W głosowaniu proceduralnym w sprawie zwiększenia wydatków na cele obronne oraz zniesienia polityki „don’t ask, don’t tell” w armii amerykańskiej, które odbyło się w ub. czwartek w Senacie zabrakło trzech głosów do wymaganych 60, by ustawa została przyjęta.
Dwóch senatorów wywodzących się z Partii Demokratycznej zapowiedziało, że wniesie w tej sprawie nowy wniosek, który jednak będzie mógł trafić pod obrady najwcześniej za kilka miesięcy.
Mimo osobistego zaangażowania się prezydenta Baracka Obamy, który kilka dni przed głosowaniem wydzwaniał do senatorów, naciskając na nich, by przyjęli ustawę, zwolennicy praw pederastów i lesbijek ponieśli klęskę.
W czwartek senatorowie musieli rozstrzygnąć, czy powinna dalej odbywać się debata w sprawie nowej polityki Pentagonu dot. zniesienia zakazu służby w armii pederastów i lesbijek. Przeciwko kontynuowaniu debaty wypowiedzieli się nie tylko senatorowie z Partii Republikańskiej, ale także kilku senatorów z Partii Demokratycznej – trzech byłych wojskowych i weteranów wojennych.
Na senatorów naciskali sekretarz stanu Robert M. Gates oraz szef Kolegium Połączonych Sztabów, Mike Mullen. Argumentowali oni, że lepiej, aby kongres przyjął ustawę, która pozwoli na stopniowe wprowadzanie zmian, zmierzających do zniesienia zakazu służby jawnych homoseksualistów, niż żeby nakazał to uczynić sąd federalny.
Gazeta „The Washington Post” pisze, że prezydent, gdyby chciał mógłby nakazać departamentowi sprawiedliwości nie pozwolić na odwołanie się od decyzji sądu federalnego do sądu apelacyjnego, który zakwestionował konstytucyjność zakazu stosowania DADT albo też skorzystać - jako głównodowodzący armii - z prawa wydania rozporządzenia, które zakazywałoby wydalania ze służby jawnych homoseksualistów. Jednak prezydent opowiada się za zniesieniem zakazu służby w armii jawnych homoseksualistów na drodze legislacyjnej.
Źródło: WashingtonPost.com, AS