Rodzina
 
Sami uczmy dzieci wiary i moralności!
Krystian Kratiuk

Mądre głowy współczesności każą nam zastanawiać się, jaki świat pozostawimy kolejnym pokoleniom, jeśli nie będziemy segregować odpadów albo nie zaprzestaniemy masowej produkcji plastiku. Pytanie o naszą odpowiedzialność względem następnych generacji jest jak najbardziej zasadne – ale niekoniecznie z powodów ekologicznych…

 

Na nasze dzieci czyha szereg zagrożeń, dość wymienić kilka oczywistych: swobodnie dostępna pornografia czy coraz wymyślniejsze używki, rozmaite uzależnienia (których to istnieje już tak wiele, że niejeden współczesny rodzic nie umiałby ich nawet nazwać), przemoc, działalność sekt. To jednak tylko te najbardziej oczywiste niebezpieczeństwa, często uświadamiane nam przez organizacje społeczne i różnorakie programy edukacyjne.

Ale przecież nasze dzieci często nie wiedzą, kim jest Bóg. Może i jeszcze w coś wierzą, ale same nie wiedzą w „co” czy w „kogo”. W związku z tym nie wiedzą też, co z wiary w Trójjedynego Boga wynika? Na naszych oczach starzeje się jedno z ostatnich pokoleń, dla którego oczywiste było, że z Wiary wynika określona moralność.

 

Młodzi często wybierają zło. Dlaczego?

Dlatego, że nie nauczyliśmy ich zła od dobra odróżniać!

Żyjemy w dobie abdykacji. Abdykują papieże, ojcowie i matki porzucają rodziny, nawet niektórzy biskupi coraz częściej deklarują, że chcą uczyć się od wiernych, a nie odwrotnie. Jednak my, katolicy, nie możemy abdykować – nie możemy zrezygnować z naszych obowiązków stanu. A obowiązkiem każdego rodzica, dziadka, ojca i matki chrzestnej, starszego brata czy siostry jest nauczać o naszej wierze i moralności młodsze pokolenia.


Świat młodych to dziś internetowe śmieszne filmiki, zabawne zdjęcia, ale także wszechobecne porady na temat żywienia, ubioru i stylu życia, a także popularne i kształtujące określone postawy seriale. Dobrych, katolickich wartości jest tam jak na lekarstwo. Liczy się wyłącznie dobra zabawa, egoizm i wszechobecny seks…

 

A my, rodzice? Dziadkowie? Chrzestni? Czasem albo jesteśmy już w tym wieku, że nie rozumiemy „w co klikają” nasi najmłodsi krewni, albo nie przejmujemy się tym, albo wręcz sami w tym z nimi uczestniczymy, zamiast nauczyć ich odróżniania dobrych treści, zjawisk, mód i tendencji od złych. Również treści, zjawisk, mód i tendencji religijnych! Nie chodzi tylko o sekty, ale również o wszelakie postępowe, stojące w sprzeczności z Tradycją i rozumem interpretacje naszej świętej Wiary!

 

To wszystko przez nas. Przez to, że nie nauczyliśmy dzieci podstaw naszej religii. Że w pewnym momencie wielu z nas uznało, iż szkoła nauczy dzieci wszystkiego i my nie musimy się już niczym zajmować. Że biernie przyglądaliśmy się, gdy w wielu szkołach lekcje religii katolickiej stawały się lekcjami ogólnego religioznawstwa albo pogadankami o niczym.

 

A teraz – rachunek sumienia. Kiedy ostatni raz przyszło nam do głowy, by porozmawiać o Bogu w naszej rodzinie? Kiedy przeczytaliśmy fragment katechizmu i porozmawialiśmy o nim przy stole? Kiedy ostatni raz wypowiedzieliśmy się stanowczo po katolicku, poświadczając, że jakieś zachowanie „nie przystoi”, że inne jest grzechem, że nie podoba się Bogu, a jeszcze inne jest po prostu niemoralne?

Kiedy ostatni raz naprawdę wychowywaliśmy własne dzieci czy wnuki? Nie tylko przez przykład, ale i przez wykład…

 

Krystian Kratiuk