Na początku lipca media poinformowały, że rząd przygotował program przymusowej edukacji dla sześciolatków i niebawem zostanie on wcielony w życie. Podano zakres materiału, który malcy będą musieli sobie przyswoić, z takimi punktami, jak rozpoznawanie flagi Unii Europejskiej i segregacja śmieci. Projekt ten, oprotestowany przez część rodziców i ekspertów od edukacji, spotkał się równocześnie z powszechną akceptacją wszystkich liczących się sił politycznych w Polsce. Jest to sytuacja o tyle dziwna, że pozytywny bądź negatywny stosunek do takich pomysłów był zazwyczaj jednym z miarodajnych kryteriów pozwalającym odróżniać lewicę od prawicy. W obecnej sytuacji wychodzi na to, że wszystkie poważne siły polityczne w kraju są w gruncie rzeczy lewicowe, a głosującym pozostaje wybór między socjalizmem o zabarwieniu internacjonalistycznym a socjalizmem w wersji narodowej.
Czy nie byłoby zaskakujące, gdyby wszystkie partie, niezależnie od deklarowanej ideologii, przyjęły z gorącym entuzjazmem propozycję podniesienia podatków o np. 10 procent? A przecież zarówno w przypadku wzrostu obciążeń podatkowych, jak i obniżenia progu wiekowego przymusu szkolnego chodzi o próbę ograniczania obszaru indywidualnej wolności i wkraczania w obszary tradycyjnie pozostające w gestii osób prywatnych. Co więcej, można powiedzieć, że o ile ingerencję w sferę własności w postaci przymusu podatkowego da się jeszcze uzasadnić, np. koniecznością utrzymania wojska, policji i sądownictwa, o tyle ingerencji w sferę wychowania i kształcenia dzieci bronić dużo trudniej. Jednak, choć wielu ludzi kwestionuje dziś zasadność wysokich podatków oraz przymusu ubezpieczeń społecznych, mało kto otwarcie krytykuje ideę przymusowego szkolnictwa, która przez większość uważana jest za
oczywistą oczywistość.
Edukacyjne przesądy
Chcąc w miarę obiektywnie rozważyć problem edukacji, należy więc przede wszystkim krytycznie przyjrzeć się owym
oczywistościom oraz rozmaitym przesądom stojącym u ich podstaw. Warto uświadomić sobie, że obecne poglądy na edukację nie mają charakteru raz na zawsze dowiedzionych twierdzeń i pewników w rodzaju 2+2=4. Dlatego też dyskusja nad nimi czy kwestionowanie ich nie jest jakąś intelektualną aberracją, lecz normalną reakcją w sytuacji, kiedy oparta na nich praktyka nie przynosi spodziewanych efektów bądź prowadzi do przeciwnych niż zamierzone. Być może twierdzenie
Każdy powinien się uczyć jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem i daje się uzasadnić choćby pragmatycznie, ale już z pewnością nie dotyczy to haseł:
Każdy powinien się uczyć w państwowej szkole czy
Każdy powinien się uczyć od 6. roku życia, a tym bardziej
Każdy powinien się uczyć, jak wygląda flaga UE.
Powszechna, przymusowa, państwowa
Problem edukacji można rozważać na dwóch poziomach: ogólnym, czy też „zewnętrznym”, oraz szczegółowym – „wewnętrznym”. Pierwszy dotyczy samego kształcenia jako takiego – kwestii jego powszechności, przymusu, związków z państwem, zakresu swobody rodziców przy wyborze szkoły etc., drugi zaś wiąże się z samymi treściami i metodami nauczania, jego organizacji, przebiegu, weryfikacji itd.
Zacznijmy od pierwszej kwestii. Uważa się dziś, że znalazła ona swoje ostateczne rozwiązanie w koncepcji 3xP, a więc powszechnego, przymusowego i państwowego szkolnictwa finansowanego z pieniędzy podatników. Koncepcja ta, uznawana za równie niepodważalną, jak prawa fizyki, po bliższym oglądzie zaczyna budzić wątpliwości. Przede wszystkim trudno znaleźć jakieś aprioryczne powody, dla których z góry należałoby odrzucić model oparty na założeniach przeciwnych, a więc edukację prywatną, nieprzymusową i niepowszechną. Co więcej, można znaleźć empiryczne argumenty przemawiające na jej korzyść, co najłatwiej wykazać na podstawie trzeciej cechy (statystycznie biorąc, prywatne szkoły mają wyższy poziom niż państwowe). Co do pozostałych dwóch, ich akceptacja bądź odrzucenie wiąże się nie tyle z praktyką, ile raczej z pewnymi założeniami politycznymi czy światopoglądowymi oraz leżącymi u ich podstaw systemami wartości. To zaś prowadzi do zasadniczej kwestii: jakiemu właściwie celowi służyć ma edukacja? Dopiero odpowiedź na to pytanie pozwala rozstrzygnąć spór o jej właściwą formę i przejść do bardziej szczegółowych pytań dotyczących treści i metod kształcenia.