Temat numeru
 
Brak wiary zasmuca Pana Boga!
Ks. Bartłomiej Wajda

W Liście do Hebrajczyków czytamy: Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że Bóg jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają (Hbr 11,6). Również w Ewangeliach wielokrotnie słyszymy, jak po dokonaniu cudu Pan Jezus mówi do osoby uzdrowionej: Twoja wiara cię uzdrowiła.

 

Wiara, która jest uznaniem prawdy objawionej o sobie przez samego Boga, a także zaufaniem okazywanym Bogu, szczególnie w chwilach próby, jest aktem miłym Bogu. Zwłaszcza kiedy człowiek wyznaje prawdę, jak św. Piotr: (Panie Jezu) Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego (por. Mt 16,16), wówczas znajduje upodobanie Ojca Przedwiecznego. Bł. o. Kolumban Marmion w swojej książce Chrystus życiem duszy pisze, że taki akt wiary w Syna Bożego jest tak naprawdę uczestnictwem w życiu Bożym, dokładniej w życiu Pierwszej Osoby Trójcy Przenajświętszej, która przez całą wieczność rodzi Syna, wyznając: Ty jesteś Moim Synem, Jam Ciebie dziś zrodził (Ps 2,7).

Mówi głupi w swoim sercu: „Nie ma Boga”…


Przeciwnie zaś, niewiara zasmuca Boga. Możemy to zauważyć chociażby w ewangelicznej opowieści o wizycie Pana Jezusa w synagodze w Nazarecie, gdzie nasz Zbawiciel spotkał się z niewiarą swoich rodaków: A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu (Mk 6,4–6a).


Niewiara jest zatem nieprzyjęciem prawdy, którą Pan Bóg sam o sobie objawił, jest nieuznaniem Boga, w końcu przejawia się jako brak zaufania względem Niego. Niewiara sama w sobie jest grzechem ciężkim przeciw pierwszemu i najważniejszemu przykazaniu Bożemu: Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. W tym przykazaniu Stwórca zobowiązuje swoje stworzenie do oddawania Mu najwyższej czci, do adorowania Go, do okazywania Mu pełnego posłuszeństwa. A czy jest to możliwe w przypadku człowieka odrzucającego wiarę? Nie. Bo to właśnie wiara sprawia, że stworzenie rozumne uznawszy Boga i pojąwszy, kim On jest, stara się do tej prawdy dostosować swoje życie.


Niewiara jest więc grzechem, ponieważ w praktyce będzie prowadzić do braku czci czy adoracji w życiu danego człowieka, co stanowi poważne zaniedbanie wobec Stwórcy. Dalej, niewiara (i jest to bardzo powszechne doświadczenie) będzie prowadzić mniej lub bardziej do łamania innych przykazań Dekalogu, ponieważ jeśli nie mają one ufundowania w Bogu, to są co najwyżej kwestią umowy międzyludzkiej, a od takiego myślenia już tylko krok do ich łamania czy omijania Dziesięciu Przykazań.


Pismo Święte ukazuje nam niewiarę jako największą głupotę, która również ma swoje konsekwencje w tym, że człowiek staje się niesamowicie lękliwy i zabobonny: Mówi głupi w swoim sercu: „Nie ma Boga”. Oni są zepsuci, ohydne rzeczy popełniają, nikt nie czyni dobrze. Pan spogląda z Nieba na synów ludzkich, badając, czy jest wśród nich rozumny, który szukałby Boga. Wszyscy razem zbłądzili, stali się nikczemni: nie ma takiego, co dobrze czyni, nie ma ani jednego. Czyż się nie opamiętają wszyscy, którzy czynią nieprawość, którzy lud mój pożerają, jak gdyby chleb jedli, którzy nie wzywają Pana? Tam zadrżeli ze strachu, gdyż Bóg jest z pokoleniem sprawiedliwym (Ps 14(13), 1b-5).


Bluźnierstwo – akt nienawiści wobec Boga


Cięższym niż niewiara grzechem jest bluźnierstwo. Jest to akt, najczęściej słowny, którym dany człowiek uwłacza temu, co religia uznaje za święte. Można więc powiedzieć, że bluźnierstwo stanowi akt nienawiści wobec Boga i religii, które obśmiewa i wyszydza. Bardzo często bluźnierstwo wynika z niewiary: jest to przypadek osoby, która uważając prawdy religijne za wymysł ludzki, i to bardzo szkodliwy społecznie, chce przez ośmieszenie czy wręcz atak usunąć wszelką religijność z ludzkich umysłów. Niemniej, bluźnierstwo może wynikać również z nienawiści szatańskiej: otóż szatan doskonale wie, że to, co mówi katolicka wiara, jest prawdą, a mimo to trwa w uporze i bluźni Bogu – podobnie czynią sataniści i inni słudzy złego, dla których wiara katolicka jest przeszkodą, którą trzeba zniszczyć.


Czy ateista może być zbawiony?


Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy osoba niewierząca, np. ateista, może być zbawiony, jeśli prowadził dobre życie? Z jednej strony – jest to możliwe, ale nie dlatego, że ów człowiek był ateistą, tylko pomimo tego, że nim był. Dlaczego więc jest to możliwe? Tutaj należy przypomnieć, że grzech ciężki jest świadomym i dobrowolnym złamaniem Bożego przykazania w materii poważnej. Zatem człowiek, który był wychowywany w niewierze i dodatkowo doświadczył jakiegoś zła ze strony ludzi uważających się za wierzących, na pewno nie w pełni odpowiada za swoją niewiarę. Z drugiej jednak strony, Pan Bóg na pewno przez głos sumienia wzywa takiego człowieka do wiary i daje mu wystarczająco dużo łaski, aby przy jej pomocy poznał Prawdę, uznał ją i się zbawił. Bł. Pius IX w encyklice Quanto conficiamur moerore z dnia 10 sierpnia 1863 roku napisał: Ci, którzy trwają w niepokonalnej niewiedzy względem najświętszej naszej religii, a którzy – pilnie zachowując prawo naturalne i jego nakazy, przez Boga wpisane w sercach wszystkich ludzi, i trwając w gotowości okazania Bogu posłuszeństwa – prowadzą życie uczciwe i prawe, mogą, wskutek działającej łaski i światła Bożego, dostąpić żywota wiecznego, ponieważ Bóg, który widzi, przenika i zna doskonale wszystkie umysły, dusze, myśli i postawy, nie pozwoli w dobroci swej i łaskawości, by ktoś bez dobrowolnej winy został ukarany męką wieczną. Jak najbardziej jednak znany jest dogmat katolicki, że mianowicie nikt poza Kościołem Katolickim zbawiony być nie może.


Innymi słowy, jeśli jakiś ateista czy buddysta itd. osiągnie zbawienie, to nie dzięki swojej niewierze czy fałszywej religii, ale POMIMO nich i zawsze dokona się to przez Chrystusa Pana w Kościele Katolickim. Św. Siostra Faustyna Kowalska tak pisze o ostatniej chwili życia, tuż przed przejściem do wieczności: Wtenczas zaczynają się niejako wysilać wnętrzności Miłosierdzia Bożego i bez żadnej współpracy duszy daje jej Bóg Swą ostateczną łaskę. Jeżeli nią wzgardzi, już ją Bóg pozostawi w stanie, w jakim sama chce być na wieki. Ta łaska wychodzi z Miłosiernego Serca Jezusa i uderza światłem duszę i dusza zaczyna rozumieć wysiłek Boży, ale zwrócenie od niej zależy. Ona wie, że ta łaska dla niej ostatnia i jeżeli okaże drgnienie dobrej woli – chociażby najmniejsze to Miłosierdzie Boże dokona reszty (Dzienniczek, 1486).


Tak więc musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by zachować wiarę i wzbudzać ją w innych, natomiast ostateczny osąd zostawmy Panu Bogu.

Spis treści:
UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!