Listy od Przyjaciół
 
...znalazłem się w szpitalu psychiatrycznym...

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo chciałem podzielić się z Wami świadectwem swojego życia. Kiedyś mieszkałem koło Giżycka. Pamiętam – gdy wybierano na papieża Karola Wojtyłę, siedziałem na plaży, w dość nieciekawym towarzystwie. Piliśmy alkohol… W tamtym czasie nie chodziłem do kościoła, nie modliłem się, żyłem z kobietą w konkubinacie. Cały czas jednak coś dręczyło mnie od środka. Z czasem popadłem w depresję i znalazłem się w szpitalu psychiatrycznym. Tam spotkałem wspaniałego człowieka, który większość dnia spędzał na modlitwie. Mimo tego, że wszyscy mu przeszkadzali, on nic sobie z tego nie robił, ale jeszcze mocniej zagłębiał się w modlitwie. Pewnego dnia zaproponował mi, żebym spróbował się z nim modlić i ja przyłączyłem się do niego. Odmówiliśmy Różaniec. Od tego czasu moje życie uległo przemianie. Modlę się często i Bóg mnie wysłuchuje. Dziś myślę, że gdybym wtedy nie sięgnął dna, nie doznałbym łaski nawrócenia. Czasem w życiu musi wydarzyć się coś tragicznego, żeby człowiek uwierzył w Boga albo umocnił swoją wiarę. Dziękuję Wam Kochani za wszelkie przesyłki, które z żoną czytamy i zachwycamy się tymi wspaniałymi lekturami. Wszelkie obrazy, które otrzymujemy od Was, znajdują u nas godne miejsce. Patrząc na nie, łatwiej jest się modlić. Szczęść Wam Boże!


Wiesław