Obraz Świętej Rodziny jest większości katolików doskonale znany i dość konkretny. Na jego przywołanie przed oczami naszej wyobraźni pojawia się jednak zapewne tylko parę wydarzeń z Ewangelii oraz tych z popularnych przedstawień i wizerunków. Czy jednak te rozpowszechnione, nieraz cukierkowe obrazy, nie przesłaniają nam zasadniczych prawd o Świętej Rodzinie? Czy ona sama nie stała się dla nas częścią jakiegoś baśniowego świata, zamiast być prawdziwym wzorem, realną pomocą i punktem odniesienia dla naszych, tak często dzisiaj pokaleczonych i poranionych rodzin? Czy wołamy w naszych utrapieniach: Jezu, Maryjo i Józefie Święty, ratujcie nas!?
Gdy rozważamy tajemnice Różańca Świętego, w pierwszej jego części – zwanej przecież radosną, dostrzegamy pewien paradoks. Oto mówimy o tajemnicach radosnych, ale kiedy się głębiej zastanowimy, owa radość rozważanych przez nas wydarzeń z życia Świętej Rodziny daleka jest od beztroski.
Oto ja, służebnica pańska…
W scenie Zwiastowania widzimy wprawdzie tę podniosłość i Bożą Chwałę poselstwa świętego Archanioła Gabriela, który przychodzi do Służebnicy Pańskiej – Maryi, ale Ona nie jest w tym momencie wolna od niepokoju. Ewangelia mówi, że na słowa Archanioła: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą – zmieszała się i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie (por. Łk 1,28–29). Choć była wybrana przez Boga Ojca na Matkę Jego Syna już przed wiekami, Ona sama jako Oblubienica Ducha Świętego, święta i pokorna dziewczyna nie mogła przecież spodziewać się takiego wyróżnienia. I mimo iż słusznie nazywamy ją Stolicą Mądrości i Arcydziełem Stworzenia ponad wszystkich ludzi i aniołów, Pan Bóg chciał, aby doświadczyła tego „zmieszania” i niepokoju, aby „rozważała”, a może bardziej – rozeznawała, czy ma faktycznie do czynienia z Bożym poselstwem, co ono konkretnie znaczy i jakie niesie konsekwencje. Bóg chciał, aby Jej decyzja była w pełni wolna i świadoma. Nie podejmowana w euforii, czyli w emocjach, ale w uważnym, spokojnym rozważeniu. Jej postawa jest dla nas doskonałym wzorem roztropności i trzymania emocji pod kontrolą rozumu oświeconego łaską, zwłaszcza gdy w życiu rodzinnym zostajemy postawieni przed „trudnymi” wyrokami Bożej Opatrzności!
Ale czy ta postawa „rozważania” nie powinna być również dla nas wzorem rozeznawania duchów, czyli tego, co w naszym życiu duchowym pochodzi z Bożego natchnienia, a co może być diabelskim zwodzeniem? Maryja jest najlepszym drogowskazem i pomocą w tym rozeznawaniu woli Bożej, wsłuchiwaniu się w głos Pana Boga i odróżnianiu go od podszeptów złego czy też naszych słabości, lęków i pożądań.
W scenie Zwiastowania towarzyszy Maryi też jak najbardziej ludzkie uczucie lęku. Dlatego przecież, jakby dla potwierdzenia Jej nieskalnej postawy roztropności, ale i uspokojenia padają słowa Bożego posłańca: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga (Łk 1,30). I dopiero po nich następuje wyjawienie Bożych planów względem Jej Boskiego Macierzyństwa. Jednak Przeczysta Dziewica nawet w tym momencie nie zostaje od razu uwolniona od obaw, których nadal z woli Bożej doświadcza. Dlatego ośmiela się zapytać: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? (Łk 1,34). Pan Bóg chciał tych pytań, chciał tych obaw, aby dla nas było na wieki świadectwem Jej całkowite i bezwarunkowe zaufanie Bogu, Jej FIAT – oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! (Łk 1,38). Oto wzór całkowitego zawierzenia Panu Bogu i Jego wobec nas planów – wzór Maryi we wszystkich naszych niepewnościach i troskach o jutro. Dzięki Niej i przez Nią możemy wołać: Totus tuus, Maryjo! Cały jestem twój, prowadź mnie i moich bliskich do Twojego Syna!
Święty Józef gotowy do całkowitego zawierzenia
A cóż powiedzieć o wzorze, jaki daje nam św. Józef w czas tej próby, w której dowiaduje się, że jego przyszła małżonka jest w ciąży? Chociaż według ówczesnego zwyczaju Maryja była już zaślubiona z Józefem, jednak nie mieszkali jeszcze we wspólnym domu i w myśl ówczesnego prawa nie byli w pełni małżeństwem. A zatem fakt poczęcia Pana Jezusa pod sercem Maryi przed wspólnym zamieszkaniem zostałby potraktowany jako naruszenie prawa małżeńskiego i cudzołóstwo. Józef znalazł się w dramatycznym położeniu i po ludzku nie mógł sobie tego wyjaśnić. Wiedział, że jego małżonka jest czysta jak łza i miał do niej pełne zaufanie. Jednak faktycznie była w stanie błogosławionym, a on nie mógł uważać się za ojca tego dzieciątka. Poniekąd znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Czy i my nie natrafiamy na sytuacje, które wydają nam się beznadziejne? Św. Mateusz w swojej Ewangelii podaje: Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie (Mt 1,18–19). Św. Józef nie działał jednak gwałtownie i bez namysłu. Oddalenie Maryi potajemnie oznaczałoby w rzeczywistości, iż przyjmował na siebie całą odpowiedzialność za poczęcie dziecka, a siebie wskazywał jako tego wiarołomcę, który zostawia brzemienną narzeczoną. Tak więc jego zamiar nie był aktem ucieczki, ale heroizmu i poświęcenia z miłości do Maryi. Podjął taki zamiar, choć go nie zrealizował i możemy być pewni, że zanim zaczął działać, z pełnym zawierzeniem Panu Bogu modlił się o pomoc. I został wysłuchany. Oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: „Bóg z nami”. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański. (Mt 1,20–24).
Św. Józef jest dla nas patronem w tych wszystkich chwilach trudnych i wydawałoby się – beznadziejnych. Kiedy uwikłani jesteśmy w różne sytuacje po ludzku bez wyjścia i wszystkie noce – mroki pokus i beznadziei. Noc jest zdaniem komentatorów biblijnych symbolem pokus. Kojarzona jest też ze szczególnym działaniem złego ducha. Tymczasem w nocy przychodzi do Józefa anioł i zwiastuje mu radość jego powołania, ale i potrzebę poświęcenia dla ukochanych. Trzy razy jeszcze na kartach Ewangelii przyjdzie w nocy, we śnie, do św. Józefa anioł. Drugi raz, kiedy po narodzinach Jezusa powiedział mu: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić. (Mt 2,13). A posłuszny i pełen zaufania Józef wstał w środku nocy, wziął swojego przybranego maleńkiego Synka oraz Jego ukochaną Matkę i zabrał ich w nieznane, aby uchronić przed siepaczami króla. Trzeci raz, po śmierci Heroda, w Egipcie, anioł we śnie wezwał go do powrotu z Rodziną do Izraela. Już w ojczyźnie, we śnie otrzymał jeszcze jeden nakaz, aby udał się do Galilei i tak trafiają do Nazaretu.
Jest więc we wszystkich swoich decyzjach św. Józef wzorem bezwzględnego posłuszeństwa woli Bożej, wzorem męstwa i zaufania Bogu w przeciwnościach życiowych. Jest zatem wzorem prawdziwego mężczyzny – męża i ojca chroniącego swoją rodzinę, będącego jej głową i przewodnikiem w trudnych chwilach, kiedy potrzeba zdecydowania i wskazania Bożej drogi. Dla mężczyzn, zwłaszcza współczesnych nam Piotrusiów Panów, zniewieściałych i uciekających od obowiązków, jest św. Józef wzorem prawdziwie męskiego brania odpowiedzialności za żonę, dzieci i całą rodzinę, a także za realizację swojego niepowtarzalnego powołania w społeczeństwie. Wreszcie, jako mąż dziewiczy, panujący nad swoimi namiętnościami, jest przykładem dla wszystkich mężczyzn uwikłanych we własną nieuporządkowaną zmysłowość i różne nałogi.
Maryja potwierdza autorytet św. Józefa
Najświętsza Maryja Panna i św. Józef są też wzorem zgodnego małżeństwa wspierającego się w trudnych chwilach. A wraz z Panem Jezusem są również wzorem hierarchicznej rodziny, w której każdy, pomimo pełnej świadomości swojej wyjątkowej roli w historii Zbawienia, respektuje porządek ustalony przez Stwórcę. To św. Józef jest głową Świętej Rodziny, mimo iż jego żona jest najdoskonalszym arcydziełem stworzenia, Niepokalaną i świętszą niż aniołowie Matką Boga, a Pan Jezus, jego przybrany syn, jest Bogiem Wcielonym i Zbawicielem. To św. Józef otrzymuje polecenia od anioła i to on realizuje plany Boże dla jego rodziny. Niezwykłym zaś przykładem uznawania tej roli św. Józefa i wspierania jego autorytetu staje się postawa Maryi i samego Pana Jezusa. Przypomnijmy sobie choćby ostatnią z tajemnic radosnych Różańca, ewangeliczne wydarzenie – odnalezienie dwunastoletniego Jezusa w Świątyni Jerozolimskiej pośród uczonych w Piśmie. Choć to znów tajemnica radosna, jesteśmy świadkami dramatycznego poszukiwania przez rodziców przez trzy dni zaginionego dziecka. Czy możemy wyobrazić sobie ich ból i lęk? Zrozumie to zapewne każdy rodzic, który choć przez chwilę zgubił swoje dziecko np. w sklepie, na spacerze lub ten, który czekał na przedłużający się powrót dziecka, z którym nie ma żadnego kontaktu. Poszukiwania, towarzysząca temu, nieznajomość losu dziecka i dławiący, ściskający za gardło ból wydają się nie mieć końca. Kiedy też wreszcie odnajduje się ukochane dziecko, radość zalewa zbolałe serce rodzica i w jednej chwili niweluje poprzednie emocje. Zapewne w podobnej sytuacji znaleźli się Józef z Maryją, kiedy po trzech dniach odnaleźli swojego syna w Świątyni. I tu Matka Boża daje nam przepiękny przykład żony i matki, która w tej trudnej chwili wskazuje na autorytet swego męża i ziemskiego ojca Jezusa: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie (Łk 2,48). Ten porządek nie jest przypadkowy. Ona – Królowa Aniołów, Matka Boża, która w hierarchii niebieskiej stoi powyżej wszelkiego stworzenia, w porządku naturalnym rodziny uznaje i wspiera autorytet męża jako jej głowy: ojciec Twój i ja. Nie „ja szukałam Ciebie z ojcem”, ale „ojciec i ja”. Zwrócił na to uwagę w jednej ze swych homilii znany kaznodzieja śp. ks. Piotr Pawlukiewicz. Jakiż to piękny przykład dla żon i matek w dobie niszczycielskiej ideologii feminizmu, nakazującej ciągłą walkę płci nawet w małżeństwach.
i był im poddany…
Scena odnalezienia Pana Jezusa przez Rodziców w Świątyni jest jedną z tych, które wymykają się naturalnym schematom relacji dziecka do rodziców. Zawiera bowiem głęboki sens teologiczny związany z misją i podstawowym zadaniem Pana Jezusa oraz Jego relacją z Ojcem Niebieskim: Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział (Łk 2,49–50). Nie wchodząc w całą głębię tej sytuacji i odpowiedzi oraz komentarza ewangelisty, którym teologowie i kaznodzieje poświęcili wiele miejsca, warto jednak zwrócić uwagę, że owa wypowiedź Zbawiciela jest adresowana także do wszystkich rodziców, którzy może często z nadmiernej troski o dzieci zapominają, że nie należą one wyłącznie do nich. Są dane rodzicom, ale też wzrastają w rodzinie i przygotowują się do realizacji ich własnego powołania, jakie przeznaczył im Bóg, który jest najlepszym Ojcem.
Ale nawet ta, być może trudna dla niektórych scena kończy się zwróceniem uwagi na porządek władzy i autorytet rodziców: Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany (Łk 2,51).
Copyright © by STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI | Aktualności | Piotr Skarga TV | Apostolat Fatimy