Brytyjski rząd wdraża w życie, kosztujący ponad 224 mln funtów, program śledzenia od urodzenia 12 milionów dzieci w Anglii i Walii. Specjalny system gromadzenia informacji przewiduje wprowadzanie „niepokojących danych” na temat dziecka. Niepokojące może być nawet to, czy rodzice dopilnowują, by dziecko zjadało dziennie pięć porcji warzyw i owoców. To niespotykana do tej pory brutalna ingerencja państwa w życie rodzinne – alarmują krytycy programu. Rząd ma nadzieję, że zacznie on sprawnie działać już w ciągu dwóch lat.
Krytycy nowej inicjatywy rządowej nie kryją swojego oburzenia. To „swoisty Big Brotherowski system” śledzenia rodzin. Informacje zbierane o dzieciach i ich rodzinach będą naruszać prywatność rodzin. Pod znakiem zapytania stanie poufność lekarzy, pracowników socjalnych, prawników oraz policjantów.
Lekarze, nauczyciele i policjanci oraz opiekunowie dzieci będą zmuszeni dostarczać „wszelkich niepokojących” ich zdaniem danych nt. dziecka. Wystarczą dwa niepochlebne wpisy do kartoteki dziecka i policja będzie zobowiązana wszcząć postępowanie.
Rząd ustali także system celów do osiągnięcia przez dzieci i wyznaczy tzw. wskaźniki efektywności, określające, czy rozwój dziecka przebiega prawidłowo. Instytucje edukacyjne będą w szczególności zobowiązane do bliskiej współpracy z przedstawicielami odpowiedzialnymi za realizację „programu kontroli dzieci”. Będą one sprawdzały, czy dane cele zostały zrealizowane.
Funkcjonowania systemu obawiają się sami nauczyciele i opiekunowie dzieci, którzy zebrali się na konferencji w London School of Economics.
Dr Eileen Munro z LSE powiedziała, że szczegółowe informacje o dziecku będą zbierane już wtedy, kiedy wywoła ono zaniepokojenie nauczyciela poprzez brak postępu w realizacji celów wyznaczonych przez rząd. Urzędnicy państwowi będą interweniować, gdy dziecko uzna że „rodzic nie jest wzorem do naśladowania”. W rejestrze danych znajdą się dane m.in. o stanie psychicznym rodziców, o ich ewentualnych schorzeniach i lekach, które biorą. To, zdaniem ekspertów, jest niedopuszczalne.
Krytyków programu oburza w szczególności swoisty przymus narzucony przez państwo na rodziców. Rząd wymaga tak absurdalnych rzeczy, jak choćby dopilnowania, by dziecko koniecznie zjadało pięć porcji warzyw i owoców dziennie. Rodzice mają indoktrynować, a nie wychowywać swoje dzieci, by podobały się „państwu”.
Uchwalona w 2004 r. ustawa o dzieciach przyznaje rządowi nieograniczoną władzę w zbieraniu wrażliwych danych na temat dzieci i ich rodzin. Daje możliwość ingerencji w życie prywatne przy byle okazji.
Celem ustawy było zapobieganie maltretowaniu dzieci i ich zaniedbywania. Eksperci obawiają się jednak, że zamiast wyszukiwania prawdziwych przypadków skandalicznego traktowania, będzie dochodzić do absurdalnej interwencji państwa w życie wielu rodzin. Powodem narzekania na dane dziecko może być już to, że nie osiąga ono dobrych wyników w nauce języka obcego.
Poważnie zaniepokojone funkcjonowaniem ustawy i wdrażaniem absurdalnego programu zbierania danych o dzieciach są organizacje broniące praw dzieci. Okazuje się, że zgodnie z uprawnieniami, jakie ustawa przyznaje rządowi, już od początku tego roku policja pobrała próbki DNA od ponad pół miliona dzieci, by w przyszłości łatwo zidentyfikować potencjalnych przestępców. DNA pobierany jest od dzieci niejako na zapas.
Inicjatorzy projektu zapewniają, że „rodzice i młodzi ludzie będą mogli poprosić o wgląd do swoich danych oraz wprowadzenie zmian i zachowają pełnię praw na mocy ustawy o ochronie danych osobowych".
Źródło: „The Daily Telegraph”, AS
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy