Media głównego nurtu informując o tzw. rewolucji w Syrii nie podają, że ma ona przede wszystkim – podobnie zresztą jak w innych krajach Bliskiego Wschodu – charakter religijny. Jest to w głównej mierze konflikt pomiędzy radykalnymi sunnitami i alawitami. Przemocy dopuszcza się nie tylko rząd prezydenta Baszara al. Assada, ale także rebelianci, którzy całą swoją nienawiść kierują wobec „niewiernych”.
W mieście Homs, gdzie niegdyś znajdowała się diecezja chrześcijańska, głównym obiektem ataków sannickich rebeliantów stali się wyznawcy Chrystusa i alawici. Alalwici są uważani przez radykalnych wyznawców Mahometa za „niewiernych”, gdyż ich religia zawiera elementy chrześcijańskie. Wg doniesień reporterów Asia News, alawici stanowią około 20 proc. społeczeństwa. Alawitą jest także obecny prezydent Baszar al. Assad.
W Syrii, tak jak w wielu krajach Bliskiego Wschodu, przedstawiciele jednej mniejszości religijnej wolą nie wchodzić na teren zajmowany przez drugą mniejszość. Dlatego sunnici boją się wejść do wsi zajmowanych przez alawitów, a alawici unikają miejscowości zajmowanych przez sunnitów. Są jednak też takie regiony, gdzie interesy handlowe obu grup krzyżują się. W mieszanych dzielnicach wyznawcy różnych religii koegzystują. Jednak wystarczy niewielka iskra i wszystko się zmienia. Obecnie, tam gdzie sunnici przejmują kontrolę, dochodzi do bestialskich morderstw. Ludzie żyją więc w ciągłym strachu.
Chrześcijanie z Syrii są przekonani, że jeśli tylko rządy Assada zostaną obalone, wówczas otwarta zostanie puszka Pandory. Masowo będą prześladowani „niewierni” podobnie jak ma to miejsce w innych krajach Bliskiego Wschodu przez które przeszła „arabska wiosna”.
W Iraku po obaleniu Saddama Husajna, w Egipcie po usunięciu od władzy prezydenta Mubaraka i w Libii, po zabiciu Kadafiego, do władzy dochodzą fundamentaliści islamscy, którzy nieustannie prowadzą walkę z „niewiernymi”. Tak samo będzie w Syrii. Już w tej chwili w cieniu walk pomiędzy wojskiem i powstańcami najbardziej narażeni na niebezpieczeństwo są chrześcijanie. Większość mediów jednak milczy na ten temat.
Syryjczycy nie związani z reżimem przyznają, że konflikt, który w zachodnich mediach przedstawiany jest w czarno-białych barwach – zły to Assad, dobrzy to przeciwnicy reżimu – jest bardziej złożony. Zastanawiają się, jakie rządy pojawią się po obaleniu Assada i jaka przyszłość czeka chrześcijan w Syrii. Czy będzie ona taka jak w Iraku?
Siostry z syryjskiego klasztoru Saint Jacques le Mutile, które bacznie obserwują wydarzenia w kraju piszą na swojej stronie internetowej, że chrześcijańska mniejszość z Homs, Hama i Yabrud była „najlepiej zintegrowana ze społeczeństwem”. Od wybuchu rewolucji nastąpiła jednak zasadnicza zmiana. „Konflikt zmienia się z ruchu walczącego o wolność i demokrację, jakim był na początku w rewolucję islamską. Zmiana, jaka się dokonała 20 stycznia 2012 r . staje się coraz wyraźniejsza. Rewolucyjny Komitet Koordynacyjny w piątkowych modlitwach przekazywał przesłanie: „Naród deklaruje dżihad” - tak pisały siostry 25 stycznia. I dalej: „Tendencja, która istniała w tle stała się rzeczywistością. Przemoc, o której informujemy ma obecnie otwarty antychrześcijański charakter”. Zakonnice podały jedynie kilka przypadków brutalnych morderstw.
Basilios Nassar, grecki prawosławny wikariusz z Kafarbohom w prowincji Hama został zamordowany, kiedy próbował pomóc człowiekowi zaatakowanemu przez islamistów na ulicy Jarajima w Hama. W dniu 24 stycznia chrześcijanin Zafer Karam Issa został zamordowany przed swoim domem. Jego zabójcą jest syn islamskiego emira z Yabroud i Khadra, który wraz z innymi islamistami urządził zasadzkę na wyznawcę Chrystusa. Obecnie islamiści z dumą prezentują setki zdjęć, dokumentujących egzekucję. W zeszłym tygodniu młody chrześcijanin Khairo Kassouha również został zamordowany przed swoim domem w dzielnicy Al-Ousair.
Wdowa po chrześcijańskim męczenniku Nidalu Arbache, żaliła się do rektora greko-chrześcijańskiego seminarium w Damaszku, że chrześcijanie z Al-Ousair są „bezbronni wobec kaprysów powstańców”. Rebelianci dokonują eksterminacji wszystkich „niewiernych”, którzy znaleźli się na specjalnych listach Komitetu Rewolucyjnego.
W prowincji Hams zginęło już ponad 230 chrześcijan, a lista zabitych stale się wydłuża. Wielu wyznawców Chrystusa jest porywanych. Rebelianci domagają się okupu w wysokości od 20 do 40 tys. dolarów za każdą osobę. Jeśli nie otrzymają go w określonym terminie, porwanych brutalnie mordują. Ofiarami padają także dzieci, których poćwiartowane ciała wyławiane są z rzek. Podobnie islamiści postępowali w Iraku.
Wg najnowszych doniesień gazety „Der Spiegel”, do walki po stronie rebeliantów włączyła się Al. Kaida.
Źródło: Asia News, Der Spiegel, PI, AS.