Ponad 200 tys. – jedna ze stacji telewizyjnych podała, ze nawet ponad 300 tys. – obrońców życia człowieka przeszło w ubiegły czwartek ulicami Waszyngtonu w tradycyjnym Marszu dla Życia. Uczestnicy marszu protestowali przeciwko aborcji, przypominając, że od czasu zalegalizowania przez Sąd Najwyższy USA w 1973 r. tego ohydnego procederu, zabito w tym kraju ponad 50 mln dzieci nienarodzonych. Według organizatorów tegoroczny marsz był szczególny, gdyż wzięło w nim udział więcej uczestników, niż w latach poprzednich – informuje portal LifeSiteNews.com.
Marsz odbył się w 36 rocznicę skandalicznego orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciw Wade. W marszu wzięli udział obrońcy życia z całego kraju. Do Waszyngtonu jak co roku przybyli duchowni i świeccy z różnych diecezji katolickich, a także członkowie organizacji pro-life i prorodzinnych. Zdecydowana większość uczestników marszu to ludzie poniżej 30. roku życia, z dużym odsetkiem młodzieży.
Demonstranci nieśli liczne transparenty z hasłami pro-life, a także zdjęcia dużego formatu przedstawiające szczątki usuniętego w wyniku aborcji ludzkiego płodu. Na marszu pojawiła się również długa kolumna tzw. ciężarówek prawdy, pokazujących tragiczne skutki aborcji.
Nellie Gray organizatorka marszu powiedziała portalowi LifeSiteNews.com, że w tym roku pojawiło się na nim znacznie więcej osób. Jej zdaniem „z pewnością było ponad 200 tys.” uczestników. Zauważyła także, że jedna ze stacji telewizyjnych podała, że musiało ich być ponad 300 tys. Stwierdziła, że marsz normalnie trwa 1,5 godziny, a tym razem trwał ponad godzinę dłużej, co pokazuje, że uczestników musiało być znacznie więcej. – Nie mam wątpliwości, że była to reakcja na wybory i jak ludzie usłyszeli o tych kwestiach w wiadomościach, to poczuli się zobowiązani do przyjścia – powiedziała Gray.
Przed marszem krótkie wystąpienia mieli przywódcy organizacji pro-life, członkowie różnych organizacji religijnych, kongresmeni i senatorowie. Głos zabrali także: kard. Justin Rigali i wielu biskupów katolickich, metropolita amerykańskiego kościoła prawosławnego Jonasz oraz rabin Yehuda Levin.
Luke Robinson, pastor ze stanu Maryland, wzbudził wielki entuzjazm płomiennym przemówieniem wzywającym obecnego prezydenta Baracka Obamę do położenia kresu mordowaniu niewinnych dzieci nienarodzonych, co w szczególności dotyka dzieci czarnoskóre (aż 36 proc. populacji).
Również inni mówcy - odnosząc się z szacunkiem do nowego prezydenta - wezwali go do rezygnacji z proaborcyjnej polityki. Wielu ma nadzieję, że najbardziej proaborcyjny prezydent w historii USA przeprosi za swoją przeszłość i się nawróci. Inni wyrażają obawę z powodu poważnych konsekwencji decyzji, które podjął w ostatnim czasie znosząc politykę poprzedniej administracji, zakazującej finansowania z pieniędzy podatników organizacji pozarządowych przeprowadzających aborcję poza granicami kraju.
Frank Padilla, założyciel międzynarodowej organizacji pro-life Couples for Christ (Pary dla Chrystusa) żalił się, mówiąc portalowi LifeSiteNews.com o „globalnym wysiłku zmierzającym do zniszczenia rodziny, małżeństwa i życia”. Na Filipinach, gdzie powstała ta organizacja obrońcy życia zmagają się z ustawą o zdrowiu reprodukcyjnym, która promuje dystrybucję środków antykoncepcyjnych, łącznie z powodującymi aborcję. Padilla podkreślił. że istnieje ogromna obawa z powodu wyboru Obamy, który będzie miał wpływ nie tylko na to co się dzieje w USA w tej kwestii, ale także na cały świat. Jednocześnie, jak zauważył, zwiększyła się liczba osób świadomych zagrożenia, ale dalej konieczna jest edukacja, gdyż nawet wielu katolików wciąż nie wie o czym się mówi. Uważa również, że ten wybór paradoksalnie może wpłynąć na jeszcze większą aktywność pro-life, nie tylko w kraju, ale i zagranicą.
Źródło: LifeSiteNews.com, AS