naszemu rozeznaniu faktach, nie czekając stu lat, aż ich synteza zostanie oficjalnie uznana i zadekretowana jako podręcznikowa oczywistość.
 
Fakty zaś są następujące: jeszcze do niedawna uczestnicy elity władzy III RP udawali przed sobą i wmawiali chętnej publiczności, że akt przystąpienia do traktatów europejskich (zmienianych dowolnie wedle mądrości kolejnych etapów) wcale nie jest równoznaczny z uznaniem przez Polskę prawa stanowionego poza jej granicami – że zatem wcale nie otwiera drogi do zniesienia suwerenności państwa polskiego. Dziś wszyscy mówią już o tym otwarcie.
 
Jeszcze do niedawna najwyższe autorytety moralizatorskie reagowały scenicznym oburzeniem na konstatacje, że projekt zwany Unią Europejską zmierza w stronę ukonstytuowania nowego państwa, w którego ramach Polska suwerennym państwem być przestaje – redukując się do rangi jednego z landów federacji. Dziś już nie kryją, że to właśnie jest ich celem. Przez lata publiczne połajanki i drwiny spotykały tych, którzy projekt Eurolandu słusznie rozpoznawali jako narzędzie dominacji niemieckiej w Mitteleuropie. Dziś ministrowie warszawskiego rządu otwarcie deklarują wolę podporządkowania się kierowniczej roli ościennego państwa. Kiedy zachęcano Polaków do wstąpienia do UE, dźwignią reklamy była swoboda podróżowania i zatrudnienia – i, ma się rozumieć, legendarne dotacje. Dziś przywódcy III RP publicznie wzywają do ustanowienia zewnętrznej kurateli nad finansami państwa polskiego i w interesie Eurolandu zubażają polski skarb. A czynią to w chwili, gdy Polacy – zadłużeni na kolejne pokolenia – znaleźli się w sytuacji chłopów pańszczyźnianych przywiązanych do kredytów pozaciąganych, by sprostać wymaganiom systemu dotacji UE, na poziomie budżetów państwowych, gminnych i rodzinnych.

 
Tekst jest fragmentem artykułu Grzegorza Brauna zamieszczonego w najnowszym, 24. numerze dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.

Zapraszamy na stronę PoloniaChristiana.pl
 
Każdy ma prawo do życia! W dobie najniższego w historii poziomu dzietności w Polsce, konieczne jest głośne przypomnienie, że każde życie jest bezcenne i wymaga opieki, a samo rodzicielstwo promocji!
Modlitwa za zmarłych jest jednym z najpiękniejszych uczynków miłosierdzia, jaki może spełnić katolik. My – synowie i córki Mistycznego Ciała Chrystusa wierzymy, że dzięki naszej modlitwie dusze zmarłych doświadczają łaski życia wiecznego, a my sami umacniamy w sobie nadzieję na spotkanie z nimi w Niebie. Właśnie dlatego Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi zaprasza wszystkich ludzi dobrej woli na Zaduszki za naszych Przyjaciół, Współpracowników i Dobrodziejów.
– Ja jestem Matką dusz czyśćcowych. Moje modlitwy łagodzą czyśćcowe męki tych, którzy znosić je muszą. Jestem Matką pocieszenia dla dusz cierpiących, które na wezwanie mego imienia radują się jak chorzy, usłyszawszy słowa pocieszenia od lekarza – takie słowa usłyszała od Maryi podczas jednego z objawień św. Brygida Szwedzka.
W roku 2025 Nagrodę im. Księdza Piotra Skargi otrzymała Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. To wyraz wdzięczności za odważną obronę dzieci przed deprawacją i ideologiami, które serwują lewicowe i liberalne władze. Nagrodę z rąk Zarządu Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi odebrali Agnieszka Pawlik-Regulska i dr Zbigniew Barciński.
– Tak wielka jest godność duszy, że każda ma ku obronie Anioła Stróża – zauważył pewnego razu św. Hieronim ze Strydonu, Doktor Kościoła, który zasłynął m.in. tym, że przetłumaczył Pismo Święte z greki i hebrajskiego na łacinę, tworząc tzw. Wulgatę.