Ze spisu ludności, który przeprowadzono w USA w tym roku wynika, że wzrost populacji w tym kraju jest najniższy od 1940 r., a w wyniku stale utrzymującej się migracji na Zachód i Południe, wzrosła liczba mieszkańców niektórych stanów południowych i zachodnich, tradycyjnie popierających w wyborach Republikanów.
Chociaż w USA obserwuje się widoczne spowolnienie wzrostu populacji, to jednak przyrost ten jest i tak wyższy niż w innych krajach rozwijających się i wynosi 9,7 proc. od ostatniego spisu z 2000 r. Przykładowo, w ciągu ostatnich 10 lat liczba ludności w Wielkiej Brytanii i Francji wzrosła odpowiednio o 5 proc. Liczba ludności w Japonii pozostaje bez zmian, w Niemczech spadła w tym okresie, podczas gdy liczba ludności Chin wzrosła o 6 proc. a Kanady - o 10 proc.
Mark Mather, referent w Amerykańskim Centrum Statystycznym nie martwi się tymi danymi. Uważa, że w USA jest dużo młodych ludzi i chociaż w pierwszej połowie XXI wieku spodziewany jest spadek populacji amerykańskiej, później ma być tylko lepiej. – Mamy młodą populację, która będzie utrzymywać przyrost naturalny na odpowiednio wyższym poziomie w przyszłości - mówi.
Uznaje się jednak, że przyczyną obecnego spowolnienia jest kryzys gospodarczy z 2008 r., który przyczynił się także do opuszczenia kraju przez wielu imigrantów. Obecny spis ludności obejmuje zarówno imigrantów legalnych, jak i nielegalnych, którzy uznali Stany Zjednoczone za swój dom.
Najbardziej ludnym stanem jest Kalifornia, którą zamieszkuje ponad 37 mln ludności. Od ostatniego spisu ludności wiele zyskały stany: Teksas i Newada. Są to stany, które tradycyjnie popierają w wyborach Partię Republikańską. W związku ze wzrostem liczby ludności wzrośnie w nich także liczba wybieranych kandydatów w nowych okręgach wyborczych.
Źródło: The Catholic Online, AS