Faworyzowanie osób samotnie wychowujących dzieci nie ma uzasadnienia w ich sytuacji dochodowej, jest sprzeczne z konstytucyjnymi zasadami ochrony rodziny, praw dziecka i równego traktowania – zauważa Antoni Szymański, socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski.
Informacja GUS o tym, że w Polsce w 2010 urodziło się w związkach nieformalnych 20,6 proc. dzieci, przeszła bez specjalnego echa, choć jest głęboko niepokojąca. Przecież jeszcze w 1990 r. dotyczyło to 6,2 proc., wzrost zatem ponadtrzykrotny! Dla dzieci wychowanie w sformalizowanym związku ma ogromne znaczenie, ponieważ wciąż zapewnia on większą stabilność rodziny niż związek nieformalny, mimo coraz częstszych rozpadów związków małżeńskich. W wyniku rozwodów bądź separacji w ostatnich latach ponad 50 tys. dzieci rocznie pozostaje w bardziej osamotnionych rodzinach, na ogół bez ojca.
To pokazuje, jak wielka jest waga tych problemów. Niestety, nie są one w centrum zainteresowania społecznego i nie czyni się nic, by rozwiązać je w duchu ochrony podstawowego prawa dziecka do wychowania przez oboje rodziców w stabilnej rodzinie. Nie propaguje się wystarczająco wzoru trwałej pełnej rodziny, jako podstawowej wspólnoty, najlepiej zabezpieczającej prawa dziecka. Jednocześnie wiele się mówi o prawach i ochronie dziecka w zakresach, które nie są dla niego najważniejsze. Przykładem nich będzie ostatnia nowelizacja ustawy o przemocy w rodzinie, która za wyraz przemocy uznaje np. „krytykowanie" czy „kontrolowanie" dziecka, choć te zachowania rodzica wobec dziecka mogą być jak najbardziej pożądane.
Cały tekst na stronie internetowej:
www.rp.pl.