Ks. Adam Martyna
Umiłowani w Panu Jezusie!
Ostatnio dość często możemy usłyszeć „nowiny” sugerujące, że nasz znajomy i nasza znajoma, którzy do tej pory byli uważani za całkiem dobre małżeństwo, „dostali rozwód kościelny”. Wiadomość taka powoduje spore zmieszanie, jako że przyzwyczajeni byliśmy uważać, iż w Kościele nie ma rozwodów. Czyżby nawet w Kościele zmiany zaszły już tak daleko?
Spróbujmy przyjrzeć się tej sprawie bliżej. Św. Mateusz w swojej ewangelii zapisuje słowa Pana Jezusa, który ostrzega:
Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19,6). Słowa te są tak jednoznaczne, że Kościół nigdy nie odważył się pozwalać na rozwody, nawet jeżeli miało to pociągnąć za sobą poważne konsekwencje, jak w przypadku króla Anglii Henryka VIII.
Małżeństwo ważnie zawarte istnieje aż do śmierci jednego ze współmałżonków, ponieważ jest obrazem niekończącej się nigdy miłości Chrystusa do swojego Kościoła. Jak to się dzieje, że jednak są jakieś sprawy w sądach biskupich i orzeczenia, które stwierdzają, że małżonkowie są wolni, a ich małżeństwo nigdy nie istniało? Otóż, do ważności małżeństwa potrzebne są pewne warunki, tak jak do ważności każdego sakramentu. Jeżeli te warunki nie zaistniały, małżeństwa nigdy nie było, chociaż mogły istnieć pozory, że jest... I tak na przykład małżeństwo nie zaistniało, jeżeli jedna ze stron byłaby zmuszona do ślubu albo nie była zdolna na przykład do współżycia małżeńskiego, przy czym druga strona nie byłaby świadoma tej niezdolności; kiedy jedna ze stron zataiłaby przed ślubem poważną chorobę, np. psychiczną itd.
Tego wszystkiego przyszli małżonkowie powinni dowiedzieć się w czasie przygotowania do sakramentu. Jeżeli okaże się, że w chwili zawarcia małżeństwa istniały tzw. przeszkody zrywające, małżeństwo nigdy nie miało miejsca. To, co w potocznym języku nazywa się „rozwodem kościelnym” albo „unieważnieniem małżeństwa”, jest po prostu stwierdzeniem przez odpowiednią władzę, jaką jest sąd biskupi, że małżeństwa nigdy nie było. Ważnie zawartego małżeństwa nie może unieważnić nikt, bo jest to prawo Boże.
Jeżeli zatem małżonkowie mają poważne wątpliwości co do istnienia faktycznego ich związku przed Bogiem, winni zgłosić się do swojego proboszcza, który sprawą potem odpowiednio pokieruje. Nie jest to jednak sprawa prosta, wymaga czasu, by zbadać wszystkie okoliczności. Potrzebni są świadkowie, tak jak w sądzie cywilnym. Ponadto swoje zeznania składa się przed Bogiem i Kościołem pod przysięgą.
Powstaje pytanie, co by było, gdyby jedna ze stron „znalazła” np. świadków za pieniądze, przysięgała fałszywie i w ten sposób wprowadziła sędziów w błąd? W takim przypadku nawet jeżeli uzyskałoby się stwierdzenie nieważności, to nieuczciwie zdobyte nie ma żadnego znaczenia przed Bogiem. Małżeństwo nadal istnieje, a kto wprowadza w błąd w rzeczach tak poważnych, popełnia grzech śmiertelny. Sytuacja jest podobna do rozgrzeszenia zdobytego podstępem. Jeżeli ktoś zatai przed spowiednikiem, że np. żyje w konkubinacie, dostaje rozgrzeszenie, ale przed Bogiem nie jest ono ważne i tylko plami się sumienie nowym grzechem śmiertelnym.
Możemy być zatem pewni: w Kościele nie ma rozwodów ani „unieważnienia małżeństwa” ważnie zawartego. Można otrzymać jedynie stwierdzenie nieważności od samego początku, to znaczy, że mimo pozorów, małżeństwo nigdy nie zaistniało. Kto by jednak zdobył takie orzeczenie za cenę kłamstwa, popełnia grzech śmiertelny.
Istnieje pytanie, czy rozwiedzeni mogą być dopuszczeni do Eucharystii, a jeśli tak, to w jakich okolicznościach? Otóż, jak już stwierdziłem wyżej, w Kościele nie ma rozwodów. Kiedy jednak wspólne mieszkanie małżonków jest dłużej niemożliwe, Kościół może zgodzić się na tzw. separację, to znaczy czasowe rozstanie, jednak bez możliwości zawarcia ponownego małżeństwa z inną osobą. Dzieje się tak chociażby w przypadku, kiedy w domu dochodzi często do przemocy i istnieje obawa, że może się to skończyć tragedią. Małżonkowie w separacji mogą do siebie wrócić, bo ich małżeństwo trwa do śmierci jednego z nich.
W Polsce i w innych krajach wielu katolików decyduje się na rozwód cywilny, przed sądem kierującym się prawem państwowym. Wiemy, że przepisy większości krajów na świecie dopuszczają rozwody. Choć jest to rzecz godna ubolewania i bardzo smutna, sam rozwód cywilny nie pozbawia jeszcze prawa do Komunii św. (KKK 1650). Człowiek rozwiedziony pozbawia się tego prawa dopiero wtedy, jeżeli „zawrze” nowy związek cywilny lub wejdzie w relacje cudzołożne.
Wszystkim nam powinno zależeć, żeby małżeństwa były trwałe i święte. Od świętości małżeństw zależy przecież stan duchowy przyszłych pokoleń, dlatego powinniśmy powierzać Panu Bogu tych, którzy przygotowują się do małżeństwa, by do tego sakramentu podchodzili poważnie i z pełną odpowiedzialnością.