„Podczas gdy Stany Zjednoczone koncentrują się na umocnieniu pokoju na Bliskim Wschodzie i kontroli zbrojeń z Rosją, w bliskim sąsiedztwie, w Wenezueli Hugo Chavez umacnia swoją władzę” – zauważa „The Christian Science Monitor”. Ostatnio parlament przyjął prawo, zgodnie z którym prezydent Wenezueli będzie mógł rządzić przy pomocy dekretów.
Eksperci ds. polityki międzynarodowej mają nadzieję, że w przyszłym roku, w związku ze zmianą składu kongresu, prezydent USA będzie zmuszony do ostrzejszej reakcji i wywierania większej presji na Chaveza. Nie wiadomo jednak, co administracja Baracka Obamy może zrobić, aby osłabić władzę prezydenta Wenezueli.
Zdaniem eksperta ds. stosunków w Ameryce Łacińskiej, Michaela Shiftera, należy się spodziewać więcej retoryki, mocniejszych wypowiedzi, krytykujących wydarzenia w Wenezueli. Jednak, jak się wyraził, „możliwości politycznej reakcji są ograniczone do sfery zachęcania do ostrzejszej postawy w regionie”.
Pomimo silnego oporu opozycji podczas wrześniowych wyborów do parlamentu, Chavezowi udało się przeforsować rozwiązania, osłabiające władzę Zgromadzenia Narodowego, które w nowym składzie rozpocznie obrady 5 stycznia 2011 r.
Udało mu się także ograniczyć wolność prasy i zaostrzyć przepisy dot. działalności partii politycznych. Jednak, co jest szczególnie niepokojące, Chavezowi udało się przeforsować prawo, które pozwala mu na rządzenie za pomocą dekretów, bez konieczności konsultowania się z parlamentem aż do połowy 2012 r.
Opozycja krzyczała, że to zamach stanu. Sytuacją zaniepokoił się także Waszyngton. Nowa przewodnicząca komisji spraw zagranicznych w kongresie, Ileana Ros-Lehtinen grzmiała na Organizację Państw Amerykańskich, że zezwala na umacnianie władzy Chaveza i ucisza opozycje: - To wstyd, że działania Chaveza uzurpującego sobie prawo do kontrolowania mediów w stylu Castro, nie spotkała się z silną reakcją państw członkowskich Organizacji Państw Amerykańskich, która ma za zadanie wspieranie demokracji na półkuli zachodniej.
Stosunki amerykańsko-wenezuelskie stale się pogarszają. Ostatnio Chavez nie udzielił akredytacji nowo mianowanemu ambasadorowi USA w Caracas, Larremu Palmerowi, który skrytykował rząd Wenezueli za utrzymywanie bliskiej współpracy z partyzantką marksistowską z Kolumbii. Palmer mówił przed amerykańską senacką komisją polityki zagranicznej, że morale w armii wenezuelskiej jest bardzo złe, czym miał zdenerwować prezydenta Wenezueli.
Chociaż rząd amerykański ostrzegł władze wenezuelskie, że ta decyzja będzie miała konsekwencje dla stosunków bilateralnych, to jednak wciąż nie wiadomo, jakie one będą.
Umieszczenie Wenezueli na liście państw wspierających terroryzm, w związku z domniemanymi kontaktami i współpracą z kolumbijskimi partyzantami, pozwoliłoby na zastosowanie przez USA sankcji gospodarczych. Jednak to nie jest na rękę Waszyngtonowi, gdyż Wenezuela jest największym dostawcą ropy naftowej do Stanów Zjednoczonych.
Shifter zauważa, że możliwości reakcji są ograniczone także z tego powodu, że Chavezowi pozwala na rządy autokratyczne konstytucja. Dlatego należałoby w pierwszej kolejności wspierać Zgromadzenie Narodowe, aby przyjęło ono prawa, które pozwolą ograniczyć władzę Chaveza i zlikwidować pozorną demokrację w tym kraju.
Źródło: „The Chrsitian Science Monitor”, AS