Widzimy na co dzień jak wiele jest w naszych rodzinach problemów i cierpień, które tak trudno nam niekiedy unieść, iż wydaje nam się to ponad nasze siły. Wiele z nich związanych jest z różnymi chorobami i odchodzeniem naszych najbliższych do Wieczności. W tych cierpieniach widać jednak rękę Bożej Opatrzności i Bożą Mądrość, która dla nas jest często niepojęta. I choć po ludzku nie umiemy sobie wytłumaczyć sensu czyjegoś cierpienia czy nawet śmierci, nie wolno nam jednak poddawać się rozpaczy i zapominać, że nie ma uświęcenia bez krzyża. I zawsze jest tak, że choroba i związane z nią cierpienia wiążą się też z wieloma łaskami, tak dla cierpiącego, jak i jego otoczenia. Iluż bowiem mogłoby trafić na wieczne potępienie, gdyby nie choroba, która przygotowała ich do nawrócenia i dała czas na przystąpienie do świętych sakramentów. Gdyby śmierć zastała ich w grzechu ciężkim, jaki los spotkałby ich dusze? Dlatego modlimy się, aby Pan Bóg zechciał nas zachować od nagłej i niespodziewanej śmierci, tak abyśmy byli jak najlepiej do niej przygotowani.
Nie wolno nam też zapomnieć, że nie byłoby naszego zbawienia bez tej największej Ofiary i cierpienia, jakie musiał znosić nasz Zbawiciel podczas okrutnej męki krzyżowej. Dlatego nikt z nas, choćby był obarczony, w jego mniemaniu, największym cierpieniem, nie może już więcej powiedzieć, że cierpienie nie ma sensu. Mówi o tym sam Pan Jezus:
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. (Mt 16,24)
Warto jednak zauważyć, że wiele cierpień, które spotyka nasze rodziny, wywołanych jest bezpośrednio przez nasze g
rzechy. Ileż to bowiem cierpienia zadają sobie nawzajem małżonkowie przez egoizm i szukanie własnej przyjemności, nie chcąc pamiętać o tym, że mają sobie pomagać w drodze do Nieba? Czy na co dzień myślimy o tym, że jesteśmy za siebie odpowiedzialni przed Panem Bogiem (bo przysięgliśmy sobie przed ołtarzem i łączy nas sakrament), i że za dusze nam powierzone będziemy musieli zdać przed Zbawicielem rachunek? A ile cierpienia i szkody w duszach dzieci wywołują grzechy rodziców, którzy albo są zgorszeniem, albo przez rozbicie rodziny rujnują obraz świętości i nierozerwalności małżeństwa w niewinnych duszach? Czy mówiąc o „własnym prawie do szczęścia” tacy rodzice nie widzą, że zadają potężne cierpienia swoim dzieciom, psują obraz Boga w ich sercach, wypaczają i łamią ich sumienia, i mogą tym samym udaremnić możliwość stworzenia przez nich w przyszłości szczęśliwych małżeństw? A Pan Jezus przestrzega:
Kto by zaś zgorszył jedno z tych maleńkich, które we mnie wierzą, lepiej by mu było, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i pogrążono w głębinie morskiej. (Mt 18, 6)
Módlmy się więc i starajmy o świętość naszych małżeństw. Prośmy Matkę Najświętszą, aby nam wyjednała siły i potrzebne łaski dla ratowania i uświęcenia naszych rodzin. Błagajmy o opamiętanie dla tych wszystkich, którzy pozbawiają się łask sakramentalnych i w poszukiwaniu „własnego szczęścia” kroczą prostą drogą do piekła.
Kliknij w baner, aby przejść na stronę pisma „Przymierze z Maryją”.