Temat numeru
 
Duchu Święty, potrzebujemy Twojej pomocy!
o. Jan Strumiłowski OCist

Czasami możemy usłyszeć, że wiek XX jest renesansem Ducha Świętego. Przez wieki bowiem Trzecia Osoba Trójcy Świętej rzekomo była zapomniana, a właśnie w ostatnich dziesięcioleciach Kościół na nowo odkrył i dowartościował działanie Ducha Świętego. Ta opinia mocno związana jest z dynamicznym rozszerzaniem się ruchów pentekostalnych, które swój rodowód biorą ze wspólnot protestanckich. Czy jednak rzeczywiście przez wieki zapomnieliśmy o Duchu Świętym?

 

Faktycznie mogliśmy zauważyć w ubiegłym wieku wzrost w pobożności form modlitwy, które wprost kierowane są do Ducha Świętego. W Tradycji ten sposób modlitwy był obecny, aczkolwiek nie dominujący. Znamy piękne hymny średniowieczne, które kierowane są wprost do Trzeciej Osoby Trójcy Świętej. Kościół jednak zawsze uznawał, że taka bezpośredniość, choć właściwa i dopuszczalna, nie powinna stanowić centrum duchowości chrześcijańskiej. I tutaj dotykamy ciekawego tematu, gdyż z jednej strony duchowość chrześcijańska w ogóle nie istnieje bez Ducha Świętego, a jednak Kościół zawsze cechował się chrystocentryzmem. Jak to więc właściwie jest?


Dziecięctwo Boże


Oczywiście, bez pomocy Ducha Świętego nie możemy w ogóle mówić o jakiejkolwiek modlitwie w rozumieniu chrześcijańskim. Modlitwa dziecka Bożego zasadniczo różni się od modlitwy przedstawiciela jakiejkolwiek innej religii. W przypadku pogan (ludzi nieochrzczonych) możemy oczywiście mówić o modlitwie. Boga można poznać światłem naturalnego rozumu z samego stworzenia. Co więcej, nawet w naturalnym poznaniu Boga, poza Kościołem, Duch Święty może wspierać człowieka, dawać natchnienia, oświecać rozum i poruszać wolę tak, że człowiek poznawszy Boga dzięki wrodzonej religijności, zacznie oddawać Mu cześć, czyli po prostu zacznie się modlić. Taka modlitwa nigdy nie będzie jednak nawet czymś podobnym do modlitwy chrześcijańskiej. Będzie to bowiem rodzaj pobożności, który polega na tym, że to duch ludzki kieruje się do mgliście i w niepełny sposób poznanego Boga.


Modlitwa chrześcijańska tymczasem posiada odmienną dynamikę. Chrześcijanin to ktoś, kto rzeczywiście otrzymał Ducha Świętego. Przez chrzest zostaliśmy włączeni w Kościół, który jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, a nie tylko zgromadzeniem uczniów, ze względu na Ducha Świętego. Duch Święty to Duch Chrystusa – a zaznaczmy, że słowo „duch” jest określeniem najgłębszej istoty. W Liście do Galatów święty Paweł pyta, któż zna to, co jest w człowieku, jeśli nie duch ludzki? I dalej kontynuuje: Również nikt nie zna głębokości Boga, tylko Duch Boży. Po czym konkluduje: My właśnie mamy Ducha Chrystusowego.


Wyjaśniając te słowa, możemy powiedzieć, że każdy człowiek, gdy zapytać go, kim jest, spontanicznie odpowie, że jest człowiekiem. Każdy człowiek wie również, co to znaczy być człowiekiem, jaka jest najgłębsza istota świadcząca o tym, że jesteśmy ludźmi. Wiemy, jak to jest być człowiekiem, lecz nie wiemy, co to znaczy być jakimkolwiek innym stworzeniem, gdyż posiadamy ducha ludzkiego. I podobnie jest w kwestii Boga. Tylko On bowiem zna własną tożsamość i naturę. W chrzcie jednak człowiek otrzymuje Ducha Bożego, dzięki czemu staje się zdolny do poznania Boga i zaczyna rzeczywiście doświadczać własnego dziecięctwa Bożego.


Zatem przez chrzest i przez fakt, że na chrzcie otrzymujemy Ducha Świętego, rzeczywiście stajemy się dziećmi Boga i faktycznie możemy mówić, że On jest naszym Ojcem. Duch, którego otrzymujemy, jest dokładnie tym Duchem, który spoczywa na Chrystusie. I właśnie dzięki temu przedziwnemu faktowi, Kościół nie jest tylko zbiorem ludzi, emanacją „ludzkich duchów”, które łączy wspólnota poglądów, ale jesteśmy wspólnotą spajaną jednym Duchem – i to Duchem Chrystusowym. Dlatego Kościół jest właśnie Ciałem Chrystusa, a ci, którzy są w Kościele, mają udział w życiu i tożsamości samego Pana.


Modlitwa dzięki Duchowi Świętemu


Ten fakt zaś zasadniczo zmienia sposób modlitwy. Kiedy modli się chrześcijanin, to zwraca się do Boga – ale już nie do Boga poznanego naturalnymi siłami, lecz poznanego przez samego Ducha, który trwa w Kościele Świętym i w sercu każdego ochrzczonego. Dlatego też chrześcijanin modli się nie tylko dzięki własnemu duchowi (własnej woli i rozumowi), ale podstawą naszej komunikacji z Bogiem jest ten sam Duch, który jest Trzecią Osobą Trójcy i zasadą jedności Ojca i Syna. Dlatego też Kościół zawsze preferował modlitwę liturgiczną (w której wierny podporządkowuje się Kościołowi) ponad modlitwę indywidualną (w której pierwszeństwo bierze jednak duch ludzki).


Zatem obdarowanie Duchem Świętym sprawia, że w ogóle możliwe jest istnienie Kościoła. Sprawia, że Kościół nie kieruje się demokratycznym porządkiem większości swoich członków, ale zasada istnienia Kościoła wynika z tożsamości nadanej mu przez Ducha Świętego. Z tego względu Kościół jest zjednoczony z Chrystusem jak Ciało jest zjednoczone z Głową. Stąd też chrześcijanina łączy z Bogiem zupełnie nowa i inna relacja, która nie jest możliwa do osiągnięcia ludzkimi tylko siłami.


Oczywiście, ludzka natura, pomimo obdarowania Duchem, nadal zachowuje swoją tożsamość – i to tożsamość naznaczoną grzechem pierworodnym. Z tego względu rodzi się w niej czasem duch nieposłuszeństwa względem Ducha Świętego. Stąd też rodzą się w wypaczonych umysłach pomysły, wedle których wydaje się im, że są mądrzejsi od Kościoła.

Duch Prawdy

Ponadto, z tego co powiedzieliśmy, również wynika to, w jaki sposób Duch Święty działa. Po pierwsze, oczywiście daje on natchnienie poszczególnym wiernym. Widzimy je u świętych czy Doktorów Kościoła. Jednakże pierwszorzędnie i w sposób pewny działanie Ducha Świętego objawia się w Tradycji Kościoła. To właśnie dzięki Duchowi Świętemu Kościół jest zdolny do autorytatywnego nauczania cieszącego się nieomylnością. Kiedy Kościół ogłasza jakiś dogmat, to nie czyni tego na podstawie ludzkich badań i przeświadczenia, ale ze względu na asystencję Ducha Świętego. I nie oznacza to, że każde orzeczenie Kościoła jest chronione w sposób nadprzyrodzony przed błędem. Asystencja Ducha Świętego polega na tym, że w kwestiach zasadniczych i kluczowych Kościół może, powołując się na natchnienie Ducha, rozpoznać prawdę Objawioną i oddzielić ją od fałszu. Ponadto, właśnie dzięki Duchowi Świętemu Kościół jest w stanie także określić, które jego słowa cieszą się nieomylnością (bo są wyrazem samego Objawienia), a które takiej rangi nie mają (gdyż są pewną interpretacją pasterzy związaną z obecną potrzebą). Zatem dzięki Duchowi Świętemu możemy w Kościele trwać przy niewzruszonym depozycie wiary. Jednocześnie to Jego działanie jest na tyle subtelne i powściągliwe, że nie zwalnia żadnego chrześcijanina z osobistego życia według tego Ducha i kształtowania własnego serca i umysłu, tak by na głos autentycznego Ducha faktycznie być wrażliwym.


Duch Święty przypomina, co objawił nam Chrystus


Podobnie istotnym miejscem działania Ducha Świętego jest liturgia i sakramenty. Uświęcające działanie Kościoła jest owocne i skuteczne nie dzięki osobistej świętości szafarzy sakramentów, ale dzięki działaniu Ducha Świętego. Ale tutaj znowu – aczkolwiek to działanie jest bezapelacyjnie skuteczne (kiedy Kościół sprawuje sakramenty, to one działają), jednak nie zwalnia to wiernych uczestniczących w sakramentach z aktywnego działania, by w ich życiu łaska sakramentalna rzeczywiście przynosiła owoce.

Duch Święty zatem jest tym, który przypomina nam wszystko, co objawił nam Chrystus. Czuwa nad przekazywaniem nienaruszonego depozytu. Jasne stąd jest, dlaczego przez całe wieki mogliśmy widzieć wybitne działanie Ducha Świętego, jednocześnie nie doświadczając szczególnych poruszeń skłaniających nas do zwracania się do Niego bezpośrednio. Duch Święty jest więzią miłości Ojca i Syna. Jest tym, dzięki któremu Ojciec zna Syna, a Syn zna Ojca. Jest także tym, który ma nas pouczyć właśnie o Ojcu i Synu. W pewnym sensie możemy więc powiedzieć, że Duch Święty jest najbardziej dyskretną Osobą Trójcy, a jednocześnie przemożnie działającą. Jest to Duch, który nie opowiada o sobie, ale właśnie cały jest miłością skierowaną ku Ojcu i Synowi. Jest Objawicielem Ojca i Syna. Zrozumiała zatem wydaje się odwieczna praktyka Kościoła, która bezpośrednio przyzywała Jego wstawiennictwa w szczególnych chwilach, w których potrzebowaliśmy rozeznać zacierającą się prawdę Bożą (na przykład na soborach zwoływanych w reakcji na szerzące się herezje) albo w przypadku uobecniania mocy zbawczej Chrystusa (podczas sprawowania sakramentów).


Wrażliwość na głos Ducha…


Czymś zgoła nieznanym, nowym i domagającym się rozeznania jest takie działanie Ducha, który w czasach zamętu i zniekształcania prawdy o Chrystusie i Jego Objawieniu upor­czywie kieruje uwagę wiernych na siebie, natomiast pozwala na szerzenie się relatywizmu w samej doktrynie. Oczywiście ta wątpliwość także pozostaje do rozeznania Kościoła, który sam jeden tylko może cieszyć się asystencją Ducha Świętego. Zaznaczyć jednak przy tym należy, że owa asystencja nie jest czymś automatycznym czy narzucającym się. Jeśli bowiem sami pasterze pomylą własne upodobania czy powiew ducha świata z głosem Ducha Świętego, to nawet gdy Duch Święty będzie wskazywał drogę, to możemy się z nią rozminąć. Gwarancję mamy, że dzięki Jego asystencji Kościół jako całość nie zbłądzi nigdy. Jednakże zarówno świeccy, jak i tym bardziej duchowni są zobowiązani, by uczyć się wrażliwości na głos Ducha. A w tej nauce zasadnicze są dwa elementy. Po pierwsze, posłuszeństwo Kościołowi – a zwłaszcza temu, co w Kościele jest niezmienne, co było głoszone przez Kościół zawsze i wszędzie (co stanowi urzeczywistnienie życia Tradycją), jak i swego rodzaju asceza, która polega na walce z egoistycznymi poruszeniami. Bo nie zawsze to, czego sami pragniemy, jest tożsame z tym, czego chce dla nas Bóg.