Chłopiec o imieniu Joseph, którego kanadyjscy lekarze chcieli uśmiercić, nie czekając na śmierć naturalną z powodu nieuleczalnej choroby na którą cierpiał, zmarł we wtorek w swoim domu w otoczeniu najbliższych. Umarł tak, jak tego pragnęli rodzice, państwo Maraachli, którzy musieli stoczyć wyczerpującą batalię o krótkie, ale godne życie dla swojego syna.
Kilka miesięcy temu światowe media obiegła informacja o tym, że kanadyjscy lekarze uparli się, aby za wszelką cenę uśmiercić ciężko chorego chłopca. Rodzina Josepha, walczyła jednak o to, aby móc zabrać syna do domu, by tam umierał w otoczeniu swoich najbliższych.
By tak się mogło stać konieczne było przeprowadzenie zabiegu tracheotomii, umożliwiającego samodzielne oddychanie chłopca. Lekarze jednak nie chcieli się na to zgodzić. Sprawa trafiła do sądu.
W lutym tego roku, sędzina Ontario Superior Court odrzuciła odwołanie rodziców, którzy zwrócili się z prośbą o zezwolenie na zabranie syna do domu, gdzie mógłby umierać pod ich opieką. Sędzina przekonywała, że chłopiec – zgodnie z tym co stwierdzili lekarze – znajduje się w stanie wegetatywnym i nie wykazuje żadnych oznak życia.
Rodzice przedstawili sądowi nagrania video, które udało im się wykonać mimo zakazu lekarzy, a które dokumentowały, że ich syn reaguje na bodźce tj. łaskotanie, wymachując rączkami. Sędzina jednak nie dawała się przekonać i wyznaczyła bardzo krótki termin na przeprowadzenie zalecanej przez medyków eutanazji.
Rozpoczęła się dramatyczna batalia o życie chłopca. Wokół rodziny Maraachli zgromadzili się obrońcy życia. W ciągu zaledwie jedenastu godzin rodzinie zapewniono profesjonalną obsługę prawną, dzięki czemu udało się nieco opóźnić termin realizacji postanowienia sędziny. W akcję osobiście zaangażował się ks. Frank Pavone z organizacji Kapłani za życiem.
Kapłanowi - dzięki pomocy wielu życzliwych osób z Kanady i USA - udało się wywalczyć zgodę na przeniesienie chłopca do amerykańskiej kliniki im. kard. Glennona w stanie Missouri, gdzie lekarze przeprowadzili udany zabieg tracheotomii. Chłopiec mógł wrócić do domu, gdzie jeszcze przeżył wśród najbliższych kilka miesięcy życia.
Ks. Pavone tuż po śmierci Josepha podziękował jeszcze raz wszystkim osobom, które w jakikolwiek sposób pomogły jemu i rodzinie Maraachli, umożliwiając chłopcu spędzenie reszty życia w otoczeniu najbliższych, którzy go bardzo kochali.
Kapłan napisał na Facebook-u: „Ten mały chłopiec i jego rodzice spełnili specjalną misję od Boga". Podkreślił on, że od samego początku rodzice byli pogodzeni z tym, że ich syn umrze. Mówił portalowi LifeSiteNews.com: – Nie mieli żadnych wymagań dotyczących tego, jak długo ich syn powinien żyć. Oni po prostu chcieli wypełnić swoje powołanie do miłości swoich dzieci bezwarunkowo i ochraniania ich przed tymi, którzy uznali to życie za bezwartościowe.
W podobnych okolicznościach zmarła córka państwa Maraachli, tylko, że w jej przypadku lekarze zgodzili się na zabieg tracheotomii. Dzięki czemu dziewczynka szybko trafiła do domu.
Sprawa dziecka Josepha, jak potocznie o nim pisano i mówiono, była szczególnie głośna w USA, gdzie wciąż toczy się dyskusja na temat tzw. paneli śmierci. Chodzi o to, że aby zaoszczędzić pieniądze z budżetu państwa, proponuje się, by lekarze decydowali komu przedłużać życie, a komu je zabierać przedwcześnie, nie zapewniając odpowiedniego leczenia.
Źródło: LifeSiteNews.com, AS
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy