Ważna jest jakość naszej religijności

2011-06-08 00:00:00
Ważna jest jakość naszej religijności

Paweł Milcarek komentuje wyniki badań dominicantes i comunicantes przeprowadzonych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego SAC.

Jeśli podchodzimy do tych badań tak, jak starają się czynić ich autorzy, gdzie nie zawsze więcej znaczy więcej, a mniej znaczy mniej, tylko są to bardziej skomplikowane procesy, to możemy z tego wywieść następujące komunikaty.

Pierwszy jest taki, że procesy społeczne, które są polską wersją zmian, które na Zachodzie następowały w latach 60. czy 70. – związane z bogaceniem się, funkcjonowaniem demokracji i wolnego rynku, ich liberalnej otoczki ideowej, także u nas powodują pewne straty dla religijności. Widać, że te straty nie są duże. A jednak – jeśli mimo wciąż licznego uczestnictwo w niedzielnej Mszy św., mamy do czynienia z jego ciągłym spadkiem (niewielkim, lecz stałym), widać, że specyfika polska polegałaby raczej na wolnym tempie procesów sekularyzacyjnych, a nie na ich nieistnieniu. Należymy do Zachodu, który ma kłopot z przekazaniem dalej swego dziedzictwa wiary. We Francji czy Niemczech oznaczało to szybkie i gruntowne wymiecenie kościołów z wiernych na przełomie lat 60-70 – natomiast w Polsce dzisiaj oznacza to powolne lecz stałe odrywanie się jakiejś części katolików z więzi uczestnictwa w Tajemnicy Wiary. Warto postawić pytanie, kto odchodzi.

Idźmy dalej. To oznacza, że jak na razie duszpasterstwu Kościoła, przestawionemu na nowe tory po Vaticanum II, nie udaje się zatrzymać ludzi w kościołach. Z tym, że „progresywnemu” duszpasterstwu zachodniemu nie udało się to „bardziej”, podczas gdy nieco bardziej „konserwatywnemu” duszpasterstwu polskiemu nie udaje się to znacznie „mniej” – jednak ostatecznie chodzi o tę samą nieskuteczność. Jest to zła wiadomość, która może prowadzić do wniosku, że podejmowane w ostatnich dziesięcioleciach forsowne, radykalne i niekiedy rewolucyjne wysiłki unowocześnienia i uatrakcyjnienia kultu katolickiego, liturgii Kościoła, nie przyniosły i nie przynoszą efektu proporcjonalnego do wysiłków i związanych z nimi nadziei. Jeśli chodzi o Zachód, potężne szkody zadane ciągłości liturgii nie zostały zrównoważone zyskami duszpasterskimi; jeśli chodzi o Polskę, powolny „wyciek” wiernych z umiarkowanie zmodernizowanych liturgii nie jest tamowany.

Druga kwestia, to jest problem sprzężenia między dominicantes i communicantes. Życie duchowe każdego człowieka wytwarza pewną równowagę. Jest ona taka, że u niektórych ludzi większa gorliwość i większe oddanie Bogu, wcale nie oznacza np. częstszej Komunii św. Musimy być ostrożni w ocenie takiej równowagi duchowej, ponieważ wiemy dobrze, że w przeszłości znamionowała ona wielu świętych. To zaś może znaczyć, że statystyki rozdanych Komunii nie dają nam „map świętości”: autorzy badań słusznie zauważają, że czasami tam, gdzie życie chrześcijańskie jest żywsze i spójniejsze, także w mierzalnych jakościach społecznych, poziom przystępowalności do Komunii, paradoksalnie, może być nie tak duży (statystyka natomiast nie zmierzy tego, że dla tych ludzi przystąpienie do Komunii jest wielkim świętem, osobistym przeżyciem). Po prostu nie ma tutaj automatyzmu – nawet jeśli wiemy, że częsta, codzienna Komunia może być darem budującym świętość i że często tak jest. Pomiar czysto ilościowy zawodzi. Wyobraźmy sobie środowisko, w którym poziom znajomości i uznania prawd wiary jest niewielki. W takim środowisku zachęty do przystępowania do Komunii mogą być przyjmowane nawet lepiej niż w środowisku bardziej dojrzałym, gdzie ludzie bardziej „badają samych siebie”. Tam, gdzie Komunię św. traktowałoby się jako rodzaj wspólnotowego posiłku, zapewne przystępowalność byłaby zdecydowanie większa, tak jak ilość bułek rozdanych na pielgrzymce będzie zawsze większa od ilości Komunii. Prawda o polskiej religijności leży gdzieś pomiędzy tymi skrajnymi przykładami. Tak jak powiedziałem, sama zwiększająca się nagle statystyka rozdanych Komunii nie mówi tego, co istotne. Na Zachodzie ludzie całymi ławkami maszerowali w kościele do Komunii św. (co budziło nawet zazdrość polskich księży w latach 60.), a później całymi ławkami z niego odchodzili.

W trzecim punkcie swojego komentarza powiem, że w świetle tych badań znajdujemy się w Polsce w pewnej równowadze. Nie ma jakiegoś niebezpiecznego trendu ilościowego, który zapowiadałby potężne tąpnięcie, ostry kryzys w wymiarze ilościowym, statystycznie dostrzegalnym. Na razie badania nie potwierdzają takich prognoz. Natomiast powinniśmy się raczej martwić o jakość religijności. Najwyraźniej kłopotem nie jest ucieczka wiernych z kościoła – nadal możliwe i potrzebne jest masowe duszpasterstwo, „szeroka sieć”. Zagrożenie może przyjść z innej strony, trochę jak kiedyś w Irlandii: należy się strzec wypłukiwania naszego chrześcijaństwa z jego wewnętrznych treści, z jego nadprzyrodzonej więzi.

Not. Jaro

Za: Fronda.pl
– Kult Świętej Rodziny przychodzi w samą porę, aby leczyć rany zadane rodzinom chrześcijańskim przez ducha tego świata – pisał już ponad sto lat temu katolicki misjonarz i nauczyciel ks. Jan Berthier. Ponieważ słowa te nie straciły nic na swojej aktualności, a kryzys rodzin niestety wciąż się pogłębia, Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi postanowiło zorganizować kampanię „Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną!”
Klub Polonia Christiana w Krakowie oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi zapraszają na wyjątkową i niezwykle ważną konferencję pt. „Czy Polsce grozi kolejny rozbiór?”. Wydarzenie to jest organizowane w związku z 230. rocznicą III rozbioru Polski, który na 123 lata wymazał naszą Ojczyznę z map świata.
Każdy ma prawo do życia! W dobie najniższego w historii poziomu dzietności w Polsce, konieczne jest głośne przypomnienie, że każde życie jest bezcenne i wymaga opieki, a samo rodzicielstwo promocji!
Modlitwa za zmarłych jest jednym z najpiękniejszych uczynków miłosierdzia, jaki może spełnić katolik. My – synowie i córki Mistycznego Ciała Chrystusa wierzymy, że dzięki naszej modlitwie dusze zmarłych doświadczają łaski życia wiecznego, a my sami umacniamy w sobie nadzieję na spotkanie z nimi w Niebie. Właśnie dlatego Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi zaprasza wszystkich ludzi dobrej woli na Zaduszki za naszych Przyjaciół, Współpracowników i Dobrodziejów.
– Ja jestem Matką dusz czyśćcowych. Moje modlitwy łagodzą czyśćcowe męki tych, którzy znosić je muszą. Jestem Matką pocieszenia dla dusz cierpiących, które na wezwanie mego imienia radują się jak chorzy, usłyszawszy słowa pocieszenia od lekarza – takie słowa usłyszała od Maryi podczas jednego z objawień św. Brygida Szwedzka.