Historia
 
Golgota księdza Jerzego
Adam Kowalik

Wywierające ogromny wpływ na świadomość społeczeństwa, zdominowane przez lewicowy sposób myślenia media w Polsce, nie chcą pamiętać, że głównym przeciwnikiem państwa komunistycznego w naszym kraju był Kościół Katolicki. To właśnie on położył największe zasługi w dziele osłabiania systemu totalitarnego. Symbolami tej walki o wolność są tacy kapłani, jak: św. Jan Paweł II, bł. Stefan kard. Wyszyński i bł. Jerzy Popiełuszko. Ten ostatni walkę o wolność Kościoła i narodu przypłacił męczeńską śmiercią.

Choć ks. Jerzy nie był jedynym duchownym, którego władze PRL uznawały za groźnego przeciwnika, to właśnie jego postanowiły „zlikwidować” w pierwszej kolejności. Praca duszpasterska tego kapłana, pomoc prześladowanym przez reżim komunistyczny robotnikom i działaczom związkowym, gromadzące tłumy Msze Święte za Ojczyznę, które odprawiał w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie, kazania, w których upominał się o godność ludzką i prawdę budziły nienawiść wśród polskich sługusów ZSRS, a nawet na samym Kremlu. Gdy tajnym służbom nie udało się skompromitować kapłana jako rzekomego wywrotowca i terrorystę, czemu służyć miała „prowokacja na Chłodnej”, czyli podrzucenie broni, materiałów wybuchowych i nielegalnych ulotek do mieszkania księdza Popiełuszki, funkcjonariusze walczącego z Kościołem IV Departamentu MSW podjęli kroki, by go zamordować. Zadanie to powierzono trzem oficerom Służby Bezpieczeństwa.


Kpt. Grzegorz Piotrowski, por. Leszek Pękala i por. Waldemar Chmielewski pierwszą próbę zamachu na duszpasterza ludzi pracy podjęli 13 października 1984 roku. Ukrywszy twarz pod czapką kominiarką, Piotrowski wyskoczył na drogę i rzucił cegłę w stronę samochodu, którym jechał ks. Jerzy. Zamierzał rozbić przednią szybę i w ten sposób doprowadzić do wypadku. Przeliczył się. Kierowca kapłana, Waldemar Chrostowski, zadziałał bardzo przytomnie, kierując szybko jadący pojazd w stronę napastnika. Ten stracił pewność siebie i chybił. Mimo niepowodzenia esbecy nie porzucili jednak swych planów.


Porwanie


Czas ostatecznej próby nadszedł 19 października 1984 roku. Ks. Jerzy wracał właśnie z Bydgoszczy, gdzie na zaproszenie Duszpasterstwa Ludzi Pracy odprawił Mszę św. w parafii pw. Świętych Polskich Braci Męczenników. Samochód marki Volkswagen Golf ponownie prowadził Waldemar Chrostowski.


Piotrowski, Pękala i Chmielewski ruszyli jego śladem Fiatem 125p. Mieli ze sobą dodatkowe tablice rejestracyjne, sznurek, plaster, eter, kajdanki, pistolety i worek z kamieniami… Chmielewski włożył mundur milicjanta drogówki.


W pewnym momencie, na drodze do Torunia, esbeckie auto błysnęło kilkakrotnie światłami. Widząc w jego wnętrzu umundurowanego funkcjonariusza MO dającego znaki, by zjechali na pobocze, ks. Jerzy zwrócił się do Chrostowskiego:

– Stań, bo możemy mieć kłopoty.


Kierowca zjechał więc z drogi. Działo się to w terenie niezabudowanym, w rejonie wsi Górsk. Esbecy pozorując kontrolę trzeźwości, posadzili Chrostowskiego na przednim siedzeniu fiata, po czym skuli go kajdankami, zakneblowali i straszyli pistoletem.


Zaraz potem zajęli się ks. Popiełuszką. Wyciągnęli go przemocą z wozu i poprowadzili do służbowego samochodu.

– Panowie, dlaczego mnie tak traktujecie – zapytał zaniepokojony kapłan.


W odpowiedzi kpt. Piotrowski zaczął go bić po głowie i karku drewnianą pałką. Ks. Jerzy upadł i stracił przytomność. Wtedy oprawcy związali go sznurem, zakneblowali usta gazą, po czym włożyli do bagażnika i ruszyli.


Droga męczeńska


Skuty kajdankami Waldemar Chrostowski obserwował uważnie drogę. Z pogróżek esbeków wynikało, że zamierzają zamordować zarówno jego, jak i kapłana. Toteż gdy minęli jadący w tym samym kierunku samochód osobowy Fiat 126p, a na poboczu pojawiły się sylwetki dwóch mężczyzn stojących przy motocyklu, otworzył nagle drzwi i wyskoczył na szosę. Potłuczony, pobiegł szukać ratunku dla ks. Jerzego. Oprawcy, w obawie, że mogą zostać rozpoznani przez świadków, nie zatrzymali się.


W tym czasie kapelan Solidarności odzyskał przytomność i zaczął napierać na klapę bagażnika. Esbecy zjechali więc na parking w pobliżu hotelu „Kosmos” w Toruniu. Gdy Pękala pociągnął za dźwignię i otworzył bagażnik, kapłan, który wcześniej oswobodził się z więzów, wyskoczył na zewnątrz i rzucił się do ucieczki. Wołał przy tym o pomoc. Niestety, daremnie. Piotrowski szybko dogonił księdza i bił pałką po głowie do utraty przez niego przytomności. Wtedy oprawcy ponownie zakneblowali usta i skrępowali ręce i nogi kapelana Solidarności, a wrzuciwszy go do bagażnika, ruszyli w dalszą drogę. Po przejechaniu przez Toruń skierowali się na Włocławek.


Ks. Jerzy ponownie odzyskał przytomność, gdy funkcjonariusze zatrzymali się w pobliżu stacji benzynowej, by kupić olej. Znowu podjął rozpaczliwą próbę otwarcia klapy bagażnika. Zauważywszy to, oprawcy podjechali kilkaset metrów dalej i zaparkowali auto w przydrożnych zaroślach. Położyli kapłana na narzucie rozłożonej na trawie i Piotrowski znów zaczął okładać go pałką. Groził, że jeżeli się nie uspokoi, zastrzeli go. Efekt był taki, że ciało nieprzytomnego ks. Popiełuszki znów trafiło do bagażnika.


Po pewnym czasie sytuacja się powtórzyła. Mimo więzów, ks. Jerzy ponownie próbował się uwolnić. Uderzenia w klapę usłyszeli esbecy. Po zatrzymaniu samochodu przy bocznej drodze, kapitan znów zaczął katować więźnia. Gdy ten znieruchomiał, zakleili mu taśmą zakneblowane usta, a na szyję założyli pętlę ze sznura, którego końce przywiązali do nóg. Wszelkie próby ich wyprostowania powodować musiały przyduszanie ofiary. Dodatkowo do nóg duchownego przywiązali worek z kamieniami.

Narodziny dla Nieba


Teraz nastąpił ostatni etap męczeństwa. Fiat milicyjny podjechał na tamę na Zalewie Wiślanym we Włocławku. Tam oprawcy wyciągnęli nieprzytomnego księdza z bagażnika i wrzucili do wody. Jeszcze wtedy żył…


Po zakończeniu krwawej roboty, mordercy udali się do Warszawy, racząc się po drodze wódką.


* * *


Nie będziemy tu zajmować się wszczętymi przez milicję (dzięki świadectwu Waldemara Chrostowskiego) poszukiwaniami ks. Jerzego, aresztowaniami sprawców i ich zwierzchników w generalskich mundurach oraz okolicznościami wymuszonego pod naciskiem opinii publicznej procesu. Ważne dla katolików jest przede wszystkim świadectwo ks. Jerzego Popiełuszki, sługi Bożego, zatroskanego o los rodaków uciskanych przez ateistyczne państwo totalitarne.


Niestety, nie jesteśmy w stanie odtworzyć myśli, modlitw i uczuć kapłana. Jako niewinna i bezbronna ofiara, stał się natchnieniem dla Polaków do walki pokojowymi środkami o wolność Kościoła i obywateli. W ten sposób zwykły, ale odznaczający się gorącą wiarą kapłan stał się ziarnem, które przyniosło plon w postaci odzyskania przez Polskę niepodległości.


Epilog

6 czerwca 2010 roku ksiądz Jerzy Popiełuszko został beatyfikowany. Ceremonii asystował zebrany na placu Piłsudskiego w Warszawie tłum 150 tysięcy wiernych.

 

 

Spis treści:
UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!