Rodzina
 
Joga nie jest niewinną zabawą!
Tomasz Kolanek

Joga nie ma nic wspólnego z niegroźnym rozciąganiem mięśni i ćwiczeniem oddechu. Nie jest ani niewinną zabawą, ani też „starożytną nauką” z Dalekiego Wschodu – o tym w rozmowie z „Przymierzem z Maryją” przekonuje siostra Michaela Pawlik OP.

 

Czym jest joga?

 

– Zacznę od tego, czym joga nie jest. Otóż nie jest ona niewinną zabawą. Nie jest tylko zespołem ćwiczeń połączonych z medytacją, które mają wzmocnić ludzki organizm i zapewnić człowiekowi, jak to się pięknie mówi „duchowy spokój”. Nie! Przekaz o „niewinności” jogi jest kłamstwem. Joga to bardzo niebezpieczny system filozoficzny pochodzący z Dalekiego Wschodu, który mówi, jak uwolnić się z materialnej formy i „ominąć” wszystkie wcielenia reinkarnacji.

 

To właśnie wiara w reinkarnację, jaką obserwujemy między innymi w Indiach, determinuje pesymistyczne podejście do życia. Ludzie na Dalekim Wschodzie wierzą bowiem, że ludzka dusza w momencie śmierci odradza się w innym ciele. Joga ich zdaniem pomaga wyjść z tego koła wcieleń, „osiągnąć spokój” i przejść ze świata materii do świata tzw. energii kosmicznej.

 

W jaki sposób „wyznawcy jogi” chcą to osiągnąć?

 

– Poprzez różne rodzaje technik stosowanych w ćwiczeniach jogi. W Indiach rozróżniają między innymi takie jej formy jak:

HATHA-JOGA – fizyczne opanowywanie organizmu, które jest wstępem do ćwiczeń wyższych stopni jogi.

KARMA‑JOGA – droga do „uwolnienia się” z rzekomych obciążeń z „poprzednich wcieleń”.

RADŻA‑JOGA – jako jednoczenie się z odwiecznym „światłem” przez medytację; przy czym nie mówi się o jakie „światło” chodzi, a jest to technika związana z doznaniami okultystycznymi.

BHAKTI‑JOGA praktykowana zwykle przez czcicieli Kriszny. Ma to być miłosne oddanie się obiektowi kultu, którym często bywa guru, jako rzekoma „manifestacja” Kriszny.

DŻNIANA‑JOGA (zwana czasem gniana‑joga) – autorefleksja prowadząca do złudnego wrażenia jednoczenia własnej świadomości z różnie rozumianą „najwyższą Jaźnią”.

Poza tym są też formy erotycznej jogi, jak:

TANTRA‑JOGA – osiąganie rzekomo „boskiego” stanu przez praktykę „magii seksualnej”.

LINGAMJONI‑JOGA – jednoczenie się „we dwoje” z różnie pojmowanym „Kosmosem” w transie „erotycznej miłości”.

LAJA‑JOGA – osiąganie tzw. „wyższych stanów świadomości” przy pomocy tak zwanych „boskich napojów” czy używek jak np. marihuana.

 

Dziś szczególnym rodzajem jogi jest MANTRA‑JOGA, nazywana MEDYTACJĄ TRANSCENDENTALNĄ (TM). Choć we wszystkich rodzajach jogi zwykle praktykuje się mantrę czyli osiąganie błogostanu poprzez ciągłe rytmiczne powtarzanie jakiegoś słowa czy zdania, to w TM zanim mistrz podyktuje mantrę, wcześniej prowadzi dość długą rytualną ceremonię, by ta mantra działała jako rodzaj magicznego zaklęcia.

 

Niestety, ale tak jak wcześniej powiedziałam – mało kto zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie wynikają z tego typu praktyk. Zdecydowana większość nie zdaje sobie sprawy z pułapki, w jaką wchodzi, ponieważ myśli, że ma do czynienia z niewinną gimnastyką.

 

Jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą joga?

 

– Są to niebezpieczeństwa zarówno zdrowotne, jak i duchowe. Jednym z najpopularniejszych „ćwiczeń” prawie w każdej jodze, a także w buddyjskich ćwiczeniach zen, jest manipulowanie oddechem. We wschodnich technikach medytacyjnych wykorzystuje się nieprawidłowy rytm oddechowy. Tu może uśpić naszą czujność powszechne przekonanie, że oddech służy łatwiejszemu relaksowaniu się, uwolnieniu od stresów itp. Gdy jesteśmy spięci, zdenerwowani, oddychamy szybko, płytko, a uświadomienie sobie tego i oddychanie spokojne, wolne, głębokie zwykle przynosi zdecydowaną ulgę.

 

Jednak dla kogoś, kto ma podstawową wiedzę na temat fizjologii oddychania, jest sprawą oczywistą, że stosowanie zbyt szybkiego lub bardzo wolnego rytmu oddechowego prowadzi do zaburzeń nazywanych fachowo zachwianiem równowagi kwasowo‑zasadowej. Jednostką określającą stopień zakwaszenia i alkalizacji płynów jest pH. Ale nieprawidłowe oddychanie powoduje za małe, lub zbyt duże nagromadzenie się dwutlenku węgla (CO2), wskutek czego pH się zmniejsza (podczas wstrzymywania oddechu), lub też nadmierny spadek CO2 (bardzo szybkie oddychanie) podnoszący pH we krwi i innych płynach krążących wewnątrz naszego ciała. Dwutlenek węgla utrzymuje właściwą kwasowość wnętrza organizmu dzięki odpowiednim procesom chemicznym.

 

Prawidłowe pH krwi i płynów ustrojowych nie może przekroczyć granic 7,35–7,45. Niewielkie nawet wahnięcia poza te granice prowadzą do zaburzeń funkcji organizmu. Np. gdy pH osiągnie np. 7,2 wówczas jest to już nawet zagrożeniem dla życia człowieka! Zaburzenia w równowadze kwasowo‑zasadowej w płynach naszego organizmu prowadzą do zmian metabolicznych występujących także w mózgu, w którym kwasica lub alkaloza oddechowa wywołuje zaburzenia w prawidłowym jego funkcjonowaniu.

 

Jakie to są zaburzenia?

 

– Na przykład, przy kwasicy oddechowej wskutek zbyt zwolnionego oddechu pH spada poniżej 7,35. Wówczas, zależnie od stopnia wzrostu CO2 i okresu jego trwania, mogą wystąpić: zaburzenia elektrolitowe – wzrost stężenia wodorowęglanów, fosforu, potasu, spadek stężenia chlorków i mleczanów, zaburzenia koncentracji, halucynacje, różne objawy psychotyczne, duszność, lęk, niepokój, apatia, drażliwość, senność, zmiany osobowości, upośledzona kurczliwość mięśnia sercowego i zaburzenia rytmu serca, skurcze mięśni szkieletowych, bóle głowy, wzmożone ciśnienie śródczaszkowe i obrzęk tarczy nerwu wzrokowego.

 

Przy alkalozie oddechowej, wskutek zbyt szybkiego oddychania, pH podnosi się powyżej 7,45. Wówczas, zależnie od stopnia spadku CO2 i okresu jego trwania, mogą wystąpić: zaburzenia elektrolitowe – spadek jonów wapnia, fosforu i potasu, a wzrost jonów chloru, zaburzenia świadomości, skurcze naczyń mózgowych, stan dezorientacji, omdlenia, drgawki, parestezje, zaburzenia mowy, zaburzenia widzenia, zaburzenia rytmu serca, depresja, stany płaczliwości, stan ogólnego wyczerpania, zlewne poty.

 

W reklamach jogi nikt jednak nie wspomina o zdrowotnych konsekwencjach, których jest nawet więcej, niż tu wymieniłam.

Poza patologicznym oddychaniem są też sposoby na pobudzenie swej „energii”, nie tylko przez wspomniane wcześniej „boskie napoje”, ale także przez wdychanie różnych kadzideł wydzielających rodzaj euforyzującego eteru albo częste ograniczanie snu, specjalną dietę, wprowadzanie się w trans przez odpowiednio dobrane dźwięki. Najczęściej będą to mantry, które są wzywaniem różnych pogańskich bożków bądź składaniem do nich próśb, a nawet ofiarowaniem się pod ich opiekę…

 

Słyszeliśmy również o przypadkach, kiedy przed rozpoczęciem „zajęć z jogi” uczestnikom nakazano oddanie pokłonu przed jakimś obrazem bądź posążkiem. I ludzie to robili, bo uważali, że to tylko zabawa…

 

– No właśnie! Przecież każdemu katolikowi powinna się w tym momencie zapalić w głowie lampka ostrzegawcza, że ma do czynienia z jakimś szatańskim podstępem pod płaszczykiem czegoś niegroźnego. Tak się jednak nie dzieje i wiele osób nie widzi nic złego w pokłonieniu się tego typu przedmiotom.

 

Wychodzi więc na to, że wszystkie wymienione przez siostrę czynniki stosowane w jodze robią zdrowotną bądź duchową krzywdę praktykującemu…

 

– Chodzi przede wszystkim o to, by katolika wyprowadzić z Kościoła na duchowe bezdroża i zniechęcić do sakralnej mistyki. Tyle tylko że ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. To tak jak z narkomanem – on również zażywa narkotyki, żeby zdobyć jakieś dodatkowe doznania. On również sięga po coraz mocniejsze dawki, ponieważ potrzebuje coraz mocniejszych doznań. Tak samo jest z jogą – ludzie w patologiczny sposób próbują przenieść się do bliżej nieokreślonego „kosmicznego świata” lub osiągnąć jakieś duchowe czy intelektualne „super‑energie”, nie widząc, że sobie szkodzą, a mantrą łamią pierwsze przykazanie Boże: „Nie będziesz miał Bogów cudzych oprócz Mnie”. Poza tym często stają się uzależnieni, a nawet ubezwłasnowolnieni przez swego „mistrza” pod kierunkiem którego prowadzą dane ćwiczenia.

 

Pewien jogin opowiadał mi kiedyś o swoich doznaniach podczas ćwiczeń. Mówił, że pewnego razu czuł się, jakby się rozpływał i zamieniał w eter, tak jakby osiągnął absolutny orgazm i sam stał się „bogiem”. Kilkukrotnie próbował powtórnie przeżyć to doznanie poprzez stosowanie kolejnych metod jogi.

 

Czy można powiedzieć, że joga to dalekowschodnia odmiana satanizmu?

 

– Joga jest demoniczna, ale nie jest satanizmem. Praktykując ją, otwieramy się na działanie demonów. Satanizm natomiast polega na oddawaniu czci „władcy tego świata”, gloryfikowaniu wszelkiego zła i wszystkiej maści plugastwa skierowanego przeciwko Panu Bogu.

 

My, katolicy – mamy Pana Boga wielbić, przestrzegać Dekalogu, kochać bliźnich i unikać zła. Joga z kolei „uczy” ludzi, jak „zawładnąć bożkiem”, aby zdobyć jego moce. Ludzie, którzy doświadczyli Boga, ­przyznają, że wobec Jego majestatu czuli się niczym nic nieznaczący pył. Z kolei „dalekowschodni mistycy” mają poczucie, że dzięki jodze stali się przynajmniej przez kilka chwil nieskończeni, nieśmiertelni i wszechpotężni.

 

Nieraz spotykałam się z przypadkiem, że ktoś, kto uprawiał jogę i chciał wrócić do praktyk katolickich, musiał skorzystać z pomocy egzorcysty, aby ten uwolnił go z pseudozdolności paranormalnych, jakie „zyskał” rzekomo dzięki jodze.

 

Co siostra ma na myśli?

 

– Niektórzy twierdzą, że dzięki jodze mogą czytać cudze myśli. Inni uważają, że potrafią rozpoznawać choroby, np. że ktoś cierpi na kamicę nerkową. Te rzekome zdolności pseudoparanormalne w zderzeniu z Sacrum okazują się zdolnościami demonicznymi, które całkowicie degradują człowieka i czynią go narzędziem w rękach ­Złego.

 

Czy istnieje katolicka medytacja?

 

– Oczywiście, że tak. Nie stosuje się w niej żadnych z wymienionych przeze mnie udziwnień praktykowanych w jodze. Medytacja katolicka to tak naprawdę modlitwa w ciszy. Bez słów, za pomocą samych myśli i uczuć zwracamy się do Pana Boga; chcemy go przeprosić i zastanowić się nad naszym postępowaniem; prosimy o wsparcie w naprawieniu popełnionych błędów etc.

 

Medytacja katolicka ma nas zbliżyć do Boga poprzez uwielbienie Jego geniuszu i miłosierdzia. Nie może ona jednak zawierać żadnych dodatkowych bodźców, które zapewnią nam jakieś psychofizyczne doznania. Nie może ona polegać na bezmyślnym powtarzaniu modlitwy bez rozważania jej treści, ponieważ byłoby to złamanie drugiego przykazania Dekalogu – Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno. Medytacja katolicka musi być świadoma!

 

Rozmawiał Tomasz D. Kolanek