We wtorkowych wyborach do Kongresu Partia Republikańska zdobyła co najmniej 60 dodatkowych mandatów w Izbie Reprezentantów (dokładne ostateczne wyniki nie są jeszcze znane). Do odebrania większości Demokratom potrzeba ich było minimum 39. Według wielu analityków, to sromotna klęska Partii Demokratycznej.
W Senacie Demokratom udało się utrzymać większość, chociaż stopniała ona do minimum. O zachowaniu większości zadecydowały zwycięstwa urzędującej senator Barbary Boxer w Kalifornii i Daniela Inouye na Hawajach.
Do nowego Kongresu - zwłaszcza do Izby Reprezentantów - weszło w wyniku wyborów wielu polityków wysuniętych przez tzw. Tea Party. Są oni szczególnie nieprzejednani, sprzeciwiając się jakimkolwiek kompromisom z Demokratami.
Tegoroczne wybory do Kongresu oraz legislatur stanowych były sprawdzianem władzy i siły, jaką posiada ruch Tea Party. Ruch ten skupia konserwatystów i liberałów - zwykłych obywateli - którym nie podoba się dotychczasowa polityka administracji prezydenta Baracka Obamy. Są to patrioci nawiązujący do ideologii Ojców Założycieli USA z XVIII wieku.
Media amerykańskie, jeszcze w trakcie trwania kampanii wyborczej, zwracały uwagę na siłę oddziaływania ruchu społecznego, który był w stanie w ciągu ostatnich dwóch lat zorganizować wielkie marsze protestacyjne w Waszyngtonie, domagając się zmiany polityki rządzącej administracji. Ruch ten nie jest partią polityczną. Nie posiada struktury partyjnej ani też liderów partyjnych. Narodził się spontanicznie w wyniku spotykania się w restauracjach i prywatnych domach oraz komunikowania za pośrednictwem, zwłaszcza internetu wszystkich niezadowolonych Amerykanów, którzy przeciwni są zwiększaniu wydatków budżetowych i ograniczaniu swobód obywatelskich.
Przedstawiciele ruchu zaangażowali się ostatnio w wybory. Choć teoretycznie jest to ruch społeczny, któremu bliższe są wartości wyznawane przez Partię Republikańską niż Demokratyczną, to jednak zdarza się, że członkowie tego ruchu ostro krytykują także Republikanów.
Jak pokazała tegoroczna kampania wyborcza, ruch dysponuje coraz większymi środkami finansowymi, większą liczbą wolontariuszy i zaczyna poważnie oddziaływać na lokalnych polityków. Domaga się od nich ograniczenia wydatków rządowych i zmniejszenia już i tak bardzo rozbudowanego aparatu władzy centralnej.
Według wstępnych danych wyborczych, zwolennicy Tea Party dopomogli Republikanom w większym lub mniejszym stopniu odebrać władzę Partii Demokratycznej. W niektórych stanach kandydatów konserwatywnych popierało blisko 90 proc. zwolenników Tea Party. Także część kandydatów niezależnych, związanych z Tea Party dostała się do Izby Reprezentantów oraz lokalnych władz stanowych.
Członkowie tego ruchu społecznego w pierwszej kolejności domagają się zniesienia tzw. ustawy zdrowotnej, która nakłada na każdego Amerykanina obowiązek wykupienia sobie ubezpieczenia zdrowotnego, z którego ma być m.in. finansowana aborcja. Całkowitego zniesienia tej ustawy chce aż 92 proc. zwolenników Tea Party. Są oni także w zdecydowanej większości przeciwnikami legalizacji tzw. małżeństw homoseksualnych (84 proc.) oraz przeciwnikami zniesienia zakazu służby w armii jawnych homoseksualistów. Chcą całkowitego zakazu aborcji lub znacznego jej ograniczenia. Sprzeciwiają się wyrzucaniu religii ze sfery publicznej. W szczególności nie godzą się z usuwaniem krzyży z takich miejsc i zakazywaniem pracownikom administracji publicznej noszenia symboli religijnych.
Źródło: msnbc.com, AS