Środowiska – Zwyczaje – Cywilizacje
 
Boże Narodzenie i niewinność
Leonard Przybysz

Świętowanie Bożego Narodzenia, tak zakorzenione w chrześcijańskiej i europejskiej kulturze, jest dziś niestety zdominowane przez ducha handlowego i materialistycznego. Wystarczy wspomnieć choćby przedświąteczny „szał zakupów”, stoły uginające się pod ciężarem wszelakich smakołyków, etc. Może się wydawać, że w wielu rodzinach przede wszystkim na to kładzie się nacisk podczas tych pięknych świąt. Mimo wszystko jednak, w niektórych domach obchodzenie Narodzin Zbawiciela ciągle jeszcze jest okazją do przywrócenia więzi rodzinnych, zerwanych w ciągu roku (lat?) przez spory, intrygi i inne problemy.

 

A jak świętowano dawniej?

 

Popatrzmy na zamieszczony tutaj obraz. W sposób bardzo żywy i malowniczy ukazuje nam atmosferę przygotowania do uczty świątecznej, tak jak to bywało w dawnych czasach. Boże Narodzenie było przede wszystkim świętem niewinności. W domach panowała atmosfera pełna błogosławieństwa, które jednoczyło całą rodzinę – rodziców, dziadków, dzieci i krewnych. Wielka radość i jedyna w swoim rodzaju ekscytacja zaczynały się objawiać kilka dni przed świętami, a jej szczyt przypadał na Wigilię oraz 25 grudnia.

 

Patrząc na ten obraz, trudno nie czuć nostalgii, która skłania nas do postawienia sobie pytania: dlaczego tak wspaniała świąteczna atmosfera w wielu domach przeszła już do historii? Jak wielka to strata! A zarazem, patrząc na te sympatyczne i niewinne dzieci, z których każde trochę pomaga w przygotowaniach do uczty, kto z nas nie tęskni za Wigilią i Bożym Narodzeniem z czasów dzieciństwa? Tak, prawie automatycznie przypominamy sobie ten słodki czas, który już niestety bezpowrotnie minął. Mieliśmy wówczas wrażenie, może podświadomie, że wszystko wokół nas było ogarnięte wspaniałą, niby baśniową atmosferą, a my żyliśmy jakby pod szklanym kloszem. Czuliśmy się wtedy tak bezpiecznie… Nasze dusze upajały się niewinnością. Jakże byłoby dobrze, gdyby to wszystko wróciło! I gdzieś w głębi duszy wierzymy, że to wróci. W Niebie…

 

Trudno sobie wyobrazić większe wydarzenie w historii ludzkości, jak narodziny Zbawiciela. Na ziemię przyszedł Syn Boży, Druga Osoba Trójcy Świętej. Odwieczne Słowo Boga stało się Ciałem. To Słowo przyjęło naszą naturę i zamieszkało między nami. Zatem my zostaliśmy nobilitowani i jakby ubóstwieni przez obecność wśród nas Tego, który dzięki wcześniejszemu „fiat” Matki Najświętszej uwolnił nas z niewoli szatana. Czy na co dzień zdajemy sobie sprawę z tego nadzwyczajnego faktu? Jak wielkie mamy powody, żeby się radować!

 

Niestety, coraz częściej się zdarza, że nasi bliźni są obojętni na fakt, że Syn Boży zamieszkał między nami. I wtedy konieczne jest dokonanie poważnego rachunku sumienia, aby spróbować odkryć korzenie tej obojętności. Bo obojętność ta z upływem lat może nas doprowadzić do zaprzeczenia prawd wiary. Miał rację pewien znany katolicki pisarz francuski, Paul Bourget, który stwierdził, że jeśli nie będziemy czynić tak jak myślimy, to z czasem może dojść do tego, że będziemy myśleli tak jak czynimy, to znaczy że dopasujemy swoje przekonania do swych niecnych uczynków. I to byłby dramat. Nie dopuśćmy do tego. Zastanówmy się nad fenomenem Bożego Narodzenia – sam Bóg zstąpił z Nieba, by nas zbawić!

 

Leonard Przybysz