Redaktor naczelny tygodnika "Idziemy", odnosząc się do ostatnich zapowiedzi premiera Donalda Tuska o likwidacji połowy etatów ordynariatu polowego wyjaśnia, dlaczego rząd coraz bardziej nie lubi Kościoła. - Być może to wynika stąd, że panu premierowi nie udało się zwasalizować całego Kościoła, a może miał takie plany, bo przecież premier lubi mieć wszystko pod kontrolą. Kościoła nie udało się zwasalizować, więc być może premier próbuje w inny sposób spacyfikować jego autorytet - zauważa ks. Henryk Zieliński.
Ks. Zieliński mówi dalej: - Dla mnie w wystąpieniach pana premiera Tuska, w których praktycznie za każdym razem musi się znaleźć jakiś wątek antykościelny, czy nawet antyklerykalny - czy to dotyczy reformy emerytalnej, oszczędności w wojsku czy Funduszu Kościelnego - najbardziej niebezpieczne jest antagonizowanie społeczeństwa, szukanie w tym społeczeństwie wroga. To trochę przypomina język, którym posługiwano się za komuny: bogacze, klasa wyzyskiwaczy, i do tego kler oczywiście.
Redaktor naczelny tygodnika "Idziemy" podkreśla, że wracanie do tamtego myślenia nie służy ani polskiej racji stanu, ani na dłuższą metę nie służy Polsce. - Dlatego że stojąc przed tak trudnymi wyzwaniami powinniśmy szukać - i premier także powinien szukać - sojuszników, i to nie tylko wśród ludzi Palikota, ale także wśród ludzi Kościoła. Sam premier tych reform nie przeprowadzi, potrzebuje sojuszników - mówi ks. Zieliński.
Zdaniem kapłana, premier jako człowiek dawnej opozycji, chyba doskonale wie jaką rolę w trudnym czasie transformacji i wychodzenia Polski z komunizmu odegrał Kościół katolicki. - Warto podkreślić, że premier bardzo wybiórczo traktuje wyznania. Zwróćmy uwagę, że gdy chodzi o komisję majątkową, to zlikwidowana została tylko ta katolicka, zresztą bez konsultacji ze stroną kościelną, co jest ewenementem. Strony żydowska, prawosławna i ewangelicka zablokowały likwidacje swoich komisji - zaznacza ks. Zieliński.
Także ks. bp Henryk Tomasik protestuje przeciwko instrumentalnemu traktowaniu Kościoła katolickiego. Przypominając słowa Donalda Tuska, który pytany o likwidację Funduszu Kościelnego powiedział, że przy wprowadzaniu cięć budżetowych związanych z kryzysem finansowym "nie może być żadnej świętej krowy", zaznaczył: - Zdecydowanie protestuję przeciwko takiemu określaniu polskich sióstr zakonnych, szczególnie klauzurowych oraz misjonarzy, aby byli nazywani świętymi krowami - powiedział bp Tomasik w swojej cotygodniowej audycji "Kwadrans dla Pasterza" na antenie Radia Plus Radom.
Bp Tomasik przypomniał, że w ubiegłym roku fundusz kościelny wynosił 89 mln zł, czyli 0,03 proc. budżetu państwa. Dodał, że korzystało z niego kilkanaście parafii, które przeprowadzały konieczne prace remontowe pod opieką odpowiednich służb konserwatorskich.
Biskup zwrócił uwagę, że z Funduszu Kościelnego według rejestru MSWiA korzysta ponad 160 związków wyznaniowych. - A cały czas jest tylko mowa o Kościele katolickim. Przypomnę, że Fundusz powstał jako próba wynagrodzenia Kościołowi katolickiemu krzywdy wyrządzonej przez zabranie dóbr parafialnych i zakonnych. W pierwszym roku istnienia Funduszu Kościół nie otrzymał nic, korzystały tylko inne związki, a oskarżenia płyną tylko pod adresem Kościoła. W 1956 roku przeznaczono środowiskom, które podjęły współpracę władzami komunistycznymi 3 mln 340 tys. złotych - stwierdził bp Tomasik, przypominając jednocześnie, że dość poważna zmiana w funkcjonowaniu Funduszu nastąpiła w 1989 r., kiedy to osoby duchowne zostały objęte powszechnym, obowiązkowym systemem ubezpieczeń społecznych, gdzie składkę na ubezpieczenie duchowni opłacali samodzielnie, zaś członków zakonów i klasztorów przełożeni tych zgromadzeń.
Źródło: Stefczyk.info, Radio Plus Radom
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy