Temat numeru
 
Zgorszenia w Kościele
o. Jan Strumiłowski OCist

Od pewnego czasu coraz częściej dostrzegamy, że świat i Kościół są dotknięte kryzysem. Kryzys w Kościele jest definiowany w różnoraki sposób. Niektórzy zauważają, że jego przyczyną jest zbytnie dostosowanie, a nawet upodobnienie się Mistycznego Ciała do świata, które wiąże się z pewnego rodzaju ustępstwami i kompromisami w nauczaniu, prowadzącymi do rozmycia odwiecznej doktryny. Inni z kolei twierdzą, że przyczyna jest dokładnie odwrotna; że kryzys związany jest z brakiem dostosowania, że wynika on z faktu, że Kościół nie nadąża za zmieniającym się światem…

 

W tym drugim przypadku wydaje się, że rozpoznanie przyczyn tej zapaści wynika z błędnego zrozumienia natury Kościoła, a sama diagnoza opiera się na danych statystycznych.

Chrystus – tak, Kościół – nie?


Wnioskowanie wydaje się tutaj na pozór proste: zauważamy, że wierni odchodzą od Kościoła. Apostazje są związane z tym, że współczesny świat ze swoimi wartościami jest odmienny od tego, co proponuje Kościół, a zatem człowiek ukształtowany we współczesnym świecie, jeśli chciałby zachować nauczanie Kościoła, musi być postawiony w stan konfliktu wewnętrznego, co stawia go przed wyborem: albo „normalne” życie w świecie z całym dobrobytem jego współczesnych osiągnięć ideologicznych, albo Kościół.


Jeszcze inną, osobną grupę stanowią ci, którzy przyczyn kryzysu Kościoła upatrują w nagłaśnianych skandalach obyczajowych duchowieństwa. Skoro Kościół jest święty, a jego geneza jest boska, to grzechy ludzi Kościoła przeczą tej prawdzie. Prowadzi to albo do negacji nauki o świętości Kościoła, albo do jej deformacji, która w konsekwencji może rodzić przeświadczenie, że Kościół jest, owszem, instytucją prowadzącą do Boga, ale instytucją niekonieczną i skompromitowaną. Z tego względu coraz częściej możemy usłyszeć zdanie: Chrystus – tak, ale Kościół – nie, co ma wyrażać przeświadczenie, że Chrystusa można poznać i można się z Nim zjednoczyć bez pomocy Kościoła. Takie twierdzenie jest oczywiście błędem.


Kryzys – co robić?


Co jednak w obliczu tak zawiłej i trudnej sytuacji ma począć wierny katolik? W jaki sposób ma reagować na kryzys i zgorszenia? W tym obszarze pojawiają się również różne reakcje. Niektórzy sądzą, że rozwiązaniem jest pewnego rodzaju sprzeciw wobec Kościoła. Jeśli Kościół zaczyna zmieniać swoją doktrynę, jeśli podąża za światem, to uchronienie wiary jest możliwe poprzez wypowiedzenie posłuszeństwa. I, niestety, możemy zaobserwować coraz częstsze głosy stwierdzające, że papież nie jest papieżem, że hierarchia sprzeniewierza się Chrystusowi, a więc należy ją porzucić; że najlepszym rozwiązaniem jest stworzenie bezpiecznej enklawy na marginesie Kościoła, która nie będzie utrzymywała z hierarchicznym Kościołem stosunku zależności posłuszeństwa.


Skrajnie odmienną postawą jest natomiast naiwne przekonanie, że skoro Kościołem kieruje Duch Święty, to kościelne zarządzenia zawsze i bezwzględnie są słuszne, nawet jeśli rodzą opór wielu wiernych (według takiej wizji papież posiada władzę nadrzędną wobec Kościoła i wszelka zmiana w Kościele jest słuszna, jeśli tylko jest zarządzeniem Stolicy Apostolskiej). Inni z kolei mówią, że owszem, niektóre posunięcia współczesnej hierarchii są błędne, ale nie musimy się tym przejmować, gdyż Bóg sobie poradzi z każdym kryzysem i właściwie nie z takimi kryzysami mieliśmy już do czynienia w historii, a jednak Duch Święty zawsze wyprowadzał Kościół Chrystusowy na proste drogi. Wszystkie te reakcje oczywiście nie są pozbawione pewnych właściwych podstaw, jednak wszystkie są błędne. W jaki sposób więc chrześcijanin powinien reagować na obecny zamęt i kryzys w Kościele?


Wszczepieni w Ciało Chrystusa


Dla zrozumienia kwestii tego kryzysu bardzo ważne jest zrozumienie samej istoty Kościoła. Jest on ­niewątpliwie Mistycznym Ciałem Chrystusa. Oznacza to, że między Kościołem a Chrystusem istnieje mistyczna i nierozerwalna więź. Z tego względu rzeczywiście jest on święty – i nie jest to jedynie postulat. Skąd zatem w Kościele pojawiają się zgorszenia?

Otóż, chociaż Kościół jest zjednoczony z Chrystusem i od Niego czerpie swoją świętość, to jednak nie jest z Nim absolutnie tożsamy. Chociaż jest Jego Mistycznym Ciałem, to zarazem jest instytucją i zgromadzeniem ludzkim. Sam Chrystus, kiedy mówił o zgorszeniach, stwierdzał, że one muszą przyjść. Kościół więc jest instytucją, bytem, który składa się z grzesznych ludzi, ale nie grzeszni ludzie są jego źródłem. W sensie teologicznym Kościół jest czymś więcej niż tylko zgromadzeniem ludzi wierzących. Posiada on tożsamość, która jest inna od tożsamości zbiorowości wiernych. Pismo Święte mówi, że Kościół jest osobą mistyczną, oblubienicą Baranka, która zjednoczyła się z Nim tak ściśle, że stanowią jedno Ciało – a konkretnie Mistyczne Ciało Chrystusa. Zatem tożsamość Kościoła nie zależy od ludzi i nie jest kształtowana przez ludzi. Człowiek poprzez chrzest staje się jego członkiem. Przez wszczepienie w Kościół mamy udział w życiu wyższym, przekraczającym nas. Będąc w Kościele, jesteśmy wszczepieni w Ciało Chrystusa, a zatem mamy udział w Jego życiu i Jego Boskiej tożsamości.


Grzech skutkiem sprzeniewierzenia się…


Przez Chrystusa w Kościele mamy udział w życiu Bożym. Jednak owo wszczepienie w życie Chrystusa nie pozbawia nas naszego indywidualnego życia naznaczonego piętnem grzechu pierworodnego. Grzeszny człowiek poprzez komunię z Kościołem ma dostęp do innego życia niż to naturalne, które jest naznaczone grzechem. Zatem poza Mistycznym Ciałem i bez Niego człowiek jest niejako skazany na swoje grzeszne życie. W Kościele ma dostęp do życia innego – nadprzyrodzonego. Jednakże wraz z włączeniem do Kościoła to pierwsze, grzeszne życie nie zanika, ale pojawia się obok niego inne – nadprzyrodzone. Dlatego mimo że człowiek ma w Kościele udział w życiu Bożym, to jednak może z niego nie korzystać i po prostu nadal grzeszyć. Może jednak również swoje życie naturalne poddawać tej nowej zasadzie, która przez Mistyczne Ciało jest mu dostępna – to znaczy może swoje życie naturalne podporządkowywać temu nadprzyrodzonemu – już nie według ciała, ale według Ducha.


Ta podwójna sytuacja sprawia, że każdy chrześcijanin jest dzieckiem Bożym, ale może jednocześnie sprzeniewierzyć się tej godności, gdyż Kościół nie pozbawia go wolnej woli. Jednakże oznacza to, że każdy akt cnoty i świętości płynie z tego, co daje nam Kościół. Każda świętość jest wynikiem realizowania tego życia, które jest nam udzielone przez Chrystusa w Kościele. Każdy grzech zaś jest wynikiem naszej inicjatywy, jest tym, co wynika ze sprzeniewierzenia się Kościołowi i życia według zasady naszej natury dotkniętej grzechem pierworodnym. Święci często właśnie z tego względu każde dobro w swoim życiu przypisywali Bogu, a każde zło przypisywali sobie. W takiej też perspektywie powinniśmy patrzeć na zgorszenia w Kościele.


Grzechy duchowieństwa, zarówno te powszednie, jak i te najcięższe nie są w sensie ścisłym grzechami Kościoła i nie świadczą o jego tożsamości. Każdy grzech jest skutkiem sprzeniewierzenia się Kościołowi. Niestety, w ludzkiej percepcji właśnie to, co nasze, jesteśmy skłonni przypisywać Kościołowi, natomiast dobro przypisujemy zazwyczaj sobie (co jest również przejawem grzechu pychy).


Reagować na zło


Zatem objawem niezrozumienia istoty Kościoła jest zarówno postawa, w której odchodzimy od Niego ze względu na grzechy księży, jak i postawa, w której pomimo rzekomych grzechów Kościoła trwamy w Nim, bo my jesteśmy szlachetni i naszą szlachetnością chcemy Kościół ubogacić, uzdrowić lub chociażby we wspólnocie Kościoła to nasze dobro realizować. Tymczasem jedynym słusznym powodem trwania w Kościele jest wiara w jego mistyczną więź z Chrystusem, pomimo faktu, że wielu wbrew tej więzi bardziej żyje nadal swoim grzechem.

Oczywiście owa jedność Kościoła z Chrystusem i względna odrębność członków Kościoła od Chrystusa nie powinna rodzić w nas obojętności wobec grzechów ludzi Kościoła. Ci, którzy są wszczepieni w Mistyczne Ciało Chrystusa, są zobowiązani do życia Jego życiem i Jego Duchem. Jeśli tego nie robią, powinni doświadczyć naszego braterskiego napomnienia. Jeżeli ono jednak nie odniesie skutku, to i jawnego sprzeciwu, gdyż swoim życiem zadają oni kłam pięknu Kościoła, a grzechami plamią jego nieskalane oblicze w oczach świata.


Depozyt wiary


Dokładnie ta sama zasada opisująca istotę Kościoła powinna być odniesiona w kwestii zamętu doktrynalnego. Kościół, będąc Mistycznym Ciałem Chrystusa, posiada strukturę hierarchiczną. Apostołowie i ich następcy otrzymali od Chrystusa władzę strzeżenia depozytu wiary, głoszenia tegoż depozytu i jego wyjaśniania. Wraz z tą władzą otrzymali charyzmaty i dary, które pozwalają im spełniać to zadanie. Z natury bowiem żaden człowiek nie jest zdolny do autorytarnego definiowania czy określania prawdy. Prawda Objawiona została nam przekazana z góry. My jej ani nie wymyśliliśmy, ani nawet sami jej nie odkryliśmy. Ona została nam przekazana, gdyż prawda Boża jest wyższa od nas. Zatem jest ona względem nas niezależna. Mamy w niej udział, ale nie możemy jej tworzyć. Biskupi z papieżem na czele mają obowiązek jej strzeżenia i wyjaśniania – a są do tego zdolni ze względu na namaszczenie Duchem, które otrzymali wraz ze święceniami episkopatu. Dar Ducha dla strzeżenia depozytu nie jest jednak czymś działającym automatycznie. Sytuacja ma się tutaj analogicznie jak powyżej. Tak jak chrześcijanin ma przystęp do życia Bożego pozwalającego zwyciężyć grzech, co nie oznacza, że automatycznie staje się bezgrzeszny, tak pasterze Kościoła posiadają dar autentycznej interpretacji Objawienia, co nie sprawia, że nie mogą popełnić błędu. Jeśli w sprawowaniu swojego urzędu nie będą wierni Chrystusowi, nie będą podporządkowani Kościołowi i nie będą uważali siebie za sługi Kościoła, lecz będą realizowali własne pomysły i aspiracje traktując Kościół jako podrzędną im własność, to niechybnie pobłądzą. Nie będą bowiem zarządzali Kościołem według danego im charyzmatu, lecz według własnych upodobań. Zatem, chociaż Kościół jest nieomylny, a ta nieomylność realizuje się w konkretnych charyzmatach nieomylności papieża i kolegium biskupów, to jednak nie stanowi to bezwzględnego zabezpieczania przed błędem w zwyczajnym nauczaniu naszych pasterzy. Z tego względu od początku istnienia Kościoła herezje się pojawiały i Kościół musiał z nimi walczyć.


Kościół depozytariuszem Objawienia


Czy zatem Kościół może pobłądzić tak, że jedynym wyjściem będzie odrzucenie jego struktur i założenie małej wiernej wspólnoty poza jego granicami? Otóż nie. Chociaż pasterze Kościoła nie są bezwzględnie chronieni przed błędem, a nawet sam papież pomimo charyzmatu niemylności nie jest przed błędem strzeżony w swoim zwyczajnym czy prywatnym nauczaniu, to jednak Kościół jako całość otrzymał taką gwarancję od samego Chrystusa. Zatem nie jest możliwe, by Kościół jako całość zbłądził. Nie jest możliwe, by Objawienie przetrwało poza Kościołem, gdyż to Kościół jest jego depozytariuszem. Nie oznacza to oczywiście, że w swojej większości na pewno nie pobłądzi. Tutaj nie działa statystyka, arytmetyka czy zasada demokratyczna. Mamy gwarancję, że w łonie struktury Kościoła zostanie zachowany nienaruszony depozyt. Nie mamy gwarancji co do żadnego konkretnego chrześcijanina czy biskupa, lecz co do Kościoła – co oznacza, że na pewno pozostanie na świecie do końca czasów jakaś wspólnota zachowująca i realizująca wszystkie przymioty i właściwości Kościoła powszechnego (łącznie ze strukturą sakramentalną i hierarchiczną) która pozostanie wierna Objawieniu Bożemu.


Czy to z kolei powinno nas uspokajać tak, że w sposób beztroski przestaniemy reagować na błędy i zgorszenia? Również nie. W Kościele bowiem działa Duch Święty, który jest duszą Kościoła i gwarantem jego wierności. Jednak ten Duch działa w nas i wymaga naszej współpracy.


W historii Kościoła widzieliśmy różne błędy, zgorszenia i zawirowania. I rzeczywiście, zawsze Kościół wychodził z tych zmagań zwycięską ręką. Jednak nigdy to się nie działo bez heroicznego zaangażowania świętych, którzy z miłości do Kościoła walczyli o jego czystość i dla których pojawiające się błędy nigdy nie były czymś obojętnym.


Prawdziwa miłość do Kościoła


Zatem błędy w Kościele mogą się pojawiać. Nie są one chciane przez Boga, ale są dopuszczone przez Niego ze względu na uszanowanie naszej wolności. Bóg daje nam bezwzględny i bezcenny dar nadprzyrodzonego życia, lecz nas do niego nie przymusza. Gwarantuje jednak, że zawsze do tego daru będziemy mieli przystęp i żadna moc piekielna nie będzie potrafiła tego daru zniszczyć, tak by przestał on być dla ludzi dostępny. Wiemy, że ten dar będzie zawsze dostępny w Kościele, a nigdy poza Nim. Zatem czasy zamętu szczególnie powinny nas pobudzać do wierności Kościołowi, do czujności i braterskiego napomnienia. Nigdy nie powinny w nas budzić zwątpienia w sam Kościół, lecz powinny być dla nas okazją ku jeszcze większemu zaangażowaniu w życie Kościoła i w życie nadprzyrodzone. Czasy zamętu niejako wymuszają w nas postawę wiary aktywnej. Tutaj nie można być biernym, ale należy miłość do Chrystusa, Jego Prawdy i Kościoła uczynić czymś aktywnym. Miłość nadprzyrodzona do Kościoła bardziej niż kiedykolwiek właśnie w czasach zamętu musi być prawdziwą treścią naszego życia.