Jan Tomasz Gross znalazł fotografię. Ma ona przedstawiać grupę Polaków, którzy tuż po wojnie w miejscu pochówku spalonych szczątków ofiar obozu zagłady w Treblince mieli dokonywać wykopków, poszukując drogocennych przedmiotów, przede wszystkim złota. Sprawa fotografii stała się punktem wyjścia do szerszych rozważań na temat generalnej postawy Polaków wobec Holokaustu: „pozornie łagodny w nastroju widoczek dotyczy dwóch centralnych tematów Zagłady – masowego mordu popełnionego na Żydach i towarzyszącej tej zbrodni grabieży żydowskiego mienia”.
Krok za krokiem Gross przedstawia kolejne dramatyczne wydarzenia i incydenty ze stosunków polsko-żydowskich czasów wojny, by na ich podstawie dochodzić do generalnych konstatacji: „normą zachowania w polskim społeczeństwie – oczywiście pamiętając, że większość ludzi była niezainteresowana niczym, co ich bezpośrednio nie dotyczyło, i pozostawała na los Żydów obojętna – było tropienie i wynajdowanie ukrywających się Żydów, nie zaś niesienie prześladowanym Żydom pomocy. Że własność żydowska stała się z dnia na dzień łatwo osiągalnym obiektem pożądania i tylko niedołęga z nadarzającej się okazji nie skorzystał”.
Swoje przemyślenia w tej materii J. T. Gross wkrótce przedstawi – tym razem z żoną Ireną – w eseju pod tytułem „Złote żniwa”, opisującym tak powojenne wydarzenia w Treblince, jak i postawę Polaków podczas Holokaustu.
Oczywiście daleki jestem od twierdzenia, że Polacy zachowali się wobec Żydów wyłącznie przyzwoicie i w miarę postępów badań nad Zagładą muszę weryfikować swoje wcześniejsze, często zbyt optymistyczne, poglądy. Ale czynię to tylko w sytuacji, kiedy czytane przeze mnie teksty naukowe są solidnie udokumentowane i powstawały zgodnie z kanonami naukowego rzemiosła. Zanim więc przyjmę ustalenia Grossa za prawdziwe, spróbuję przeanalizować, co upoważniło go do tak jednoznacznych sądów.
Wątpliwa interpretacja fotografii
Punktem wyjścia kolejnego eseju Jana Tomasza Grossa jest fotografia przedstawiająca grupę ludzi stojących – w cywilu i mundurach – obok masowego grobu w Treblince. „Zrobione tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej, czyli w połowie XX wieku, zdjęcie przedstawia scenę zbiorową gdzieś w środku Europy. Na fotografii obok grupy podlaskich chłopów uwieczniono wzgórze usypane z popiołu 800 000 Żydów zagazowanych w Treblince od lipca 1942 r. do października 1943 roku. Europejczycy, których oglądamy na zdjęciu, najprawdopodobniej zajmowali się rozkopywaniem spopielonych szczątków ludzkich w poszukiwaniu złota i kosztowności przeoczonych przez nazistowskich morderców”.
Rzeczywiście, tuż po wojnie miał miejsce godny pożałowania proceder rozkopywania przez okoliczną ludność cmentarzyska w poszukiwaniu złota, kamieni szlachetnych i innych kosztowności. Ale nie wiadomo, czy mieli z tym procederem związek ludzie na fotografii. Z dokumentów wynika, że władze partyjne i państwowe uważały ten proceder za absolutnie naganny i usiłowały mu przeciwdziałać, m.in. przepędzając kopaczy, ogradzając teren albo porządkując rozkopane cmentarzysko.
Nie wiadomo też, kto i kiedy zrobił omówioną fotografię ani w jakich okolicznościach powstała. Nie ma nawet jednoznacznych dowodów – choć pewnie tak było – że zdjęcie zostało wykonane w Treblince. Kim wreszcie są sfotografowani ludzie i co robią na cmentarzysku? Są kopaczami? A może ekipą porządkującą cmentarzysko, na co, moim zdaniem, wyraźnie wskazuje mieszany, mundurowo-cywilny skład grupy, a przede wszystkim fakt działania w biały dzień. Czy hieny cmentarne rzeczywiście chciałyby dokumentować swoje działania za pomocą fotografii? A po co byłoby takie zdjęcie łapiącej ich milicji? Czy w MO w ogóle była wówczas procedura dokumentowania podobnych przestępstw? A jeśli tak, to jak fotografia trafiła w prywatne ręce? A może była w nich od zawsze, bo zachował ją sobie ktoś, kto nie widział w niej niczego zdrożnego, bo porządkował cmentarz i nigdy nie przyszło mu do głowy, że ktoś na jej podstawie może posądzić go o wykopki?
Brak krytycznej analizy fotografii miewa czasem poważne konsekwencje. Kilka lat temu grupa niemieckich naukowców, idąc jak Gross po linii najmniejszego oporu, przedstawiła serię zdjęć, na których byli Niemcy, a obok stosy trupów, na wystawie „Zbrodnie Wehrmachtu”. Ekspozycji przyjrzał się polski historyk Bogdan Musiał, który udowodnił, że Niemcy nie fotografowali swoich zbrodni, tylko ofiary NKWD, jakie znaleźli latem 1941 r. we Lwowie, Złoczowie, Borysławiu i innych kresowych miasteczkach. Dla autorów wystawy skończyła się ta sprawa skandalem i kompletną kompromitacją.
Dla Jana Tomasza Grossa takie kwestie jak poważna analiza zdjęcia nie istnieją. Nie ma on większych wątpliwości, że fotografia przedstawia grupę polskich hien cmentarnych, jakby współuczestników Holokaustu: „sygnał, że jest to fotografia z gatunku trophy pictures, to ułożone na kupkę z przodu piszczele i czaszki. Podobnie jak myśliwi obok upolowanej zwierzyny fotografowali się mordercy Żydów na miejscach egzekucji albo prześladowcy zebrani wokół torturowanej ofiary, którą zmuszano publicznie do upokarzających czynności albo której, ku uciesze zebranej publiczności, obcinano brodę”.
Autor stawia już znak równości między hitlerowcami mordującymi Żydów a osobami na zdjęciu, udowadniając, że i one przecież, rozkopując cmentarzysko, wykonywały „czynność ściśle związaną z Holokaustem – grabienie żydowskiego mienia”.
Ale ja żadnego konkretu w tej całej opowieści nie widzę. W przeciwieństwie do ewidentnej skłonności autorów do konfabulacji.
Ważnym odkryciem naukowym Grossa jest tu sprawa ustalenia prawowitych właścicieli aparatu, z którego ywkonano sporną fotografię. Dla nieco zaskoczonych cytuję: „w sąsiedztwie Treblinki w czasie wojny i po wojnie można było znaleźć dosłownie wszystko, w tym również aparaty fotograficzne”. W szerszym wywodzie Gross przekonuje, że aparat trafił w ręce Polaka w związku z eksterminacją Żydów w Treblince.
Rozumie się samo przez się – wynika to także z innych fragmentów omawianego eseju – że jeżeli Polak posiadał po wojnie ładne ubranie, nowe buty, zegarek czy aparat fotograficzny, to musiały one pochodzić z rabunku żydowskiego mienia.
Najbardziej adekwatny komentarz, jaki tu można dodać, to uwaga, że nie chodzi o podlaskich chłopów, jak utrzymuje Gross. Bo obóz w Treblince leżał na Mazowszu, a nie na terenie Podlasia.
[...]
Pełny tekst:
rp.pl