Przed katastrofalnymi skutkami lekkomyślnego odbierania rodzicom ich dzieci i przekazywania ich ośrodkom opieki społecznej przestrzegła we wtorek w Warszawie szwedzka prawniczka Ruby Harrold-Claesson. Przewodnicząca Skandynawskiego Komitetu Praw Człowieka spotkała się 18 maja w siedzibie Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie z przedstawicielami organizacji rodzinnych. Harrold-Claesson nie ukrywa, że niepokojem napawa ją treść uchwalonej 6 maja przez Sejm RP ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.
Znana szwedzka prawniczka przypomniała, że kierowany przez nią Komitet działa od 13 listopada 1996 r., a do jego powołania przyczyniły się liczne przypadki łamania praw rodziców oraz ich dzieci przez instancje państwa, uzurpujące sobie prawo do decydowania o losie obywateli. Zaznacza, że działania takie są skutkiem obowiązującej w Szwecji ustawy z 1979 roku, o zakazie bicia dzieci. Miała ona je chronić przed przemocą, a doprowadziła w istocie do głębokich urazów, które dotykają nie tylko osoby bezpośrednio zaangażowane, lecz także szerszy krąg społeczeństwa – ich dziadków, wujów czy kuzynostwo.
Sama jako prawniczka specjalizująca się w sprawach rodzinnych, Harrold-Claesson przytoczyła szereg dowodów świadczących o jaskrawym łamaniu przez władze szwedzkie, praw zagwarantowanych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka oraz innych aktach międzynarodowych. Wielokrotnie rząd w Sztokholmie był pozywany do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przez swych obywateli, bezskutecznie domagających się zwrotu dzieci odebranych bezzasadnie i skazywany na wysokie grzywny. Jednak, jak zaznaczyła, żaden werdykt nie jest w stanie naprawić ran zadanych młodym ludziom i urazów.
Przewodnicząca Skandynawskiego Komitetu Praw Człowieka podkreśliła, że skutkiem szwedzkiej ustawy z 1979 r. jest nagminna kryminalizacja normalnych rodziców, destrukcja procesu wychowawczego, poważne zaburzenia u osób, które przeszły przez ten brutalny eksperyment społeczny. Zaznaczyła, że w świetle badań naukowych z roku 2005, obejmującego jedynie przypadki dzieci wychowywanych przez opiekę społeczną za lata 1930-1980 dostrzec można nieopisaną skalę nieszczęść. Przerażone rozmiarem tych patologii (choroby psychiczne, niestabilność uczuciowa, alkoholizm, narkomania itd.) nie zdecydowały się na podjęcie badań dotyczących okresu późniejszego, kiedy w samej Szwecji rocznie jest odbieranych rodzicom 20 tys. dzieci.
Przytoczyła historię opisaną przez emigrantkę z Polski, Ewę Nowacką w książce zatytułowanej „Złota Klatka”. Władze odebrały jej i jej mężowi dziecko, ponieważ bawiąc się spadło ze stołu i konieczna była pomoc lekarska. W myśl prawa wprowadzonego przez ustawę z 1979 r., wraz z mężem - jako rodzice - stali się oni pierwszymi podejrzanymi o przemoc. Wypadek ten przekreślił ich rodzinne szczęście.
Harrold-Claesson ukazała, że w Szwecji, gdzie są bardzo wysokie dodatki rodzinne, sprawy odbierania rodzicom dzieci mają podtekst finansowy. Jeśli bowiem sąd administracyjny orzeknie o odebraniu im dzieci, dodatki przechodzą na ośrodki opiekuńcze. Sumy jakimi w ten sposób dysponują te placówki są gigantyczne i dochodzą do 365 tys. euro rocznie na jedno dziecko. Nie oznacza to bezpieczeństwa podopiecznych, którzy padają tam ofiarami molestowania psychicznego, fizycznego a niekiedy także seksualnego. Z drugiej strony, rodzice pozbawieni dzieci i dodatków rodzinnych nie mają często pieniędzy na opłacenie swych domów, stają się bezdomnymi i bezpowrotnie tracą szansę na odzyskanie swych dzieci.
Przewodnicząca Skandynawskiego Komitetu Praw Człowieka przytoczyła szereg przykładów odmawiania rodzinie przez szwedzki wymiar sprawiedliwości, prawa do reprezentowania w sprawach rodzinnych przez zaufanego prawnika. Z drugiej strony władze nie dopuszczają do postawienia na ławie oskarżonych organizacji pomocy społecznej, stawiając je praktycznie ponad prawem.
Odesłała zainteresowane osoby do szeregu konkretnych sytuacji przedstawionych i udokumentowanych na stronie internetowej swej organizacji:
www.nkmr.org.
Źródło: KAI