Felieton
 
Żyjmy bezstresowo!
Jerzy Wolak

Zawsze byłem gorącym zwolennikiem bezstresowego wychowania dzieci. Wszystkim moim pociechom do znudzenia powtarzałem (i dalej powtarzam, choć z dzieciństwa już wyrosły): Wszystko wam wolno. Z wyjątkiem grzechu.

I wszystko jasne. Jak w Pawłowym liście do Koryntian: Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę (1 Kor 6,12).
Wszystko zatem jest dozwolone, byle tylko nie popaść w niewolę grzechu. Albowiem na całym świecie jedynie grzech prawdziwie człowieka pęta i zniewala – potwierdzi to każdy, kto się za łaską Bożą zdołał wykaraskać z grzechu śmiertelnego. A człowiek wolny od ciężkiego grzechu – czyli wolny w pełni znaczenia tego słowa – żyje bezstresowo. Bo niby czym miałby się stresować? Sam Bóg zabronił mu troski o codzienność: co ma jeść, co ma pić, czym się ma przyodziać – bo czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie (Mt 6,25)? Nie dla ­chrześcijanina ­egzystencjalne udręki – bo o to wszystko poganie zabiegają (Mt 6,32).

Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? (Mt 6,27) – pyta nas Jezus Chrystus. Retorycznie, rzecz jasna, ponieważ odpowiedź na to pytanie wszyscy znamy. A skoro w sprawie życia i śmierci jesteśmy bezradni, to po cóż się szarpać w sprawach nieporównanie mniejszej wagi?

Czy nie lepiej, mając w pamięci Chrystusowe słowa: Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo (Łk 12,32), na maksa się wyluzować i w całości skupić na staraniach o to właśnie królestwo, a wszystko będzie wam dodane (Mt 6,33)?

A taki czy inny krzyż prędzej czy później pojawi się w życiu każdego z nas, gdyż sługa nie jest większy od swego pana (J 13,16). I nic na to nie poradzimy – po co więc martwić się na zapas? O wiele lepiej się w opiekę oddać Panu swemu i całym sercem szczerze ufać Jemu. Bezstresowo.